[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zaczerwieniła się po korzonki włosów. Skąd on wie o żartach Mandy? I
chyba umie czytać w jej myślach, bo dodał:
- Harry mi powiedział. Wpadłem do niego na pizzę.
- Mandy tylko żartowała - wykrztusiła Zoey. - Nie oczekuję od ciebie
żadnych deklaracji.
- Ależ oczywiście - zgodził się, a ją ogarniało coraz większe
zawstydzenie. - A więc rozumiesz, że pomiędzy mną i Glorią wszystko
skończone? Myślę tylko o tobie i jeśli zbiorę się na odwagę, może powiem coś
więcej.
- Obiecujesz? - spytała łagodniej.
- Chodz do mnie, to ci pokażę.
Jego pocałunki były delikatne i pełne namiętności, jakby wyczuwał, że
cierpiała i najpierw chciał jej pomóc zapomnieć o bólu.
- Musimy nadrobić stracony czas - wyszeptał.
- Nie mam nic przeciwko temu. - Roześmiała się, odzyskując pewność
siebie. - Co jeszcze Harry powiedział o mnie?
- %7łe za mną szalejesz, a on nie zamierza wyrzucać cię na bruk -
zażartował, ale po wyrazie jej twarzy odgadł, że ten dowcip jej się nie spodobał.
- Bawią cię dyskusje z Harrym o stanie moich uczuć i rozstrzyganie, gdzie
zamieszkam? Nie jestem idiotką. Sama umiem podjąć decyzję. Ciekawe, jaką
miałbyś minę, gdybym z kimś rozmawiała o twoich stosunkach z Glorią i o tym,
co dzieje się w twoim domu.
82
R S
- Znowu to samo! - jęknął. - Ja mówię coś głupiego, a ty się obrażasz.
Robisz z igły widły. Jak myślisz, po co poszedłem do Harry'ego?
- Zdaje się, że nie tylko na pizzę.
- Owszem. Wyjaśnię ci, gdy się uspokoisz.
- Przestań prawić mi kazania!
- Nie robię tego - bronił się. - Jesteś wrażliwa jak mimoza.
- Dostałam bolesną nauczkę. Lepiej już sobie idz - stwierdziła
zmęczonym tonem, a cała jej złość nagle zniknęła.
- Nie! - zaprotestował. - Najpierw usłyszysz kilka słów prawdy. Podobno
jestem miłością twojego życia. Może wzięłabyś pod uwagę również moje
uczucia? Myślisz, że z radością słuchałem, jak chcesz mnie zmusić do
podwójnego ślubu? To przecież ty zaczęłaś rozmawiać o mnie za moim plecami.
- Nikt cię do niczego nie zmusza! - zaprotestowała.
- Ta rozmowa staje się absurdalna. - Odwrócił się na pięcie i dodał, stojąc
w drzwiach: - Przyszedłem tutaj z najlepszymi intencjami, no i proszę, jak to się
skończyło! Zobaczymy się w poniedziałek w pracy. Może do tego czasu oboje
trochę ochłoniemy.
- Niewykluczone. - Czuła się jak przekłuty balon, z którego uciekło całe
powietrze. - Przez weekend może jaśniej zobaczę swoją przyszłość.
Chciał spytać, co miała na myśli, ale bał się, że dojdzie do kolejnego
spięcia. Nie zamierzał ryzykować kłótni, więc pożegnał się z nią i wyszedł.
W czasie weekendu Zoey obejrzała kilka mieszkań i domów znajdujących
się w pobliżu straży. Zajmowała się tym bez entuzjazmu, bo po rozmowie z
Aleksem straciła chęć do szukania nowego lokum. Tłumaczyła sobie, że
zachowuje się nielogicznie. Wpadła w złość, bo dowiedział się o żartach Mandy,
ale bardziej ją zirytowały jego próby decydowania o jej losie. Przecież sama
umie się zająć własnymi sprawami. Nie ma potrzeby angażowania w to Aleksa i
Harry'ego.
83
R S
W niedzielę wieczorem zjawił się Harry.
- Odwiedził cię twój luby strażak? - spytał z kpiącym uśmiechem. - Kiedy
rozmawiałem z nim w piątek, sprawiał wrażenie, że szykuje się do oświadczyn.
Popatrzyła na niego zaskoczona. Harry chyba żartuje, pomyślała.
- Tak, był tutaj - odparła - Zamierzał mi udowodnić, że nic go nie łączy z
byłą żoną.
Przyszło jej do głowy, że nie dała mu szansy niczego wyjaśnić. Skoczyła
mu do oczu, kiedy tylko stanął na progu.
- A więc nie ma ochoty na ślub w święta? - drążył temat Harry.
- Raczej nie - odparła przygnębiona. - I złościł się, że ktoś rozmawia o
nim za jego plecami.
- Przepraszam, Zoey. - Harry przejął się jej uwagą. - Nie chciałem
plotkować o tobie, tylko tak mi się wymknęło. Niewinny żart. Według mnie
Aleks martwi się, że wylądujesz na bruku.
- Naprawdę? A ja nie pozwoliłam mu dojść do słowa, tylko od razu
rzuciłam się na niego z pazurami!
Jak jutro rano spojrzy mu w oczy?
Myślała o tym przez cały ranek następnego dnia, przygotowując się do
wyjścia. Kiedy już stała w progu, do holu weszła Mandy z Rosie w ramionach.
- Mam wspaniałą nowinę! - zawołała uradowana. - Panience wyrżnął się
pierwszy ząbek.
- Cudownie - odparła Zoey, patrząc na twarzyczkę siostry.
Kiedy w chwilę pózniej wyszła z domu, była uśmiechnięta i zadowolona z
życia.
Taką ją zobaczył Aleks, który zamykał właśnie drzwi wejściowe. No tak,
pomyślał, wcale się nie przejęła piątkową kłótnią. Postanowił więc nie poruszać
tego tematu i niczego między nimi nie naprawiać.
Do pracy przybyli równocześnie.
84
R S
- Dzień dobry - powitał ją lodowatym tonem. - Widziałem, że wyszłaś z
domu rozpromieniona.
- Ja? - Spojrzała na niego zaskoczona, próbując się opanować, bo na jego
widok jak zwykle nogi się pod nią ugięły. - Rzeczywiście. Rosie dziś rano
wyrżnął się pierwszy ząbek. Ta wiadomość poprawiła mi nastrój.
- Czybyś potrzebowała podniesienia na duchu?
- A jak sądzisz? W niedzielę wieczorem rozmawiałam z Harrym, który
wyjaśnił mi, dlaczego przyszedłeś mnie odwiedzić. W przyszłości będę trzymała
język za zębami.
Odetchnął z ulgą i roześmiał się uszczęśliwiony. Czyli przez cały
weekend też się martwiła ich kłótnią. Bogu dzięki!
- A więc możemy nadrobić stracony czas, kiedy tylko zechcesz -
odważyła się zażartować.
- Wezmę twoją propozycję pod uwagę. Mam nadzieję, że nie oczekujesz
ode mnie w tej chwili zdecydowanych akcji? - spytał rozbawiony.
Zoey się rozejrzała: Dorothea właśnie szorowała chodnik przed wejściem.
Greg wjechał na parking, Geoff wysiadał z wozu. Udawała, że się zastanawia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]