[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ręce na szyję. Sama roztrzęsiona, chciała go pocieszyć, uspokoić,
złagodzić jakoś przerażenie i mękę. Nie wiedziała, co się z nią dzieje.
Przecież ten człowiek jej nie ufa, podejrzewa o najgorsze, a ona? Po-
winna zachować dystans, tymczasem reaguje zupełnie irracjonalnie.
Jednak to, co czuje Tyler, było teraz ważniejsze niż jej własne
uprzedzenia.
- Muszę ją odzyskać, Keelin.
- Wiem, wiem.
- Zrobię wszystko. Wszystko - powtórzył, muskając ustami jej
skroń - byle tylko mieć Cheryl z powrotem. - Dam, czego zażądają,
zgodzę się na ich warunki. - Przesunął palcem po policzku Keelin, a
ona odpowiedziała podobnym gestem. Zdziwiona własną śmiałością,
pogłaskała go po włosach.
Skąd w niej ta czułość, to pragnienie bliskości? Akurat w chwili,
kiedy powinna myśleć o zaginionej dziewczynie.
- Wiem, że Cheryl tak naprawdę nie chciała uciec ode mnie -
szepnął, jakby chciał się usprawiedliwić, zrzucić z siebie ciężar winy. -
Gdyby jej nie więzili, byłaby już w domu.
Keelin pokręciła głową.
- Cheryl uciekła, Tylerze. Zaufała ludziom, którzy teraz ją więżą.
ous
l
a
d
an
sc
Szukała u nich schronienia, żeby nie być z tobą. Zamiast się oszukiwać,
pomyśl, czy jest ktoś, do kogo mogła się zwrócić z prośbą o pomoc.
Czy któraś ze znanych ci osób mogła mieć motyw?
- Motyw? Ci dranie chcą pieniędzy. Po prostu. - Jaką miał
gwarancję, że Keelin nie chodzi o pieniądze? Odsunął się od niej
gwałtownie. - Ludzie są w stanie uczynić wszystko dla pieniędzy.
Tyler najwyrazniej kierował oskarżenie także przeciwko niej.
Keelin zacisnęła dłonie. Nie może pozwolić, by ją ranił. Musi być
twarda. Tymczasem ten prawie obcy człowiek zdążył już stać się jej
bliski.
- Tu chodzi o coś więcej, nie tylko o pieniądze - wykrztusiła,
walcząc z kłębiącymi się w jej duszy uczuciami. Usiłowała
przypomnieć sobie w miarę dokładnie zasłyszane we śnie słowa. -
Mężczyzna mówił, że chce ci pokazać, jak to jest poczuć się zależnym
od innych.
- Chcesz powiedzieć, że ktoś postanowił mnie ukarać,
posługując się Cheryl?
- Tak mi się wydaje.
- Dobry Boże, co ja takiego strasznego zrobiłem, żeby moje
dziecko musiało teraz cierpieć za moje grzechy?
Keelin zadawała sobie to samo pytanie. Brock niespokojnie
krążył po gabinecie Tylera. Czekał. Pam powiedziała mu, że Leighton
dzwonił: lada chwila powinienem się pojawić w biurze. Brock zerknął
na swojego rolexa. Minęło osiemnaście minut. To niepodobne do Ty'a,
zawsze był niezwykle punktualny, ale w ostatnich dniach wszystko
ous
l
a
d
an
sc
stanęło na głowie, nic nie szło tak, jak powinno.
Wyjrzał przez okno wychodzące na Lincoln Park. Beztroscy
ludzie, zmierzający spokojnie do swoich zajęć. Dzień jak co dzień?
Przeciwnie - dzień całkowicie inny, wyjątkowy. Jeśli Tyler nie chce
kłopotów, musi przystać na propozycję Brocka.
- Jest jakaś poczta? - rozległ się tubalny głos. Brock obrócił się
gwałtownie w stronę uchylonych drzwi.
Nie miał pojęcia, jak to się stało, ale nie usłyszał kroków Tylera.
Pocił się jak mysz. Nie lubił konfrontacji. Nigdy nie był w tym dobry, a
Leighton był twardym przeciwnikiem.
- Listonosz był przed chwilą. Sara pewnie sortuje jeszcze
korespondencję. Za chwilę powinieneś mieć swoje listy na biurku -
powiedziała Alma.
- Poproś, żeby się pospieszyła - zawołał Tyler, zamykając drzwi
gabinetu.
- Dyryguje i rządzi wszystkimi wokół, jak zawsze, pomyślał
Brock, obserwując wspólnika. Nie sprawia wrażenia człowieka, na
którego spadło nieszczęście, który lękałby się o życie swojego
jedynego dziecka.
Dopiero teraz Tyler dostrzegł stojącego przy oknie Olandera.
Zmarszczył czoło.
- Brock. Co tutaj robisz? - Położył teczkę na biurku.
- Czekam na ciebie. Chcę dokończyć rozmowę, którą zaczęliśmy
wczoraj.
- Prosiłem cię, żebyś dał mi trochę czasu.
ous
l
a
d
an
sc
- Odwlekanie decyzji nic nie da. - Pomimo ogarniających go
skrupułów, nie zamierzał się wycofać.
Ty usiadł, spojrzał na niego zamyślony.
- Uważałem cię dotąd za przyjaciela.
- Byliśmy przyjaciółmi. Cholera, nadal jesteśmy. Współczuję ci,
ale tu chodzi o interesy.
Brock nie chciał ciągle pozostawać w cieniu Leightona.
Nadarzała mu się właśnie okazja, której nie zamierzał wypuścić z ręki.
Jeśli Ty nie zgodzi się na jego odejście...
- Wybacz, ale wobec tego, co zamierzasz, trudno mi uwierzyć w
deklaracje przyjazni.
- Powiedzmy, że nasza przyjazń przechodzi kryzys, podobnie jak
nasza spółka. Być może uda nam się uratować tę pierwszą, jeśli
rozstaniemy się polubownie, bez kłótni i pretensji.
- Gdybyś był przyjacielem, zaczekałbyś, aż Cheryl się odnajdzie.
- Co może nigdy nie nastąpić.
Zapadło ciężkie, pełne napięcia milczenie. Brock poczuł się
nieswojo: mógłby przysiąc, że wspólnik pobladł. Tyler zesztywniał.
Jego oczy zmieniły się w dwie bryłki lodu.
- Jak śmiesz mówić coś podobnego - syknął. - Znajdę córkę.
Wróci do domu cała i zdrowa. Mogę się z tobą założyć o twoje udziały.
- Nie zamierzam się zakładać. Chcę spakować swoje manatki i
wycofać się. Chcę swoją połowę. Wszystko podzielimy równo: aktywa
firmy, klientów, kontakty. Wszystko.
- Obiecuję, że wrócimy do tej sprawy, kiedy będę gotowy.
ous
l
a
d
an
sc
Kiedy on będzie gotowy. Typowe dla Ty'a. Zawsze musi o
wszystkim decydować. Brock, wściekły jak wszyscy diabli, wypadł bez [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl