[ Pobierz całość w formacie PDF ]
97
RS
Charlie Hanson dalej strzygł swój żywopłot, dzieci u Clarków
popiskiwały...
Seth znalazł ją w tej pozycji pół godziny pózniej. Spała z głową na
stole, na podłożonym ramieniu. Było w jej pozie coś, co go wzruszyło.
Spojrzał na gozdziki, które przywiózł z miasta. W drugiej ręce dzierżył
pudło z pizzą.
Przysiadł na wolnym krześle. Jeszcze przez chwilę nic się nie działo,
jednak Hanna musiała przez sen coś poczuć, bo poruszyła się i, nie
podnosząc głowy, uchyliła powieki.
- Mmm, co za zapachy... - wymruczała.
- Pizza - uśmiechnął się, popychając palcem pudło po stole. - Mam
nadzieję, że lubisz pizzę pepperoni.
Wyprostowała się na krześle.
- Wcale nie musiałeś tego robić - powiedziała. - Ja właśnie
zamierzałam gotować obiad.
Wzruszył ramionami.
- No cóż. Nie ma obowiązku jej jeść. Wyrzucimy, chcesz?
Złapała go za rękę.
- Mowy nie ma! Zostaw to albo zginiesz. Uśmiechając się, siadł z
powrotem i obserwował, jak węszyła, uchylając wieczka tekturowego
pudła. Całą kuchnię wypełniła woń ostrych przypraw i sosu
pomidorowego.
Hanna zaczęła wykładać placek na talerze, gdy zaskoczył ją
ponownie, wręczając bukiet gozdzików, który trzymał dotąd za plecami.
Znieruchomiała i zaraz rozjaśniła się.
- Jakie śliczne! Seth, ależ mnie rozpieszczasz...
98
RS
- Nie rozpieszczam, tylko przepraszam... To z powodu ciotki. W
końcu wyjechała przeze mnie.
- Czy ja wiem... - zawahała się. - No, w każdym razie bardzo ci
dziękuję. - Wzięła bukiet z jego rąk i zanurzyła w nim nos. Wstała i
zaczęła szukać w kredensie wazonu.
- Słuchaj, Hanno... - Podszedł do niej. - Powiedz, co mógłbym
zrobić, żeby sprawy między tobą i ciotką jakoś się wyprostowały. - Starsza
pani nie wzbudziła w nim sympatii, ale dla Hanny gotów był na wiele. -
Wynająć billboard i zamówić okolicznościowy plakat? A może samolot z
bannerem Przepraszam"? Podpisać cyrograf krwią?
- Oj, Seth - pokręciła głową. - Nie szalej... Nic nie musisz. Ciotka
Martha bywa naprawdę irytująca, już ja to wiem najlepiej. Ale nie jest
pamiętliwa.
- Czyżby?
Podstawiła wazon pod kran.
- No, może jest częściowo pamiętliwa. - Umieściła kwiaty na stole. -
Tego, że ją nazwałeś kimś bez serca", łatwo nie przełknie.
Westchnął.
- Co mnie podkusiło? - Przeczesał włosy.
- Wiesz? - uśmiechnęła się. - Chociaż właściwie...
- Właściwie co?
- Właściwie to było niezłe!
Spojrzał na nią okrągłymi oczami.
Usiadła przy stole i przysunęła do siebie kwiaty. Zanurzyła w nich
twarz.
99
RS
- Nikt nigdy jeszcze nie stawał tak w mojej obronie. To znaczy, nikt
od czasu, jak byłam w piątej klasie i Tommy Belgarden - podniosła głowę
- ...dał w nos Joeyowi Wintersowi. Bo Winters skradł mi drugie śniadanie.
Seth sięgnął przez stół i wziął ją za rękę. Przesunął kciukiem po
kostkach jej dłoni.
- Dzielny Tommy - pochwalił. - Dobry chłopak. Spojrzała na ich
złączone ręce.
- Ciotka nie zawsze była taka... - zaczęła. - Kiedy byłam małą
dziewczynką, często nas odwiedzała i nieraz dostawałam od niej różne
drobiazgi. Mam taką indyjską szkatułkę, w której są tajemne szufladki...
Miałam siedem lat, kiedy mi ją kupiła.
Hanna uśmiechnęła się do wspomnień, po czym westchnęła.
- Minął rok i wyszła za wujka Lloyda, który mieszkał w Bostonie.
Wtedy się zmieniła. Rzadziej się uśmiechała i rzadko nas odwiedzała.
Kiedy mama umarła, uparła się, żebym zamieszkała u nich. A jeszcze
bardziej na to nalegała, kiedy ja się rozwiodłam i prawie jednocześnie
umarł wujek. - Uniosła wzrok. - Ale przecież moje miejsce jest tutaj,
prawda? Nieważne, jak ciężko miałabym pracować, oszczędzać i tak
dalej...
Chciał jej powiedzieć, że znalazł już sposób na jej kłopoty, ale się
wstrzymał. Przecież ona tak stanowczo opiera się pomocy z jego strony.
Wobec tego nie powie na razie, że zadzwonił do kilku agencji. Czasem
warto być uprzejmym, grzecznie pukać do drzwi i czekać. W innych
wypadkach, gdy się nie ma czasu, drzwi można wyłamać. Dziś właśnie
Seth poradził sobie w ten sposób. Bo czas jest tym, na czym jemu i Hannie
najbardziej zależy.
100
RS
Ręka jej wydawała się w jego dłoni taka mała... On jednak wiedział,
że w tej rączce drzemie spora siła... W istocie nie spotkał nigdy kobiety,
którą by podziwiał bardziej niż tę właśnie, żadnej, która by mu tak
zawróciła w głowie, jak Hanna.
- Wiesz co... - Wysunęła dłoń. - Jeszcze chwila, a pizza będzie
zimna. Bierzmy się do jedzenia.
Seth patrzył, jak ze smakiem je, i sam też poczuł wielki głód. Ale nie
był to głód jedzenia - w każdym razie nie w pierwszej kolejności.
Nałożył sobie kawałek placka.
- Przepraszam - odezwała się po chwili - że tak starałam się ciebie
stąd wyprawić. - Uśmiechnęła się. - Może nie powinnam była...
- Nic się nie stało. - Machnął ręką uzbrojoną w widelec. - Dzięki
temu obejrzałem miasteczko i nawet pogadałem trochę z ludzmi. - Wbił
widelec w pizzę. - Czy wiedziałaś, że June i Bob Chase'owie spodziewają
[ Pobierz całość w formacie PDF ]