[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie za bardzo.
65
RS
- No dobrze, trudno.
Gdy oboje wstali z podłogi, Jake swoją sfatygowaną koszulą bez
guzików zasłonił tors przed jej głodnym wzrokiem.
- Posłuchaj, Sadie. Nie winię cię za to, co się stało, ale to nie
powinno było się stać. Trochę mnie poniosło.
- Chciałam, żeby cię poniosło.
- Mniejsza o to. Nie powinienem być tu sam na sam z tobą. Nie
powinniśmy byli pić szampana.
- Nie powinniśmy, nie powinniśmy. - Zrobiła odętą minę. -
Zaczynam myśleć, że w tych wszystkich plotkach, które słyszałam na twój
temat, nie ma ani krzty prawdy.
- Jakich plotkach?
- %7łe jesteś bardzo zabawową bestią.
- Jestem. To znaczy bytem, ale próbuję zostawić ten etap swojego
życia za sobą.
- Ale dlaczego?
- Sadie, nie mam zamiaru cię wykorzystać.
- Nawet jeśli ja tego chcę? - Zatrzepotała rzęsami.
- Tak ci zdaje po szampanie. Jutro będziesz czuła inaczej.
- Nie wydaje mi się.
- Zrozum, jesteś wspaniałą kobietą i bardzo cię lubię. Ale prawda jest
taka, że dojrzałem do małżeństwa. A tobie chodzi o coś zupełnie innego.
- Co? - Sadie zrobiła wielkie oczy. - Powiedziałeś małżeństwa"?
Powtórzył dokładnie.
- O Boże. - Z przerażoną miną spojrzała w dół na siebie i zakryła
dłonią usta. - Co my robiliśmy?
66
RS
- Nie przejmuj się. Nic takiego się nie stało.
- Może dla ciebie - powiedziała, chwytając bluzkę, którą Jake,
podczas ich porywu namiętności cisnął na kubełek po szampanie. - Ale ja
nie mam zwyczaju rozbierać się przed ludzmi.
To wszystko nie trzymało się kupy. Była striptizerką i zawodowo
rozbierała się przed ludzmi. Przyglądał się jej z niedowierzaniem.
- A ty? Co się stało z guzikami twojej koszuli? -spytała w popłochu,
nie zauważając, że zakłada bluzkę na lewą stronę.
- Ty je oderwałaś. - Pokazał jej rozrzucone po podłodze guziki.
- Ja... ?
- Nie pamiętasz?
- Ja... ja... ja...
Wyglądało na to, że za chwilę wybuchnie płaczem. Jake sposępniał.
O co tu chodziło? W kilka sekund zmieniała się nie do poznania. Z kobiety
wampa w przerażoną skromnisię. Wesoło wstawiona, nagle robiła się
trzezwa jak diabli, a przecież nikt nie trzezwieje tak szybko.
Spłonęła rumieńcem, wyraznie zszokowana swoim zachowaniem.
Kac moralny?
Może miała jakąś dziwaczną alergię na alkohol. Słyszał o takich
rzeczach, ale nie bardzo wiedział, na czym polegają objawy. Może z
powodu alergii szybko się upijała, trzezwiała jeszcze szybciej i zapominała
wszystko, co się zdarzyło, podczas gdy była pod wpływem alkoholu.
- Muszę iść. - Wytrącona z równowagi, drżącymi rękami próbowała
zapiąć bluzkę.
- Włożyłaś bluzkę na lewą stronę.
- Wiem - warknęła.
67
RS
- To dlaczego jej nie przełożysz?
- Bo nie chcę, żebyś jeszcze raz oglądał mnie nagą.
- Nie widziałem cię nagiej.
- Prawie, i to wystarczy.
- Nie masz powodu do wstydu. Nie zrobiłaś nic złego.
- Nie?
- Nie.
- Jesteś pewien?
- Na sto procent.
- Uff, całe szczęście. Myślałam, że zrobiłam z siebie kretynkę.
- Nie, skądże. - Ale zaczął się zastanawiać, czy przebiegła Sadie
naprawdę była tak zawstydzona, jak na to wyglądało, czy raczej robiła z
niego kretyna.
68
RS
ROZDZIAA SZSTY
Rano Sara obudziła się z obolałą głową i wielkim ciężarem na sercu.
Coś było nie tak. Działo się coś bardzo, bardzo niedobrego, a ona nie
miała pojęcia, jak temu zaradzić.
Skąd się brały te dziwne luki w jej pamięci? Co to miało znaczyć?
Czyżby była na najlepszej drodze do wylądowania w domu wariatów?
Wszystko wskazywało na to, że podczas tych - z braku lepszego
słowa - zaćmień umysłu jej zachowanie było karygodne. Na przykład
zdejmowanie bluzki i obłapianie się ze swoim szefem.
Wzdrygnęła się. Jak ona mu teraz spojrzy w oczy? W jaki sposób
wytłumaczy stan swojej podświadomości, żeby nie pomyślał, że całkiem
zbzikowała?
Po prostu idz do pracy, rób swoje i unikaj wpadek. Przetrwaj dzień.
Pod koniec tygodnia będziesz miała wystarczająco dużo pieniędzy, żeby
zarezerwować bilet lotniczy do domu.
Pod warunkiem, że jej nieobliczalne alter ego nie wyda tych
pieniędzy na wulgarną bieliznę.
Z przykurczonymi ramionami poszła do restauracji przepowiadając
sobie w myślach, co powie Jake'owi. Kiedy dowiedziała się, że poleciał w
interesach do Juneau, poczuła jednocześnie ulgę i rozczarowanie.
Przez całe przedpołudnie wszyscy w pracy dziwili się, że jest taka
spokojna. Gdzie się podział ten łobuzerski uśmiech Sadie? - pytali,
wprawiając ją w zakłopotanie. Najwyrazniej lubili tę bardziej szaloną
stronę jej natury. Tę, której nie pamiętała.
69
RS
Do czasu, kiedy póznym popołudniem wrócił Jake, Sadie osiągnęła
stan desperacji.
- Możemy porozmawiać na osobności? - spytała, gotowa bez
względu na wszystko zapytać go o poprzedni wieczór, choć panicznie się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]