[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szmaragdy, przemknęło jej przez myśl. Na wieczku jaśniał delikatny,
akwarelowy portret ślicznej, jasnowłosej dziewczyny.
- Och, Drew, to zbyt kosztowny prezent - zaprotestowała, nie mogąc
oderwać od puzderka zachwyconych oczu. - To chyba nie szmaragdy? -
Delikatnie dotknęła opuszkiem palca błyszczących kamyków.
- Kolumbijskie. Co więcej, ten drobiazg pochodzi z początku wieku. Nie
mogłem go nie kupić. Ta dziewczyna mogłaby być tobą. To mała
pozytywka. Jeśli przekręcisz kluczyk znajdujący się pod spodem, zacznie
grać starą francuską piosenkę Plaisir d'Amour". - Zanucił kilka taktów i
przerwał, gdy Eve przekręciła kluczyk.
RS
99
- Jest prześliczna! Bardzo mi się podoba! - wykrzyknęła. - Chyba zaraz
się rozpłaczę. Jesteś taki dobry...
- Kochanie, to nie dobroć mną kierowała - odezwał się zmienionym
głosem. - Otwórz wieczko.
- Nie mów, że tam jeszcze coś jest.
Zaparło jej dech. W wyściełanym granatowym aksamitem pudełeczku
pysznił się najpiękniejszy zaręczynowy pierścionek, jaki kiedykolwiek
widziała, a przecież pracowała u jubilera. Brylanty i platyna. Największy, co
najmniej dwukaratowy kamień olśniewał kolorem i przejrzystością, wokół
otaczały go drobniejsze o tym samym szlifie. Nie mogła wydobyć z siebie
głosu. W ciepłym świetle lampy, brylanty rzucały olśniewający, nieziemski
blask. Serce biło jej tak mocno, że bała się, że jeszcze chwila, a zemdleje.
- Wiedziałem, że cię zaskoczę - usłyszała głos Drewa.
- Drew, to dla mnie? - Zrobiła taką minę, że od razu przypomniał sobie
Kopciuszka.
- Pomyliłem się, mówiąc, że jesteś bystra? - zażartował.
- Pierścionek zaręczynowy? - Niepotrzebnie pytała, ale musiała mieć
potwierdzenie.
- Owszem, i chyba jest wyjątkowo piękny, nie sądzisz?
- W życiu nie widziałam równie pięknego! - Wirowało jej w głowie. -
Musiał kosztować fortunę.
- To nie ma znaczenia. - Uśmiechnął się. - Chcę, byś miała wszystko, co
najlepsze. Poczekaj, daj mi go, nim zamkniesz pudełko. Chcę, byś była
moja, ale nie tylko po to, by móc cię kochać i dotykać. Chcę, byś za mnie
wyszła, byśmy już zawsze byli razem, do końca życia. Wiem, że prześladuje
cię przeszłość, złe wspomnienia, pamięć o cierpieniach twojej mamy, ale
teraz chodzi o nas. To jest nasze życie. Ten pierścionek świadczy o mojej
miłości, jest jak przysięga, której nigdy nie złamię.
To, co się teraz działo, było jak piękny sen.
- Nie przeżyłabym, gdybyś to zrobił.
- Kochanie, zaufaj mi. Wspólnie pokonamy twoje lęki. Wsunął
pierścionek na jej palec.
- Evie, już na zawsze jesteś moja. Będę cię kochać i szanować.
Popatrzyła mu prosto w oczy.
- Myślisz, że to było nam przeznaczone?
- A ty nie?
RS
100
- Tak bardzo tego pragnę - wyszeptała. - Jest tak cudownie, gdy jesteśmy
razem. Ale małżeństwo to niebezpieczna podróż.
- Przecież lubisz wyzwania. - Objął ją. Czuł bicie jej serca. Przytuliła się
mocniej; obsypał pocałunkami jej włosy i skronie.
- Evie, co cię dręczy?
- Nikt się nie spodziewa, że mógłbyś się ze mną ożenić - westchnęła.
- Chyba nie bardzo cię rozumiem.
- Myślę o twoim środowisku. - Oparła głowę o jego pierś.
- Ja jestem tam obca. I zawsze będę.
- Na własne oczy widziałem, że nie masz z tym najmniejszych
problemów - powiedział uspokajająco. - Evie, w żaden sposób nie dam się
odwieść, chyba że powiesz, że mnie nie kochasz. Ale czy powiesz to z
czystym sumieniem?
Poczuła się jak wtedy, gdy była małą, bezradną dziewczynką, do głębi
zranioną przez ojca.
- Drew, gdybyś mnie nie obchodził, nigdy bym nie poszła z tobą do
łóżka. Dobrze to wiesz.
- Jednak miłość jest słowem zabronionym?
- Nie naciskaj - szepnęła.
- Ale wyjdziesz za mnie? Może nie powinienem teraz o tym mówić, lecz
chcę, żebyś wiedziała, iż na wiele sposobów mogę pomóc Benowi. -
Zmienił ton. - Eve, jesteś kobietą, której nie można traktować jedynie jako
kochanki. Powinniśmy się pobrać. Zgodnie z tym, co czujemy.
Czyż nie myślała tak samo?
- To kobieta zawsze płaci większą cenę - wyszeptała, ciągle mając w
pamięci historię mamy.
- Nie zawsze. - Przytulił ją mocniej. - Znam mężczyzn, którzy nie mogli
otrząsnąć się po rozwodzie. Jeszcze gorzej, jeśli są dzieci. W takich
wypadkach sąd zwykle matce przyznaje opiekę. Wiem, że oceniasz
wszystko przez pryzmat własnych doświadczeń, ale to nie jest pełen obraz.
Musisz pozbyć się wątpliwości, Eve, inaczej cię zniszczą. Pozwól się
kochać.
Umilkł, przygarnął ją ku sobie. Trwali w milczeniu.
Ta noc nie dała się porównać z żadną wcześniejszą. Byli sobie tak bliscy
jak nigdy dotąd, odrzucili wszystko, co jeszcze mogło ich dzielić. Nigdy aż
tak dogłębnie nie doświadczyli uczucia, że jedynie razem stanowią jedność,
RS
101
wspólną i niepodzielną całość, nigdy aż z taką oczywistością nie zrozumieli,
że oto spełnia się wyśnione, upragnione marzenie.
Dużo pózniej, gdy leżeli trzymając się w objęciach, niespodziewanie
zadzwonił telefon.
- Nie odbieraj - szeptem poprosiła Eve, ale nagle pomyślała, że może
chodzi o brata. - Chociaż... może odbierz...
- Spokojnie - uciszył ją. - Ben jest cały i zdrowy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]