[ Pobierz całość w formacie PDF ]

I wtedy sobie przypomniał.  Zwięta Barbara" wpadła na skały, musieli zatonąć, widać znalazł się w
innym świecie.
Myśli wirowały mu w głowie, a Bard rozpaczliwie starał się wydostać z mglistego chaosu.
Nad plażą przemknął wiatr, rozwiał mu mokre włosy, mroznym tchnieniem przeniknął przez prze-
moczone ubranie i rozgonił mgłę w jego wnętrzu.
Jakimś cudem musiał uratować się z katastrofy. Woda wyrzuciła go na brzeg.
Nic nie pojmując, kręcił głową.
Gdy światło dzienne nadpełzło wreszcie nad horyzont, zdołał z wysiłkiem podciągnąć się na nogi.
Musiał mieć stłuczony bark, bo rozchodził się stamtąd ból, który promieniował na całe ciało. W
głowie dudniło mu i huczało, jak gdyby ktoś urządził wewnątrz kuznię.
Zaskoczony rozejrzał się dokoła. Sądząc po wschodzącym słońcu i ustawieniu gwiazd, musiał znalezć
się gdzieś na wschód od wybrzeża Anglii. Może to Flandria... Zaskoczony zapatrzył się w morze. Nie
widać było żadnego masztu ani kadłuba, ani nawet unoszących się na wodzie szczątków wraku.
Wciąż nie posiadając się ze zdziwienia, czujnym wzrokiem rozglądał się dokoła. Nigdzie nie było
widać żywej duszy, żadnego domu, żadnych oznak życia.
Wystraszony, zmęczony i zagubiony, z wolna zaczął zapuszczać się w głąb lądu.
Nie wiedział, jak długo mógł krążyć, ani też jak wysoko słońce znalazło się na niebie. Momentami
ciemność przesłaniała mu świat i ledwie zdążył w czas się położyć, zanim całkiem stracił przytom-
ność. Gdy dochodził do siebie, dalej parł naprzód niczym ślepiec. Ból trudny był do zniesienia, a
mdłości ogarniały go nieustannie. Kiedy upadł, patrząc na słońce zachodzące po tym długim,
nierzeczywistym dniu, nie był w stanie znów się podnieść.
Kiedy ocknął się następnym razem, wychwycił donośne męskie głosy, krzyki i wrzaski, parskanie
koni i głuche uderzenia kopyt po ziemi. Odgłosy te przywoływały niewyrazne wspomnienia walk
stoczonych podczas wypraw krzyżowych króla Magnusa do Fin-
landu z całych sił starał się myśleć jasno i doprowadzić do tego, by ciało go słuchało. Instynktownie
przeczuwał niebezpieczeństwo, lecz był zbyt wycieńczony, by móc się poruszyć.
Wkrótce potem zrozumiał, że zbliżają się jezdzcy Ostatkiem sił spróbował wstać, lecz musiał się
poddać Gdy następnym razem uchylił powieki, spoglądał prosto w parę czarnych, patrzących z
nienawiścią oczu.
Wokół niego zgromadziło się więcej jezdzców. Ubrani byli w kolczugi, nosili też hełmy i Bard pojął
ze musiał trafić w pobliże jakichś działań wojennych. Nim jeszcze zdążył się tym zdziwić, poczuł
brutalny chwyt i gwałtownym ruchem podniesiono go do góry Ostatnią rzeczą, jaką sobie uświadomił,
nim znów zapadł się w czarną otchłań, był jego własny krzyk bólu.
Gdy po kilku dniach Brd odzyskał wreszcie świadomość, leżał w ciemnej celi znajdującej się w
wieży w silnie umocnionej, olbrzymiej twierdzy Penthivre we Flandrii.
Flandria stanowiła bardzo ważną kartę w rozgrywkach pomiędzy Anglią a Francją. Tutejsze miasta
były przodującymi ośrodkami handlu w Europie wielmoże czerpali wysokie zyski z tkalni, które
zależne były od wełny dostarczanej z Anglii., Książę Flandrii i cała szlachta stali po stronie Francji,
kupcy natomiast i właściciele tkalni trzymali stronę Anglii ze strachu przed utratą dostępu do wełny.
Siły angielskie i francuskie starły się tuż przy wybrzeżu i rozpoczęły się straszliwe walki, w których
tysiące francuskich żołnierzy oddało życie.
Pewien flamandzki bogacz, Jacques de Małe, właściciel wielu flandryjskich tkalni, irytował się
polityką księ-
cia sprzyjającego Francuzom. Obawiał się, że doprowadzi to w końcu do przerwania angielskich
dostaw wełny do jego tkalni, a tym samym pozbawi go znacznej części dochodów. W gniewie nakazał
swoim ludziom pojmać tylu francuskich rycerzy, ilu tylko zdołają. Jeńców zamknięto w jego
olbrzymiej twierdzy Penthivre.
Kiedy ludzie wielmoży w dzień po bitwie zbierali rannych Francuzów z poła walki, znalezli także
jakiegoś dziwnego rycerza, leżącego bardziej z boku, niedaleko przybrzeżnych głazów. Miał jasne,
prawie żółte kręcone włosy, był bez zbroi, a nosił rycerski strój, różniący się od zwykłych szat
Francuzów.
Jacques de Małe obmyślił iście diabelski plan dla swoich jeńców. Postanowił zażądać niebotycznych
sum od rodzin pojmanych za ich uwolnienie, a gdy już pieniądze zostaną mu zapłacone, zamiast
jeńców zamierzał wysłać swoich poddanych przebranych w zbroje francuskich rycerzy. Gdyby któryś
z krewnych rycerzy pragnął się zemścić, to i tak twierdza Penthivre była nie do zdobycia. Potężne
zamczysko wznosiło się na wzgórzu ze swymi pięcioma wieżami, największa z nich znajdowała się
pośrodku i była dostatecznie wielka, by podczas oblężenia móc pomieścić tysiąc ludzi. Była to jedna z
najpotężniejszych twierdz w Europie.
Jeńców przykuto do kamiennej posadzki w wieży, mieli tam tkwić, dopóki nie zgniją.
Znalazł się wśród nich młody francuski szlachcic Matthieu de Roye, syn hrabiego Jeana de Roye, wła-
ściciela jednego z największych majątków we Francji i zamku Oisy. Matthieu de Roye miał zaledwie
szesnaście lat i został pasowany na rycerza tuż przed wybuchem walk pomiędzy francuskim a
angielskim królem. Dorastał w spokojnym, pełnym harmonii domu
i jako jedyny syn pary hrabiowskiej był ubóstwiany przez matkę i wprawdzie surowo, lecz z miłością
wychowywany przez ojca.
Teraz ciężko ranny i wycieńczony leżał obok Barda. Obaj mieli skute nogi, lecz ręce swobodne. Kiedy
Bard wreszcie doszedł do siebie i opowiedziano mu historię walk, uświadomił sobie, że miał wiele [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl