[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się roześmiał.
- Ale z nas niedojdy. Wyglądamy koszmarnie - powiedziała.
Delli wcale to nie przeszkadzało. Jej życie było koszmarem już od roku, a ten
koszmar przynajmniej był zabawny. Wyciągnęła rękę za balustradę. Płatki śniegu siadały
na jej dłoni i zamieniały się w lśniące krople.
- I jak może pan mówić, że nie jest pięknie?
Marcus wcisnął się w róg ciemnego tarasu.
- Jest zimno - poprawił ją. - A pani zostawiła płaszcz w środku.
Szarmancko zdjął smoking i zarzucił go na ramiona Delli. Zdawało się, że zniknęła
w za dużym ubraniu, które za to było nasycone jego zapachem i ciepłem, więc owinęła
się nim mocniej.
- Teraz pan zmarznie.
- Odkąd panią ujrzałem, nie wiem, co to zimno. Taki drobiazg jak śnieg czy mróz
tego nie zmienią.
R
L
T
Della też nie marzła, choć nie oddałaby mu smokingu. Tak miło było się nim opa-
tulić. Jakby otulały ją ramiona Marcusa.
Marcus, jakby czytał jej w myślach, pochylił się w jej stronę. Czując, że chce ją
pocałować, Della się odwróciła. Nie miała pojęcia, dlaczego. Chciała, by ją pocałował,
pragnęła go całować, wciąż jednak nie była w stanie tego zrobić. Nie była kobietą, za ja-
ką ją uważał. Zaczęła się zastanawiać, czy jest chociaż taką, za jaką sama siebie bierze.
Wkrótce zostanie kimś innym - całkowicie i dosłownie. Za dwie godziny Marcus będzie
już tylko czułym wspomnieniem. Jak chciałaby być przez niego zapamiętana? Jakiego
chciałaby go zachować w pamięci?
Marcus nie dał jej czasu na myślenie. Gdy stanęła do niego tyłem, objął ją w pasie i
przytulił. Kiedy zaczął się o nią ocierać, poczuła jego podniecenie.
Serce Delli zabiło szybciej. Gdy wargi Marcusa znalazły się obok jej ucha, zrobiło
jej się gorąco. Jego oddech był ciepły, w przeciwieństwie do śniegu, zmącił zmysły, w
głowie jej się zakręciło.
- Mogę powiedzieć, że śnieg nie jest piękny - rzekł - bo widziałem tego wieczoru
coś o wiele piękniejszego. Jesteś absolutnie elektryzująca, moja tajemnicza Dello.
Zamiast mu odpowiadać - gdyż bała się, co powie, a jeszcze bardziej bała się, co
zrobi - Della przechyliła się przez balustradę. Poddała się pieszczocie płatków i zimnego
powietrza, z nadzieją, że uciszą emocje. Tyle że w tej pozycji jeszcze bardziej przylgnęła
do Marcusa i czuła, jak jego pożądanie rośnie.
Zacisnęła palce na metalowej balustradzie, by jej ręce nie zbłądziły. Jeśli chodzi o
myśli, nie miała tyle szczęścia, gdyż te zawędrowały w odległe rejony, mówiąc rzeczy,
których nie chciała słyszeć. Na przykład, że nigdy więcej nie spotka takiego mężczyzny
jak Marcus. %7łe za chwilę Marcus zniknie z jej życia na zawsze. %7łe nie ma w życiu nic
gorszego niż stracona okazja. A zatem uniosła twarz, z radością witając śnieżne płatki,
licząc, że pomogą jej odsunąć w niepamięć podłe okolice, gdzie dorastała. Ból, który to-
warzyszył jej od momentu, gdy odkryła prawdę na temat Egana Collingwooda. Niepokój,
który przeżywała od czasu poznania jeszcze gorszej prawdy w pracy. Potworną samot-
ność minionych jedenastu miesięcy. Wszystkie powody, dla których nie powinna robić
tego, co pragnęła zrobić z Marcusem.
R
L
T
Po raz kolejny Marcus, jakby czytał jej w myślach, oderwał jej dłonie od balustra-
dy. Potem wsunął je pod smoking i położył na żebrach Delli, jakby nastrajał delikatny
instrument. To był bardzo przyjemny dotyk. Della westchnęła, a obłok jej oddechu za-
wisł w lodowatym powietrzu. Obiema rękami sięgnęła do tyłu i wplotła palce we włosy
Marcusa. Wykorzystał ten moment i objął jej piersi.
- Och - szepnęła.
Marcus pochylił głowę i całował jej kark i szyję. Jedną ręką ściskał jej pierś, drugą
zaś opuścił i na wysokości uda chwycił materiał sukni. Powoli podciągał spódnicę. Della
miała pończochy sięgające ledwie za kolano. Kiedy poczuła smagnięcie zimna na nagich
udach, wstrzymała oddech, nie tylko z powodu lodowatego powietrza, ale także świado-
mości, jak daleko i szybko zaszły sprawy między nimi.
- Marcus - zaoponowała, ale nie brzmiało to szczerze.
- Cii. Chcę cię tylko dotykać. Chcę czuć twoją skórę pod palcami.
Chciała mu powiedzieć, że może przecież trzymać ją za rękę, osiągając to samo,
ale słowa zamarły jej na wargach. Od tak dawna nie czuła dotyku mężczyzny! Zapo-
mniała, jak cudownie jest być tak blisko drugiego człowieka, jak niezbędny jest tego ro-
dzaju intymny kontakt.
Marcus wśliznął palce pod jej figi, znajdując tam ciepło. Och, Marcus... Zapomnia-
ła też, jakie to uczucie.
- Jesteś taka wilgotna - szepnął jej do ucha, jakby był zaskoczony. - Dello, kocha-
nie... Jakbyś była gotowa...
Pieścił ją palcami, a ona pojękiwała. Zacisnęła dłonie na balustradzie, puściła ją i
znów chwyciła z całej siły. Potem ujęła słupek balustrady i przesuwała dłonie w górę i w
dół. Wiedziała, że Marcus zauważył ruch jej dłoni i pomyślał to samo, co ona. Zapragnął
tego samego.
Wtulił twarz w jej szyję, tym razem lekko szczypał ją zębami. W odpowiedzi prze-
sunęła do tyłu rękę i szukała klamry, po czym drżącymi palcami rozpięła pasek, a na-
stępnie rozporek. Czemu nie? W końcu to jej urodziny. W taki dzień się świętuje. Tego
wieczoru sprawiła już sobie wiele przyjemności. Czemu nie dodać jeszcze jednej? Cze- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl