[ Pobierz całość w formacie PDF ]

światełka miasta a wschodzący na niebie młody księżyc dodawał blasku migocącym
gwiazdom.
Gizela była tak oczarowana niezwykłością tego widoku, że zapatrzona weń, kiedy
siadali przy stoliku, na chwilę zapomniała o Miklosu.
Usłyszała, jak zamawia kolację, a gdy zostali sami i nie było w pobliżu nikogo,
wyciągnął ku niej rękę mówiąc:
- Spójrz na mnie, proszę.
Odwróciła się posłusznie. W jej włosach mieniły się iskierki gwiazd, a oczy i policzki
jaśniały od światła bijącego z okien tawerny.
- Cokolwiek nas czeka - ciągnął dalej - kocham cię i pragnę, abyś wiedziała, że nigdy
nie przypuszczałem, iż mogę kogoś tak bardzo pokochać.
Wzruszona, wyszeptała cicho:
- Proszę... nie... opuszczaj mnie.
- Muszę, kochanie. Ale zanim ci to wytłumaczę, chciałbym, abyś coś zjadła i wypiła.
Dzisiaj miałaś już dość wrażeń.
- To były miłe wrażenia.
Pragnę, abyś była szczęśliwa - powiedział gwałtownie. - I aby otaczał cię świat piękny
i pełen radości. - Westchnął. - Lasek Wiedeński jest przykładem takiego miejsca. Tu człowiek
może być szczęśliwy. Sądzę, że właśnie Węgrzy rozumieją to lepiej niż ktokolwiek inny na
świecie.
- Opowiedz mi o swoim kraju.
To tak naturalne pytanie zadała siląc się na każde słowo. Czuła instynktownie, że
cierpiał. On chciał, aby była szczęśliwa; ona nie potrafiła znieść myśli, że to, co ma jej
powiedzieć, sprawi mu ból. - Jakimi słowami można opisać kraj, który się kocha? -
odpowiedział pytaniem. - Dla mnie jest najpiękniejszy ze wszystkich krajów.
- Tak, gdy czytałam o nim, miałam to samo wrażenie.
- Jest w nim coś niepojętego, nieuchwytnego... Jak w tobie, mój skarbie.
Gdy zobaczył uśmiech w jej oczach, mówił dalej:
- Może właśnie z powodu twojej węgierskiej krwi.
- Obawiam się, że mam jej niewiele - powiedziała. - Tylko ze strony mojej
praprababki.
- Ale nazywała się Rakoczy - przypomniał. A Franciszek Rakoczy należy do
najbardziej niezwykłych i romantycznych postaci w historii Węgier.
- Naprawdę?! - zdumiała się. - Możliwe, że kiedyś ojciec opowiadał mi o nim, ale
zapomniałam.
- Po powstaniu przeciw Habsburgom stanął na czele państwa. Wskutek zdrady zginął
jeden z jego najlepszych generałów, a on sam musiał uciekać do Turcji. Tam zmarł w 1735
roku.
- Jakie to smutne! - wzruszyła się. - Wolałabym, aby ta historia nie zakończyła się tak
tragicznie.
- Węgrzy nigdy o nim nie zapomną - dodał Miklos. - Jego odwagę i mądrość
potwierdza wiele faktów, jest wysoko ceniony przez historyków, którzy uważają nawet, że
byłby wspaniałym królem.
Spojrzała na niego przez stół, wzdychając lekko. - Mówisz o nim z takim przejęciem,
jakby dla ciebie wiele znaczył.
- Wszystko, co wiąże się z moją ojczyzną, ma dla mnie znaczenie - powiedział
szczerze.
Jedli i pili, ale Gizela nie przestawała myśleć o Miklosu i o tym, co za chwilę miał jej
wyznać.
W gospodzie nie było orkiestry. Ktoś jednak grał cicho na fortepianie. Nastrojowa,
romantyczna melodia zdawała się najpierw wtapiać w szmer liści na gałęziach poruszanych
lekkim tchnieniem wiatru, aby potem wznieść się wysoko i stać częścią nieba i czaru
otaczającej ich nocy.
- Wydajesz mi się coraz piękniejsza za każdym razem, kiedy cię widzę, i wiem, że
nigdy już nie zwrócę uwagi na inną kobietę, tylko ciebie mając przed oczami.
Mówił z takim smutkiem w głosie, że serce w niej zamierało. I chociaż był wciąż przy
niej, miała wrażenie, jakby z każdą chwilą odchodził coraz dalej i dalej... W końcu zniknie i
zostanie zupełnie sama.
Nagle postanowiła dowiedzieć się prawdy. Odsuwając od siebie filiżankę z kawą
powiedziała:
Mówiłeś, że... mnie kochasz... i wiesz, że ja... kocham ciebie... i nie potrafię już
pokochać innego mężczyzny.
Mówiła cicho, patrząc na niego bezradnie, zażenowana.
Wyciągnął do niej ręce.
- Posłuchaj, kochanie, nie wolno ci tak mówić ani nawet tak myśleć. Musisz o mnie
zapomnieć. Jesteś przecież mądra i inteligentna. Nie mam wątpliwości, że tak właśnie
postąpisz.
Potrząsnęła głową.
- To, co do ciebie czuję, nie ma nic wspólnego z rozumem. Poza tym... podziwiam i
uwielbiam słuchać... jak mówisz... jak opowiadasz mi różne historie.
Po chwili dodała:
- Moja miłość płynie z głębi serca... i duszy. Należy do ciebie i nigdy nie obdarzę nią
kogo innego.
Zobaczyła w jego oczach ból.
- Przysięgam ci, Gizelo, nie chciałem, aby tak się stało.
- Ale tak jest! odrzekła z prostotą. - I nie potrafimy sprawić, aby było inaczej.
Gwałtownie puścił jej ręce.
- Nie chciałbym cię zranić tym, co mam ci powiedzieć. - Przerwał, obrócił głowę ku
miastu w oddali. Nazywam się Miklos Esterhazy...
- Powiedziałeś, że Miklos Toldi!
- Wiem, lecz gdybyś lepiej znała literaturę węgierską, wiedziałabyś, moja słodka, że
Miklos Toldi był bohaterem romansu napisanego w 1574 roku.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy...? - zaczęła i nagle przypomniała sobie: -
Esterhazy! Tak, słyszałam od papy. To bardzo zacny ród!
- Bardzo! - powiedział ze słabym uśmiechem. - Być może najbardziej na Węgrzech.
Przynajmniej lubię tak myśleć.
- I ty należysz do niego?
- Jestem pierwszym księciem.
Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Mówił dalej:
- Mój ojciec zmarł w ubiegłym roku. Jestem jego najstarszym i jak to się nieraz
zdarza, jedynym synem. Dziedziczę więc tytuł.
Westchnął głęboko, jakby przytłoczony tym, co ma powiedzieć.
- Nasza rodzina jest bardzo liczna, ale od lat sukcesja przechodzi w głównej linii z
ojca na syna. Przejąłem po ojcu obowiązki związane z kierowaniem rodziną i służbą dla
kraju, dla którego wielu z Esterhazych poświęciło życie.
Patrzyła na niego zdumiona. Chłonęła każde jego słowo.
- Musisz zrozumieć, że jedną z najważniejszych powinności panującego księcia jest
sprawa sukcesji. I ja właśnie w tym celu przyjechałem do Wiednia.
Uniosła wysoko brwi, więc tłumaczył dalej: - Przez wiele lat zarówno ojciec jak i cała
rodzina starali się nakłonić mnie do małżeństwa. Uważałem jednak, że mam czas. Pragnąłem
nacieszyć się wolnością. Poznałem wiele pięknych kobiet, ale żadnej z nich nie pokochałem
na tyle, aby mogła nosić moje nazwisko.
Gizela spodziewała się, że teraz nastąpi to, czego się obawiała. Zacisnęła znów mocno
dłonie, prosząc Boga, aby zachować spokój, cokolwiek usłyszy.
- Zdecydowałem się przyjechać tu na życzenie jednej z moich ciotek. Jej mąż należy
do rodziny cesarskiej. Chciała mi przedstawić kilka kobiet, z których, jak uważa, mógłbym
wybrać sobie żonę, przyszłą księżnę Esterhazy.
Przerwał na chwilę.
- Wieczorem, po kolacji u ciotki, poszedłem do lasu na spacer...
Zciszył głos:
- Wiesz co było dalej. Zobaczyłem nimfę, której postać malowała się na tle nieba. Po
raz pierwszy w życiu zakochałem się!
- Czy to... przyszło tak... nagle? - spytała. Uczynił nieokreślony gest.
- Gdyby mi ktoś powiedział, sam bym nie uwierzył. Ale już zanim cię dotknąłem,
wiedziałem, że coś musi nas łączyć. Kiedy zaś pocałowałem cię, byłem pewien, że właśnie ty
jesteś kobietą, na którą czekałem całe życie.
- Dla mnie... to było... cudowne - odrzekła. - Ale ty... całowałeś przedtem wiele kobiet.
- Przysięgam na Boga, nie potrafię opisać, ile znaczył dla mnie tamten pocałunek.
Miałem wrażenie, że czas zatrzymał się, że należymy do siebie przez całą wieczność.
- Miałam to samo wrażenie - wyszeptała.
- Och, mój skarbie, moje kochanie, nie miałem wątpliwości, że odnalazłem miłość.
Było to dla mnie tak jasne i oczywiste, jakby moje myśli zapisano wielkimi głoskami w
niebie. Miłość tak niezwykła, tak cudowna może pochodzić jedynie od Boga.
Gizela miała oczy pełne łez.
- Nie płacz, proszę! - rzekł ochrypłym głosem. - Chciałem odejść, by nie zadawać ci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl