[ Pobierz całość w formacie PDF ]

problem. Je\eli Faron bez entuzjazmu myślał o nowej fascynacji Armasa, to na pewno nie z
tego powodu. Zresztą czy mo\na mówić o nowej fascynacji? Wszak Armas dotychczas nie
interesował się \adną dziewczyną! Jak te\ się to skończy? Faron jeszcze nie zapomniał o
Talorninie, który chciał zmusić Rama do poślubienia Lenore i tak bardzo się opierał przed
tym, by szef Stra\ników związał się z Indrą. Gdy powrócą do domu, Faron będzie musiał
powa\nie rozmówić się z ojcem Armasa, Stra\nikiem Góry.
Jeśli w ogóle tam wrócą.
Rozejrzał się za Armasem, lecz chłopak dawno ju\ zniknął. Pognał jak wicher, \eby
ocalić Kari.
- Chodzcie - powiedział Faron do pozostałych przyjaciół. - Musimy wejść do
pojazdów, ale ty, Yorimoto, staniesz przy drzwiach i wpuścisz tych dwoje, kiedy przyjdą.
Madragowie, Heike, przygotujcie Juggernauty do walki!
Wsiedli do pojazdów, z oczu Siski i Sassy biło przera\enie. Co się teraz z nimi stanie?
Armas pędził, jakby to była sprawa \ycia i śmierci. śycia Kari.
Gdzie oni się schowali? Tam, pod tamtym nawisem?
Rozwścieczone hordy złych mocy słychać ju\ teraz było znacznie bli\ej, nikogo
jednak jeszcze nie widział.
Kari, gdzie ona się podziała? Jest wreszcie ten nawis, dzięki Bogu! Pobiegł tam co sił
w nogach.
I stanął jak wryty.
Jama okazała się pusta.
- Nie - szepnął. - Nie, och, nie!
Płytką grotę pod skalnym nawisem łatwo dało się przeszukać, Armas rozglądał się
dokoła jak szaleniec. Nie, niemo\liwe, \eby Kari ukryła się gdzie indziej.
Zniknęła.
Zniknęła?
W jednej chwili straszna prawda dotarła do jego świadomości.
Potworni niewolnicy nie mogli jej uprowadzić, wszak jeszcze tu nie dotarli.
Faron?
Tak, to Faron zaklęciami spowodował jej zniknięcie.
Nie, nie mogło tak być, to niemo\liwe, to nie mogło się stać!
Ogarnęła go silna nienawiść skierowana do Farona. Musi to odwołać, Kari przecie\
nie chciała...
Ale przecie\ to właśnie powiedziała na głos, w dodatku zaledwie na chwilę przed
odejściem Armasa. Chciała zniknąć ze względu na niego!
I Faron to zrobił, sprawił, \e zniknęła, tymi rytuałami przeznaczonymi dla innych.
Kari tak\e porwał wir, który wciągnął tamtych.
Nie!
śal przytłoczył Armasa tak mocno, \e zapomniał o własnym bezpieczeństwie. Nie
miał ju\ ochoty \yć teraz, kiedy Kari nie było, winien był jednak ojcu i matce, a tak\e
wszystkim innym uczestnikom ekspedycji, wyjaśnienie, co się stało z Kari i z nim.
Dlatego zawrócił do Juggernautów. Biegł, by nie nara\ać na niebezpieczeństwo \ycia
przyjaciół, mo\liwe wszak, \e wyruszyliby go szukać. Nie bardzo jednak widział, gdzie jest,
płacz ściskał go w gardle, gniew rozsadzał piersi. Rozumiał, \e nie mo\e obwiniać Farona za
to, co się stało, musiał jednak znalezć kogoś, kto był temu winien. Kogoś, przeciwko komu
mógł skierować gniew, kogo mógłby ukarać.
Mo\na mówić wiele złego o zemście, lecz myśl o niej przynajmniej na pewien czas
jest w stanie przytłumić \al.
Dotarł do J1 i Yorimoto wpuścił go do środka. Drzwi zamknęły się za nim z
trzaskiem.
- Nie, nie zamykaj tak starannie - zaprotestował Armas. - Bo mo\e ona przyjdzie.
Wiedział jednak, \e tak się nie stanie, przecie\ nigdzie jej nie było.
Pojawił się Faron z resztą przyjaciół. Pytania, zdziwienie.
Armas zasypał Farona oskar\eniami. Dlaczego nie przewidział, \e Kari...
Faron słuchał spokojnie, a\ wreszcie powiedział:
- Armasie, zaczekaj chwilę, czy sam nie ponosisz przynajmniej w pewnym stopniu
winy za to, co się stało?
Armas wiedział o tym, miał świadomość, \e powinien był uprzedzić, i\ zabiera Kari i
oddalają się od pojazdu. Nie powinien był te\ zostawiać jej samej w dolinie, zresztą w ogóle
w sytuacji takiego zagro\enia nie powinni wypuszczać się nigdzie tylko we dwoje.
Gniew ustąpił, zastąpiło go zmęczenie.
- Przepraszam - rzekł cicho.
- Idz do siebie, Armasie - rzekł Faron. - Rozumiemy, \e przez jakiś czas zechcesz
zostać sam.
- Nie, wcale nie chcę być sam - zaprotestował chłopak. - Chcę walczyć! Muszę w jakiś
sposób zagłuszyć ten straszny smutek.
- Dobrze, idz więc do Chora, wraz z nim będziesz bronił wie\y. Yorimoto, ty
dołączysz do Ticha, a wy, dziewczynki...
- Nie - przerwała mu Siska. - Za długo ju\ byłam bierna, zajmując się tylko Tsi. Dajcie
mi obezwładniającą broń, w ten sposób najlepiej będę nad nim czuwać.
- Tak trzeba mówić - pochwalił ją Faron zadowolony. - A teraz wszyscy na
posterunki! Dzika horda ju\ nadciąga.
Ochrypłe wrzaski dobrowolnych niewolników rozlegały się niepokojąco blisko.
Czekali w napięciu.
9
Wrota zatrzasnęły się za dziewięciorgiem uczestników wyprawy, którzy musieli
przejść przez Górę Zła by dotrzeć do celu: do miejsca, gdzie przebywali niewolnicy, i do
zródła jasnej wody.
Stanęli, usiłując wyczuć panującą tu atmosferę.
Znajdowali się w jakimś korytarzu, otaczała ich ciemność zupełnie jak w grobie.
Wyraznie dało się zauwa\yć, \e ten korytarz jest rzadko u\ywany.
Gdy jednak ich oczy przywykły do mroku, dostrzegli jaśniejszą smugę gdzieś z
przodu, najprawdopodobniej szczelinę w skale, przez którą odrobinę jaśniejsza ciemność Gór
Czarnych sączyła się do środka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl