[ Pobierz całość w formacie PDF ]

religijnej. W sformułowaniu "Polityki" nie tylko chodzi jednak o wieszczenie "schizofrenii"
na tle religijnym, lecz ponadto 0 jakąś "polską" schizofrenię. Okazuje się więc, że to Polacy
mają jakąś szczególną (tu, co prawda, tylko potencjalną) podatność na taki rodzaj
"schizofrenii". Autorzy tej pseudo-teorii jakoś zapomnieli, że w polskich dziejach katolicyzm
na tle innych krajów (jak choćby Francja czy Anglia) wyróżniał się nie surowością w
przestrzeganiu nakazów i zakazów, ale łagodnością rzadką chyba w Europie. Jest to widoczne
nie tylko w twórczości choćby Kochanowskiego, a później Mickiewicza, Słowackiego i
Krasińskiego, lecz także w życiu codziennym zarówno wiernych katolików, jak również
zamieszkujących w Polsce wyznawców innych religii. Jeśli przez kilkaset lat nie było
zjawiska społecznego w postaci "schizofrenii" - dlaczego miałoby ono pojawić się teraz, w
dobie dominującego wpływu kosmopolitycznych treści areligijnych i ateistycznych,
upowszechnianych przez środki masowcgc przekazu, w tym także przez "Politykę"?
Przestrogę "Polityki" nu~i.na więc chyba rozumieć tyłko jako zapowiedź zachęcania
wiernych dc, nicposhlszeństwa wobec hierarchii kościelnej, którą chciano by irolowae cd
milionów wiernych (co już można obserwować na łamach niektirych tygodników i
dzienników centralnych i regionalnych).
Dziwi, dlaczego "Polityka" nie troszczy się o nasilunic się objawów "schizofrenii" u
wyznawców judaizmu, który - jak lrzypnu~iał niedawno w polskiej telewizji naczelny rabin
w Polsce (ten z Warszawy) wymaga od wiernych przestrzegania rygorystycznie pnad
sześciuset różnych nakazów i zakazów (a nie jest to łatwe,,jeśli na co dzień żyje się w
otoczeniu katolików, protestantów i prawosławnych). Skąd to wyczulenie - tak widoczne w
państwowej propagandzie antykościelnej w całym okresie powojennym (z różnym nasileniem
w zalci.ności od zmiennej taktyki władz) do 1989 roku? A przecież skład redakc,j i tego
tygodnika od 1957 roku zmieniał się. Ktoś więc czuwa nad zachowaniem dość trwałego
nastawienia wobec Kościoła i religii katolickiej? Pozostawmy tę kwestię otwartą. (Warto
dodać, że w styczniu 1997 r. możliwość "wojny cywilnej między zbiorowością laicką i
religijną" sygnalizowały badania sondażowe w Izraelu. Patrz: "Le Monde" z 11.l .1997:
Patrice Claude, Israel, La montće des "hommes en noir.")
NAJCZĘSTSZE BŁĘDY W SONDAŻACH
:E BŁĄD ZAMIANY SŁOWA "POPULARNOŚĆ" NA SŁOWO "ZAUFANIE"
Nagminnie (stosunkowo często czyni tak "Gazeta Wyborcza" i tygodnik "Wprost")
podaje się w informacji o sondażu w jednej rubryce CBOS o popularności polityków* a
poniżej: Komu ufamy najbardziej, po czym wymienia się kilka nazwisk. Ze wszystkich badań
sondażowych wiemy, że zdecydowanie inne uzyskuje się wyniki, gdy pytamy o
"popularność" (chociaż samo to słowo z pewnością wprowadza w błąd informatorów), a inne,
gdy pada pytanie o "zaufanie". Z reguły dużo mniej osób deklaruje zaufanie, co jest zresztą w
pełni zrozumiałe, lecz jak się okazuje - nie dla niektórych dziennikarzy. Ale jeśli domyślamy
się, kto w danym czasie jest stosunkowo "bardziej popularny" i chcemy zasugerować
czytelnikom, że "mamy do niego zaufanie", to w ten sposób wykorzystując sondaż możemy
ich dezorientować.
A gdybyśmy pytali, jaki proszek do prania jest najbardziej popularny, i na tej
podstawie pisalibyśmy: taki to a taki procent badanych ma zaufanie do tego proszku -
wiarygodność byłaby bardziej oczywista. Byłoby to zrozumiałe, gdyż stosunkowo łatwo
sprawdzić skuteczność działania proszku.
BŁĄD BRAKU SZERSZYCH INFORMACJI U RESPONDENTÓW [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl