[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tył, a ona klepnęła mnie. Następnie przesunęła się na łóżku, oddalając
ode mnie. Zbliżyłem się do niej i podniosłem nóż, jednakże noga
zakleszczyła się pode mną i zacząłem spadać. Nagle. poczułem, jak
mym ciałem zawładnął narkotyk. Rzuciłem się w poprzek łóżka,
starając się dosięgnąć ją i zarazem zablokować działanie narkotyku.
Udało się jej jednak zsunąć na podłogę z drugiej strony łóżka, a nóż
przeszył powietrze w miejscu, w którym przed sekundą leżała.
Narkotyk dotarł do mych rąk. Był to jakiś rodzaj usztywniacza, ale
nie wiedziałem jaki. Moje ciało nie było w stanie odczytać tego.
Uruchomiłem blokadę, ale ta mieszanina była jeszcze gorsza. Całym
moim ciałem wstrząsały silne dreszcze, a następnie stałem się tak
wiotki, że nie byłem w stanie nawet poruszyć oczyma.
Nóż wypadł mi z dłoni. Usłyszałem, jak ugodził w coś
miękkiego, a ona krzyknęła. Leżałem w poprzek łóżka ze stopami
zwieszonymi z jednej strony, a prawą ręką - z drugie~. Lewy policzek
wcisnął się w wilgotne prześcieradło. Prawym okiem widziałem
niewielki wycinek pokoju.
Przez jakiś czas było cicho, sądziłem więc, że ją dostałem, jednak
pózniej usłyszałem, że się porusza. Zmagając się ze sobą wstała i
stanęła nade mną. Kąt pod jakim ją widziałem sprawił, że pochylając
się nade mną, wyglądała nieziemsko. Jej skórę pokrywały smugi
zaschniętego potu, włosy były
Wilgotne i poskręcane w strąki. Na policzku miała ranę ciętą, Z
której krew spływała jej na pierś. Przez chwilę patrzyła na mnie,
podniosła moją rękę, po czym pozwoliła jej opaść. Wtedy przeszła na
drugą stronę łóżka.
Usłyszałem, że coś podnosi - słuchawkę telefonu. Po chwili
zaczęła mówić:
- Tu trzydzieści dwa... Taak, mam go. Taak, to Igła, tak jak
myśleliśmy. ... Uhm, z całą pewnością to on. Czekałam aż wyjął
nóż... No, powiedzmy tylko, że jestem dobrą aktorką. .. Nie, nic mi
nie zrobił. Nowe środki narkotyzujące działają. ... To nie twoja
sprawa i nie wtrącaj się, do diabła..... Nie, ja się tym zadmę. Powiedz
Prokuratorowi Generalnemu, że nie ma powodu do zmartwień. Nie
będzie żadnej złej prasy. Będzie wyglądało na to, że dorwała go jakaś
mewka. Możemy z mego zrobić męczennika. .. Uhmm, ty też.
Usłyszałem, jak odkłada słuchawkę. Następnie przeszła w
miejsce, z którego mogłem ją zobaczyć. Krew na policzku już
zaschła. Poruszała się zabawnie, jak gdyby ją coś bolało albo była
trochę wstawiona, ale oczy miała rzeczywiście wyraziste i teraz
wyglądały na szare. Oparła się plecami o ścianę i skrzyżowała ręce
poniżej piersi. Widziane pod śmiesznym kątem, tylko jednym okiem,
wydawały się ogromne. Krew na nich także zdążyła już zaschnąć.
- Poszukując cię, spałam z wieloma ciemnymi, seksownymi
facetami - powiedziała. - Mogłam przepędzić połowę z nich, tyle
tylko, że musiałabym odkryć karty. Boże, jaka strata czasu.
Pochyliła się i podniosła nóż.
- Masz odrażający umysł - powiedziała do mnie. Odeszła, więc
straciłem ją z pola widzenia, ale po chwili poczułem, że chwyciła
mnie za biodro. Popchnęła mnie na plecy i włożyła poduszkę pod
głowę, abym mógł widzieć swoje ciało aż po stopy. Szeroko rozłożyła
moje nogi. Czułem zapach własnego strachu.
Następnie uderzyła dłonią w moje udo. Czułem, jak przenika
mnie jakiś dziwny środek uspokajający. Zrobiło mi się gorąco i
poczułem senność. Jej oczy wyglądały znowu na niebieskie. Obróciła
nóż w dłoni i uśmiechnęła się. Czułem zapach podniecenia. Jak
grzejąca się suka.
- Chcę, żeby ci to sprawiło przyjemność - powiedziała.
M. DEAN BAYER
Podróż w czasie
Przypominając sobie, jak George Bradley o mały włos zostałby
potrącony przez samochód, Alonzo Webb niezwłocznie zorientował
się, że znalazł doskonałe rozwiązanie sprawy romansu swojej żony.
Zamorduje jej kochanka trzy dni temu.
Nikt nie przywiązywał większej wagi do eksperymentów, które
prowadził w piwnicy, i z całą pewnością nikt nawet nie podejrzewał,
że odkrył unikalną metodę podróży w czasie. Właściwie próbował
zbudować zupełnie inne urządzenie. Wszystko zaczęło się od tego, że
gdy umieścił w maszynie białą myszkę i rozpoczął próby, zwierzątko
zdechło. Nie mógł wyczuć uderzeń serca, przyłożywszy swój kciuk, a
na lusterku, które trzymał przy nosie i pyszczku myszy, nie pojawiła
się mgiełka. Wobec tego wyrzucił mysz do pojemnika na odpadki, ale
kiedy zabierał się do rozmontowania maszyny, usłyszał nagle mysie
piski, dobywające się z kubełka, a chwilami zanikające.
- O, do diabła - powiedział Webb i zaczął przemyśliwać całą
sprawę. Zajęło mu to sporo czasu, lecz po kilku dniach i większej
liczbie eksperymentów wiedział wszystko. Mysz naprawdę odbyła
podróż w czasie, a raczej odbyła ją jej astralna postać, pozostawiając
tu tylko swe martwe" ciało. Ażeby potwierdzić swe domniemanie,
Webb zbudował większą maszynę, dostał się do środka, zebrał całą
odwagę i wcisnął włącznik, żywiąc nadzieję, że zegar automatyczny,
który uprzednio nastawił, po upływie godziny skieruje go z powrotem
w jego cielesną powłokę.
Błysnęło światełko i, ku swemu zachwytowi, Webb stwierdził, że
urządzenie działa. Według kalendarza jego ręcznego zegarka cofnął
się w czasie o trzy dni i obecnie stał dokładnie w miejscu, w którym
maszyna będzie za kilka dni w przyszłości. Ciało miał przezroczyste,
jednakże stwierdził, że przekręcał klamki u drzwi z równą łatwością,
jak gdyby jego spektralne dłonie były z prawdziwego ciała. Wyszedł
na ulicę, gdzie przekonał się, że był całkowicie niewidzialny, lecz
mógł mówić i słyszano go, a także zachował dotyk i czucie. Temu
odkryciu towarzyszyły drobne przyjemności, gdyż mógł sobie
pozwolić na to, by wyszeptać prosto w ucho kilku kobietom:
Chodzmy kopulować", a także uszczypnąć je w pośladki. Kobiety
zatrzymywały się z szeroko otwartymi oczyma i rozdziawioną buzią,
rozglądając się wokół w paranoicznej frustracji.
Być może, pomyślał Webb, w taki właśnie sposób powstają
duchy: jako astralni podróżnicy w czasie, przybywający z przyszłości.
Krztusząc się ze śmiechu, Webb powrócił do swego laboratorium.
Wówczas przyszedł mu do głowy taki pomysł. Odnajdzie Mirandę,
troszeczkę ją postraszy, wyjawi swe odkrycie i prawdopodobnie w
swej dziwnej astralnej postaci będzie się z nią kochał. Czyż to nie
byłoby olśniewające? Być może ten niecodzienny pomysł pomoże mu
przezwyciężyć problemy z brakiem erekcji i przedwczesną ejakulacją.
Poszedł do góry szukać jej. Wtedy to właśnie ich znalazł.
Właściwie Alonzo Webb w ścisłym znaczeniu tego słowa nie był
zazdrosnym mężem, był za to egoistą. Kiedy więc zastał swego
sąsiada, jak w łóżku rypał Mirandę, był zdenerwowany, ale z innego
powodu. Obawiał się, by Miranda nie rzuciła go dla George'a, bo
wtedy skończyłby zle: sam musiałby gotować, sprzątać i troszczyć się
o siebie. Po ostatnim zawale serca wszystko sprawiało mu trudność i
łatwo się męczył, co było kolejnym powodem, dla którego cenił sobie
swą astralną powłokę: nie powodowała zmęczenia. Trzeba zacząć od
tego, że nigdy nie był w łóżku jak dynamit, a teraz jeszcze doszły
zawały serca, przez które działał tylko na pół gwizdka. Miranda
mogła zatem dojść do wniosku, że długi, twardy kutas bardziej jej
odpowiada.
Webba przyciągnęły do nich, do sypialni - jak pociąganą
sznurkiem zabawkę na kółkach - westchnienia i jęki. Drzwi od pokoju
były. lekko uchylone tylko na malutką szparkę, a kiedy ostrożnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]