[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zrozumiałem, że mówi tak do mnie. Przez moment pojawiła
się w mojej głowie myśl, że on i jego podopieczni
przeszli na jakiś pogański kult solarny i dlatego umierają
opalając się. Odgłosy zdrowaśki wciąż dobiegały zza krzaka.
- Słońce - powtórzył ksiądz. - Przecież to jest
wiara, a nie żadna wiedza. Pewnie, że się wierzy. I pewnie,
że nie ma się pewności. Jest wiara, ale jest wciąż
i strach i wątpliwości, i niepewność. Wiara bez strachu
i wątpliwości to nie jest wiara. To jest choroba psychiczna.
Przecież człowiek, który przychodzi do pana
i mówi, że wie, że dwa tysiące lat temu ktoś chodził po
wodzie, to wariat jest.
- I ksiądz to mówi?
- Panie, ja w to wierzę. Ja wierzę, że on chodził po wodzie.
- Wierzyć można. Można wierzyć, że jest moc i siła
większa i mądrzejsza od człowieka. Ale
pewności mieć nie można, to by szaleństwo było.
- Dobrze, ale może jednak lepiej, żeby umierali
w szpitalu... Przecież jak w końcu umrą, to
ksiądz do szpitala dotransportuje?
Popatrzył na mnie jak nie na człowieka, tylko
jak na inną istotę i chyba raczej gorszą.
- Słońce - powiedział. - Słonko, słoneczko. Idz lepiej
do domu. Szybko.
- Przepraszam - powiedziałem. - Ja się ostatnio
zrobiłem bardzo spokojny, bez kłopotu nawet najgorsze
rzeczy potrafię sobie wyobrazić i spokojnie o tym
myśleć. Jak ksiądz powiedział, że słońce, to nie
zrozumiałem... Od razu wyobraziłem sobie najgorsze. To
znaczy, zrozumiałem dosłownie.
- Oni przecież nie rzężą tutaj, nie są w agonii. Im
parę miesięcy zostało, może rok. I chcą to przepędzić na
słoneczku. Tak oni umierają. I ty też tak umierasz, chociaż
jeszcze nie wiesz.
Nie zapytałem, dlaczego.
- %7łycie to czekanie na śmierć - wyjaśnił. - A czekanie
na śmierć, to umieranie.
- Ale tylko starsi ludzie...
- Jacy starsi ludzie! - krzyknął ksiądz, aż zdrowaśka
za krzakiem ucichła.
Chciałem powiedzieć: "Ale tylko starsi ludzie są
tak dobrze świadomi". Ale nie zdążyłem.
- Jacy starsi ludzie! - krzyczał ksiądz. - To nie
starsi ludzie! To są chłopcy i dziewczyny, tacy jak i pan,
Tylko im ciało się popsuło, zdeformowało się. Widzisz
to przedstawienie na temat ludzkiej nędzy? Z obrzydliwością
i pomarszczeniem? Nawet "Zdrowaś Mario" nie
potrafią wybełkotać. To jest najgorsza zbrodnia ludzkości,
że coś takiego się ludziom dzieje. Widzisz,
Szatan gorszy od Hitlera, bo to przez Szatana, przez
węża. jest to starzenie się. I nie tylko starzenie się
przez niego. Przez niego jest też starość. To on wmówił
ludziom, że jest coś takiego, jak starość. %7łe starość to
jakaś inność, że ludzie starzy są inni niż młodzi. To on
wmawia ludziom, że jest coś takiego, jak młodość! My,
młodzi jesteśmy wspaniali, piękni, zdolni, panie, 1 " bezinteresowni,
i świat zmienimy, jak nam się będzie podobało.
I będziemy się w rajskich rozkoszach pławić, a jak kogoś
Szatan popsuje, zdeformuje, pomarszczy, to dla niego
eutanazja. %7łeby nie musieć na niego patrzeć. Bo trudno
jest młodym patrzeć na starych. Lepiej nie widzieć. Lepiej
nie myśleć, jakie to jest niesprawiedliwe, że ja sobie
jeszcze pożyję, a oni umrą.
- Ciszej, proszę księdza. Oni słyszą.
- Tak, słyszą. A co, chciałbyś, żeby nie wiedzieli, jacy
są i Co się z nimi dzieje? Chciałbyś ich ogłupić? %7łeby
umierali głupsi? To też jest eutanazja, słonko. A tu
nie będzie żadnej eutanazji. %7ładnej dobrej śmierci. Bo
śmierć jest zła. Tyle, co ja mogę zrobić, to jest
zamało. Mogę im tylko trochę ulżyć. Tylko trochę
pocieszyć. Pocieszyć bez ogłupiania jest trudniejsze niż
zwykłe małe pocieszenie. Maleńkie. Może takie,
wreszcię poczują Boga, Bożą sprawiedliwość. To jest
bardzo mało. Ale to jest ważne. Nie te wielkie rzeczy.
Nie pracowanie w agencjach, robienie filmów, pisanie
książek, mnożenie pieniędzy. Ani nawet budowanie
kościołów, za twoim przeproszeniem. Nie tworzenie
nowego świata, nowych rzeczy, nowych błyskotek,
bo każde pokolenie w końcu stanie przed
czarną dziurą. Przed śmiercią. I znowu trzeba
będzie robić drobne, małe, ważne rzeczy. Dawać małe pocieszenie
zamiast wielkiego ogłupienia.
- Rozumiem.
- Nie wyglądasz, jakbyś rozumiał.
- Bo ja, proszę księdza, zawsze jestem taki spokojny.
Od kiedy odkryłem Boga.
W domu zabrałem się za prasowanie. Miałem ambitny plan,
aby wyprasować sobie wszystkie ubrania.
Moją słabą stroną jest to, że nie umiem prasować
A ubrań mam dużo. Podstawowym problemem podczas
prasowania są fałdy. Choćbym nie wiem ile prasował,
zawsze gdzieś tworzy się fałda o ostrym grzbiecie,
zwana czasem zapraską. Przeważnie jest to gdzieś koło
rozporka albo koło brzegu nogawki, albo koło brzegu
rękawa, albo przy kołnierzyku, albo na ramionach, czyli
w newralgicznych punktach.
Dlatego zwykle prasuję bardzo długo i dzięki mojemu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl