[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tać o to dziadka. Zwierzył się jedynie bratu. Nie
chciał, by traktowano go gorzej, a przynajmniej ina
czej niż pozostałych członków klanu.
- Jak daleko sięgam pamięcią, zawsze wiedzia
łem, że jestem inny - podjął z ociąganiem. - Ludzie
żartowali z moich zielonych oczu. Nikt w rezerwacie
takich nie miał, tylko ja. - Urwał zakłopotany. - Kie-
dyś, jeszcze jako mały chłopiec, zapytałem mamę,
dlaczego tak jest. Machnęła niedbale ręką i roześmia
ła się. Podobno to po jakimś Europejczyku, który
trafił do naszego klanu.
Lori domyśliła się, że kłamstwo matki jeszcze teraz
bardzo go bolało.
- Po śmierci rodziców zaopiekował się mną dzia
dek. On wzbogacił moje życie opowieściami o przod
kach. Dzięki niemu poznałem historię wspaniałych
kobiet i mężczyzn, którzy w ciężkich warunkach
walczyli o przetrwanie. - Skrzywił się. - Nie było
wśród nich ani jednego Europejczyka.
- Tak bardzo ci współczuję - szepnęła Lori.
- Oczywiście nadal gnębiło mnie to, że jestem
inny, do nikogo niepodobny. Podczas studiów prze
czytałem chyba wszystkie prace o genetyce... I do
szedłem do wniosku, że istnieje tylko jedno wytłuma
czenie. Moja matka zdradziła Willa Thundera, czyli
człowieka, który mnie wychował i pozwalał nazywać
się ojcem, chociaż w moich żyłach nie płynie jego
krew. - Na moment odwrócił wzrok. - A więc matka
była oszustką, okłamała mnie. Dowód jej kłamstwa
widzę codziennie, gdy patrzę w lustro.
Lori milczała, jakby okropna prawda ją zmroziła.
Dopiero po dłuższej chwili spojrzała Greyowi w oczy
i powtórzyła:
- Tak ci współczuję. Przykro mi, że w dzieciń
stwie cię okłamano, a później wykorzystano. Ale ja
nie jestem ani jak twoja matka, ani jak pierwsza żona.
- Uniosła wyżej głowę. -I jeśli nie potrafisz przyjąć
do wiadomości faktów... prawdy o nas, to współ
czuję ci jeszcze bardziej.
Zdecydowanym krokiem wyszła z gabinetu.
Zajmij się czymś, powtarzała sobie często. Oderwij
Poprzednio jakoś się udawało i gdy była zajęta, nie
myślała o przykrych, upokarzających faktach. Była
-
Czemu otworzyła się przed nim? To pytanie drę
czyło ją od kilku dni, a odpowiedź szyderczo
dźwięczała w uszach.
- Jak ja mogłam tak postąpić? - szepnęła.
Oparła łokcie na stole i splecionymi dłońmi zasło
niła twarz. Jak potoczyłyby się jej losy, gdyby spot
kała Greya wcześniej? Wtedy nie poślubiłaby Rod-
neya, nawet gdyby się jej spodobał. Nie wyszłaby za
niego i oszczędziłaby sobie problemów.
myśli od tego jednego tematu.
nieszczęśliwa, ale nie chciała, by ktokolwiek
a szczególnie Grey - dowiedział się o tym.
— Co tu robisz?
Lori drgnęła i zamknęła książkę telefoniczną. Na
stępnego dnia po tamtej pamiętnej nocy Grey dał jej
wyraźnie do zrozumienia, że to, co się wydarzyło,
było tylko chwilą zapomnienia. I zachowywał się tak,
jakby to była prawda. Ale ona miewała często wraże
nie, że między nimi przepływa silny prąd. Niemożli
we, by Grey tego nie czuł. Dlaczego więc ignorował
tę niezwykłą, magnetyczną siłę, która ich ku sobie
ciągnęła? Ale skoro tak zdecydował, ona także posta
nowiła udawać obojętność.
- Niezbyt rozsądne...
- Przeciwnie, tylko takie rozwiązanie jest mądre,
wszystkie inne są pozbawione sensu. - Grey usiadł
przy stole i wziął ją za rękę. - Po co wydawać pie
niądze i jeździć nie wiadomo jak daleko? Mam wy
starczające doświadczenie i jestem w stanie zapewnić
ci opiekę w czasie ciąży. Odebrałem wiele porodów,
uwierz mi.
- Szukałam telefonu położnika mieszkającego
w pobliżu, ale wygląda na to, że trzeba jechać aż do...
- Nigdzie nie musisz jechać - przerwał Grey. -
Przecież jestem lekarzem. Chętnie służę ci pomocą.
Popatrzyła na niego wzruszona. Dlaczego był taki
dobry? Wydawał się niezwykle zaskoczony jej pomy
słem zwrócenia się do kogoś innego. W tej chwili jego
spojrzenie było ciepłe i serdeczne. Z trudem po
wstrzymała łzy wzruszenia, choć powinna się gnie
wać, bo nie chciał dostrzec, jacy mogliby być szczęś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]