[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Mnie nie wolno.
 Ale mademoiselle nie ma w domu.
85
Danielle nie wiedziała, co zrobić. Walczyło w niej przerażenie ze szczerą chę-
cią, żeby się pobawić z rówieśnikami.
Nagle drgnęła i skuliła się jak od ciosu. Na schodach dały się słyszeć kroki.
 Claude idzie! O, co my zrobimy?
 Kto to jest?
 Służący. On jest zawsze wściekły.
 Ale to chyba nic nie szkodzi, że my tutaj jesteśmy?
 Owszem. On mnie zabije. I was też może zabić.
 Schowamy się w szafie.
 Czy to wolno?  spytała w panice.
Ale jej goście wpełzli już do wnętrza wielkiej szafy. Taran wysunęła jeszcze
rękę i wciągnęła do środka piękną haftowaną sukienkę Danielle. Oboje z Ville-
mannem trzymali drzwi od środka. Całkiem szczelnie nie dały się zamknąć i Vil-
lemann musiał trzymać tak mocno, że aż mu palce zdrętwiały.
Mieli tylko nadzieję, że nie zaczną kichać wśród tych zwiewnych sukienek,
które łaskotały ich w nosy.
Służący wszedł do sypialni i zapytał ostro:
 Co to za hałasy tutaj?
Danielle nie odpowiedziała. Zamknięci w szafie mogli sobie wyobrazić, jak
bardzo się boi.
 Jej wysokość niepokoją jakieś głosy. I tupot nóg.
A myśmy tylko szeptali i nie mieliśmy odwagi nawet się ruszyć, pomyślała
Taran. Danielle, powiedz, że tańczyłaś i że mówisz sama do siebie, prosiła w my-
śli.
 Odpowiadaj!  ryknął nagle służący.
Nareszcie Danielle otworzyła usta.
 Ja. . . Ja. . . Nie wiem.
Słyszeli, że płacz dławi ją w gardle. Najwyrazniej Danielle nie umiała kłamać.
Po prostu uważała, że nie ma do tego prawa, że jej nie wolno.
Claude zbliżył się do szafy. Rodzeństwo stało wstrzymując dech z twarzami
wykrzywionymi z napięcia. Rozległo się głośne plaśnięcie i stłumiony jęk Daniel-
le, po czym kroki służącego skierowały się ku drzwiom.
Kiedy wyszli z szafy, Danielle pociągała nosem. Na policzku miała czerwony
ślad.
Villemann, nie zastanawiając się, uściskał ją. Spragniona serdeczności dziew-
czynka wybuchnęła płaczem.
 Będzie chyba najlepiej, jeśli stąd pójdziemy  szepnęła Taran niepewnie.
 %7łeby cię nie narażać na więcej nieprzyjemności.
Nie, nie odchodzcie, mówiły zapłakane oczy dziewczynki, ona sama zaś wy-
krztusiła mężnie:
86
 Możemy. . . możemy iść na strych. Tam nikt nas nie zbędzie słyszał. Z Ra-
faelem też tam byliśmy kilka razy, kiedy wiedzieliśmy, że przez jakiś czas nikt
nas nie będzie szukał. Ale kiedy on umarł, nie odważyłam się iść sama.
 Jak dawno temu on. . . ?
 Niedługo minie rok. Ale mnie nie wolno odwiedzać jego grobu. Chciała-
bym położyć tam kwiaty, ale mi nie pozwalają. Trzeba o nim zapomnieć, ponie-
waż był szalony i ściągnął taki wstyd na rodzinę.
 W jaki sposób ściągnął ten wstyd na rodzinę?  zapytał Villemann.
 On mówił o tym, że widuje duchy. Mówił o tym gościom, którzy do nas
przyjeżdżali. I służbie. A to nie wypada. Tatuś i maman byli strasznie zli, maman
wstydziła się tak bardzo, że nie pokazywała się przez wiele tygodni. A potem
Rafael umarł. Służące mówią, że to te duchy przyszły i go zabrały.
 I co, nie wolno ci nawet odwiedzać jego grobu?  pytała Taran wstrzą-
śnięta.  Bardzo dziwne! Chodz, przemkniemy się na strych.
Ostrożnie uchylili drzwi i wyjrzeli na korytarz. Danielle z policzkami płoną-
cymi z powodu tej niedozwolonej wyprawy wymknęła się za nimi. Villemann na
palcach podszedł do schodów prowadzących na strych. Dziewczynki zrobiły to
samo i Danielle czuła się niebywale dzielna.
Była zarazem podniecona i przerażona. Takiego nieposłuszeństwa nie dopu-
ściła się od śmierci Rafaela i blizniaki domyślały się, że w życiu tych dwojga
samotnych dzieci był przede wszystkim strach i prawie wcale nie było radości.
Jak cichutkie myszki minęli piętro służby, a kiedy znalezli się na strychu, Da-
nielle stała się swobodniejsza. Nie oglądając się poszła w kierunku skrzyń z za-
bawkami.
 Bardzo dobrze  powiedziała.  Skoro Claude był niedawno w moim
pokoju, to teraz przez jakiś czas się nie pokaże. A o tej porze na piętrze dla służby
nie ma nikogo, więc nikt nas tu nie usłyszy.
Pokazała im swoje stare zabawki, wzruszona, że może je znowu oglądać.
Wszystko wskazywało na to, że nie przychodziła tu od dawna.
 Opowiedz nam o Rafaelu  poprosiła Taran.  Ja myślę, że ty sama po-
trzebujesz z kimś o nim porozmawiać. Bez przerwy przecież o nim myślisz, a nie
wolno ci powiedzieć ani słowa. To naprawdę bezlitosne! Wiem bardzo dobrze,
co czujesz, bo to jest tak samo, jak kiedy człowiek nie może opowiedzieć o pre-
zencie, który chce komuś dać, i o mało nie pęknie z dumy i z chęci zwierzenia
się.
 Opowiedz, bardzo prosimy  poparł siostrę Villemann.
Danielle milczała długo. W końcu szepnęła:
 On był najmilszym człowiekiem na świecie. Był marzycielem. To on na-
uczył mnie czytać swoje książki i wiersze, które napisał.  Po chwili dodała
ledwie dosłyszalnie:  Tak strasznie mi go brakuje!
 No a twoi rodzice? Czy oni nie są sympatyczni?
87
 O, tak, z pewnością są  szepnęła z wahaniem.  Ale ja ich nie znam.
Tata nigdy na mnie nie patrzy, a maman ma ból głowy albo co innego. Prawie
nigdy ich nie widuję. Chyba tylko wtedy, kiedy trzeba mnie przedstawić gościom.
No i przy stole, oczywiście. Ale tam przecież nie mogę się odzywać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl