[ Pobierz całość w formacie PDF ]

często jest złudna, a nawet gdy wydaje się niezachwiana, jej moc po jakimś czasie zamiera.
Nasza wiedza o poruszaniu się planet i znajomość praw niebieskiej grawitacji są z pewnością
cudowne, ale piękno poruszających się po niebie gwiazd jeszcze bardziej zachwyca. A
właśnie penis zmysłowo łączy nas z planetami. Gdyby nie on, nigdy nie poznalibyśmy piękna
Syriusza, lub podstawowej różnicy między owocem granatu, a gumową piłką.
Człowiek nie musi poświęcać intelektu dla penisa, ani penisa dla intelektu. Istnieje
jednak między nimi wieczysta wrogość i w efekcie tego konfliktu życie nasze jest zawsze
rozdarte na dwoje. Ale człowiek ma w sobie świętego ducha, który tkwi w nich obu.
Człowiek ma zatem nowy cel w życiu: utrzymywać pokój między nimi i rodzaj płynnej
harmonii. Zamiast rozmyślnie, jak uczyniła to nauka i Sokrates, Chrześcijaństwo i Buddyzm,
szukać śmierci jednego, by mogło zatriumfować drugie.
Jacy jesteśmy, gdy umrze w nas cud fallusa? Stajemy się nieszczęśliwi i pełni złości. A
jacy jesteśmy, gdy penis stanie się tylko narzędziem i zabawką umysłu? Stajemy się
perwersyjni i zwyrodniałe złośliwi. Tylko i jedynie penis może uchronić ludzkość przed
totalnym zniszczeniem świata i tylko fallus jest symbolem naszej jedności w krwi. Krzyż,
jako symbol zamordowanego fallusa, jest złowieszczym symbolem i niesie z sobą zło,
wszędzie gdzie się pojawi.
Biedny Parkin, mogą go zranić o wiele boleśniej niż na przykład Clifforda. Nikt nie
może prawdziwie zranić Clifforda, tak dotkliwie i boleśnie, jak można zranić fizycznie
zdrowego mężczyznę. Można go tylko obrazić, zranić jego miłość własną, lub zostawić
samego na pastwę ponurych rozmyślań. Jest naprawdę ponury! Wbrew pozornej subtelności,
jest twardy i wyprany z uczuć. Jakie to do niego podobne, że przyłączył się do ludzi, którzy
śmieją się z gajowego. Można było oczekiwać, że znajdzie się wśród szyderców. Było w tym
coś niezwykle wulgarnego.
Czuła, że ogarnia ją wielka fala odrazy na myśl o nim. Był taki zimny, wytwornie
egoistyczny i wyrafinowanie obojętny. Brzydziła się jego wyrafinowaną obojętnością i
brakiem serca. Potrafił bez zająknienia mówić o  pomniejszych seksualnych perwersjach",
nawet przez sekundę nie pamiętając o własnych. Mógł śmiać się z prostacką wyższością, jak
gdyby sam nigdy nie miał penisa. I zaiste, pomyślała, nigdy go nie miał, w jego tajemniczym,
uświęconym sensie. Miał po prostu organ, zabawkę i narzędzie swego  ja".
Straszliwie obrzydli jej ludzie ze swymi  ja". Stawali się twardzi, okryci grubą skórą, a
przy tym rozpaczliwie zdawkowi i powierzchowni. Właśnie to pozwalało im być subtelnymi
tyranami. W jakiś niewytłumaczony sposób Clifford tyranizował całe Wragby... nawet jego
tolerancja była zimnym zaprzeczeniem życia. Uff! Beznadziejnie zmęczyła ją zimna pustka
takiego życia, jego twardość, obojętność i ta negatywna forma tyranii. Tyranii przez negację:
gorącej krwi nie wolno krążyć, ! trzeba ją ostudzić.
 Nie zrobię tego  mówiła sobie.  Nie wezmę dziecka Parkina i nie zaniosę go
Cliffordowi. Nie będzie Chatterleyem, baronetem, dżentelmenem, ani żadnym innym zimnym
potworem. Skoro raz ogrzałam ręce w ogniu życia, nie będę teraz w ten ogień pluła. A dla
mnie ogniem życia jest Parkin, ogrzał całe moje ciało, a także duszę. Ostatnio się go
zapierałam i dlatego czułam się tak okropnie. Ale teraz się go nie wyprę. Wrócę do domu i
powiem mu to. A także, że jego penis jest dla mnie piękniejszy i że go wolę od ciał
wszystkich ludzi żyjących w Tevershall i Wragby."
Tak rozstrzygnęła ten problem, może nie dosłownie w tej formie, ale z tym samym
wynikiem. Jak myśli człowiek porwany falą namiętności, a przy tym głęboko cierpiący? Na
pewno nie słowami, lecz w dziwnych, nagłych wybuchach sprzecznych emocji, które
słowami można wyrazić ledwie po części.
W tym stanie nerwów Konstancja zdecydowała się wrócić wprost do domu, pociągiem
przez Dieppe.
 Czy to taka wielka różnica, tych kilka dni?  zapytała Hilda.
 Chcę natychmiast wracać  odpowiedziała Konstancja.  Czuję, że już czas.
 Czas na co?
 Nie chcę opuszczać Parkina w tej sytuacji  powiedziała Konstancja, która z
grubsza opowiedziała Hildzie o skandalu.
 Ale co to ma znaczyć? I w jaki sposób możesz mu pomóc?
 Po prostu mogę tam być.
 Ale... po co? Wydaje mi się, że lepiej zrobisz trzymając się od tego wszystkiego z
daleka.
Konstancja spojrzała na siostrę błękitnymi, naiwnymi oczami, które zawsze wydawały
się najbardziej niewinne, gdy w walce z przeciwnikiem chciała przeforsować swoje zdanie.
 Bardzo dokładnie to przemyślałam. Nie mogę pozwolić mu wyjść z mojego życia.
Tak postanowiłam. Muszę z nim żyć.
Teraz Hilda zaczerwieniła się powoli i bardzo silnie.
 Myślę, że zupełnie oszalałaś  powiedziała.  Dlaczego w ogóle musisz z kimś
żyć?
 Bo bardzo tego pragnę... właśnie z nim  odparła Konstancja.
Hilda odwróciła się i usiadła.
 Czy jesteś pewna, że nie robisz głupstwa?  zapytała spokojnie.
 Tak, Hildo  z całym przekonaniem odparła Konstancja.
 A jeśli on nie będzie chciał z tobą żyć? Przypuśćmy, że ma ciebie dość?
Konstancja znów spojrzała na nią wielkimi, błękitnymi oczami.
 Ale zrozum Hildo, że wcale tak nie jest.
 Skąd możesz wiedzieć? Milczały przez chwilę.
 No, do widzenia Hildo!  powiedziała Konstancja.  Pojadę na dworzec taksówką.
Przepłynęła Kanał statkiem odchodzącym wieczorem. Noc była spokojna i ciepła.
Siedziała na pokładzie, wpatrując się w gwiazdy i w ciemność. Czuła dokoła ogromne
zamieszanie, ale w duszy wielki spokój. Nastrój, który pomimo wielu rozrywek dręczył ją
przez ostatnie tygodnie, nagle minął. Była teraz bardzo spokojna i podróż upłynęła jak we
śnie.
O pierwszej była już w Uthwaite, gdzie miał na nią czekać samochód. A na dworcowym
peronie... O Boże!.. czyżby to był Clifford, wsparty na kulach? Nauczył się chodzić o kulach
w czasie jej nieobecności! Twarz miał rumianą i wyglądał zdrowo, stojąc o kulach, oparty o
żelazny słup podtrzymujący dach nad peronem i wpatrując się w nadjeżdżający pociąg z
nieludzką, niemal ptasią przenikliwością. Och, te jego oczy, bladoniebieskie, twarde, bystre
oczy angielskiego dżentelmena! Wydawało jej się, że ją uderzyły boleśnie, gdy odnalazł jej
twarz. Dostrzegła w nich dziwny, nieludzki błysk triumfu. Triumfował z powodu nowego
zwycięstwa odniesionego nad losem. Biedny Clifford!
Służący pośpieszył jej pomóc. Clifford nadal stał oparty o słup, z napięciem ją
obserwując. Szybko podbiegła do niego.
 Och, Cliffordzie!  wykrzyknęła, łapiąc oddech.
 Witaj, kochanie  powiedział, kładąc rękę na jej ramieniu i pochylając się, żeby ją
pocałować.
Niemal ze zdziwieniem zdała sobie sprawę, że on naprawdę istnieje. Gdy była we
Francji, stał się dla niej jak gdyby cieniem.
 Czy naprawdę możesz chodzić?  zawołała patrząc na kule.
 W pewnej mierze  odparł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl