[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapleczu baru Handshake. No, może nie. Coś wymyślę. Jestem za blisko,
żeby się poddać.
Skręt w lewo. Nadgryzć ciasteczko. .
Zostały jej dwa ciasteczka, kiedy latarka zgasła.
Zatrzymała się, potrząsnęła latarką, uderzyła w nią ręką, światło zapaliło
się na dość długo, by jej dać złudną nadzieję. Potem jednak zgasło na dobre.
Iris przez zaciśnięte zęby wymamrotała słowo, którego nie nauczyła się w
bibliotece.
- W porządku - rzekła głośno. - Nie panikuj. Odwróć się i odnajduj drogę
tropem ciasteczek.
W zupełnych ciemnościach szła z rękami wyciągniętymi przed siebie jak
lunatyk. Na każdym skrzyżowaniu podnosiła ciasteczko, badając, czy nie
jest nadgryzione i ustaliwszy, na której ręce ma blizny, skręcała we
właściwym kierunku. Była tak metodyczna i pewna swego, że nie mogła
wprost uwierzyć, kiedy wyrosła przed nią ślepa ściana tunelu.
- Nie - powiedziała. - Przecież byłam taka ostrożna.
Pospiesznie wycofała się ze ślepego tunelu, walcząc z narastającą
świadomością, że oto otwiera się przed nią nieskończona plątanina
korytarzy. Zatrzymała się przy pierwszym rozwidleniu.
Czy to tutaj poszłam w złym kierunku? A może na poprzednim skręcie
albo jeszcze wcześniej? Nigdy nie znajdę drogi powrotnej. Nigdy...
Przestań! Trzymaj nerwy na wodzy. Po pierwsze, musisz oznaczyć
miejsce, w którym się znajdujesz. Po drugie...
Usłyszała dzwięk dobiegający gdzieś z tunelu. Iris zamarła i wstrzymała
oddech.
Drapanie pazurów o zakurzoną ziemię. Cichy odgłos węszenia. Potem
znów stukot łap. Pies? Czy to pies Adama? Jeśli to młody husky Adama, to
i tak jest bardzo zle, zważywszy na panującą w tunelu ciasnotę. Iris
przymknęła oczy i wtuliła się w ścianę.
- K-Kima? - zawołała. Głos miała ochrypły i piskliwy. - To ty, Kimantsi?
Odgłos łap był coraz bliższy. Iris słyszała sapanie psa. Nagle gęste tatro
otarło się o jej nogi. W przystępie paniki schowała się do ślepego tunelu.
- Nie - jęknęła. - Nie, Kima. Wiem, że cię zawołałam, ale nie podchodz
bliżej. Zmiertelnie mnie przerażasz. Rozumiesz? Chciałabym, żebyś
pokazała mi drogę, ale nie chcę, żebyś mnie dotykała. O Boże, nie mogę
uwierzyć, że usiłuję dogadać się z psem.
Pies pisnął cichutko. Iris usłyszała, że się oddala.
- Kima! Czekaj! - Wygramoliła się z tunelu. - Nie chciałam, żebyś sobie
poszła. Nie tak szybko. Nie mogę...
Zobaczyła błysk światła.
- Adam?
- Tu jestem - odpowiedział.
Zwiatło było coraz jaśniejsze i kołysało się w rytm jego kroków. Iris z
westchnieniem ulgi zerwała się i popędziła w tym kierunku. Na rozwidleniu
wpadła na Adama. Latarka wypadła mu z ręki i roztrzaskała się o ścianę.
Zapadła ciemność.
- Wspaniale - powiedział Adam tonem, z którego trudno było
wywnioskować, czy jest skłonny kląć, czy raczej się śmiać. - Teraz oboje
siedzimy po ciemku. Jednak dzięki temu obie ręce mam wolne.
Ujął jej twarz w obie ręce i pocałował.
Na ułamek sekundy wszystko zamarło, tak jak wtedy na pustyni. Potem
serce zaczęło jej bić na nowo, krew krążyć w żyłach, a cały system
nerwowy przekazywać nowe doznania. Trzymała Adama w pasie, choć nie
pamiętała chwili, w której go objęła. Delikatna skóra bluzy uniosła siew
górę i czuła pod palcami gładkie, twarde ciało, wciąż jeszcze rozgrzane
żarem pustynnego słońca.
Oderwał od niej usta.
- Smakujesz czekoladą - powiedział. - Czy to dlatego zapuszczasz się tu
bez latarki? %7łeby opychać się batonikami?
Iris nic nie widziała. Czuła jedynie lekki dotyk jego palców na
policzkach, wdychała otaczającą go lekką woń szałwii i słuchała jego głosu.
A w głosie Adama Freemonta było coś urzekającego. Zwłaszcza kiedy
ciemności oddzieliły ją od jego twarzy, od ascetycznej linii podbródka,
sposobu, w jaki marszczył brwi.
- Latarka mi zgasła - wyjaśniła, przywołując resztki godności. - Jednak
oznaczyłam wszystkie zakręty nadgryzionymi lub całymi ciasteczkami w
czekoladzie. Mogłabym sama znalezć drogę powrotną, wielkie dzięki.
- Jestem tego pewien.
Odwrócił się w jej stronę, ale nie pocałował jej. W ciemnościach badał
jedynie swymi ustami kształt jej warg, jakby chciał zapamiętać każdy
milimetr. Wcale się przy tym nie spieszył. Iris zamknęła oczy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]