[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w swoje namiętności, z którymi nie chce w żaden sposób zerwać, będzie przedstawiał sobie
i innym racje rozumowe, aby uzasadnić słuszność ulegania swojej żądzy. Negatywne skutki
swojego uwikłania często usiłuje też przerzucać na innych, obwiniając ich o swoje własne
nieszczęście.
Prośmy gorąco najpierw o takie poznanie siebie, które pozwoliłoby nam dotknąć wszystkich
nieuporządkowanych przywiązań, wszystkich naszych żądz. To one czynią nasze serce
ubitym i twardym miejscem, które uniemożliwia owocne przyjęcie Słowa Bożego.
Odrzucenie zaś Słowa sprawia, że wejście w proces prawdziwego wewnętrznego nawrócenia
staje się niemożliwe.
Prośmy o odwagę wejścia w naszą sytuację egzystencjalną i o głębokie pragnienia duchowej
przemiany. Odważne oddawanie Bogu przywiązań naszego serca może zrodzić w nas wielką
siłę wewnętrzną. Siła ta pozwoli nam radykalnie zerwać z tym, co nas od Boga odgradza.
3. Postawa drugiej pary ludzi
Także druga para ludzi pragnie zrzucić z siebie przywiązanie. Chcą to jednak uczynić w ten
sposób, aby zatrzymać dla siebie nabytą rzecz. Pragną, aby raczej Pan Bóg poszedł za tym,
czego chcą oni sami. Nie decydują się na porzucenie nabytej rzeczy, nie chcą też naprawdę
postępować zgodnie z wolą Bożą (por. D, 154).
W postawie drugiej pary widzimy pewną inicjatywę i pewien wysiłek zmierzający do
znalezienia jakiegoś wyjścia z powstałej sytuacji konfliktu wewnętrznego. Nie przejawia się
to jednak w jednoznacznym wyborze, lecz w podejmowaniu jedynie połowicznych środków.
Z pomocą tych połowicznych środków chcieliby oderwać się od przywiązania i jednocześnie
zachować posiadane dobra.
W przypowieści o siewcy Jezus porównuje tę postawę do ziarna, które pada na skałę
i między ciernie. Inne ziarno padło na miejsce skaliste, gdzie nie miało wiele ziemi i wnet
wzeszło, bo nie było głęboko w glebie. Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i nie mając
korzenia, uschło. Inne znów padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że
nie wydało owocu.
Cechą charakterystyczną tej drugiej postawy jest niestałość wewnętrzna, zmienność
nastrojów i zachowań. Z tej zmienności płynie niewierność usłyszanemu słowu.
To o takiej właśnie postawie Zwiadek wierny i prawdomówny prorokuje w Apokalipsie:
Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący (Ap 3,
15). Być letnim, czyli ani zimnym, ani gorącym, to zatrzymać się w swoim rozwoju
duchowym; rozpocząć i nie dokończyć; powiedzieć najpierw tak i zaraz dorzucić swoje ale.
W postawie drugiej pary istnieje jakaś wewnętrzna nieprzejrzystość, czy wręcz pewna forma
zakłamania moralnego. Sprawia ona, iż łatwo tłumaczymy się przed sobą i przed Bogiem
z naszych dwuznacznych zamiarów i decyzji. Tłumaczymy sobie: mimo wszystko coś robię
w życiu duchowym, staram się być uczciwy, widoczne są przecież jakieś znaki mojego
wysiłku. Aatwo uspokajamy swoje niepokoje wewnętrzne i wyrzuty sumienia tym, iż ziarno
jednak kiełkuje. Skoncentrowani na samym kiełkowaniu ziarna, zapominamy o potrzebie
dojrzewania, kwitnięcia i wydawania owoców.
Jeżeli nawet ulegamy chwilowo takiemu dwuznacznemu rozumowaniu, to jednak nasze
zakłamanie ma swoje granice. Przychodzi bowiem moment, w którym zaczynają dochodzić
do głosu te uczucia i myśli, które odsłaniają nasze wewnętrzne półprawdy, nasze
okłamywanie siebie, nasze okłamywanie innych, próby okłamywania Boga.
Brak konsekwencji w naszej postawie sprawia, iż zamiast szukać przyczyn naszych
przykrych i bolesnych stanów w nas samych, zaczynamy obwiniać innych. Zamiast badać
glebę swego serca, zaczynamy oskarżać bliznich, zaczynamy ich obwiniać za nasz stan
nieszczęścia i niezadowolenia z siebie.
W obecnej kontemplacji pytajmy siebie o skaliste miejsca w naszym sercu; miejsca,
w których brak urodzajnej ziemi dla ziarna. Brak urodzajnej ziemi, to brak otwartości na
Słowo, brak pełnej szczerości wewnętrznej, brak skupienia wewnętrznego, brak hojności
wobec Boga.
I chociaż na nieurodzajnej ziemi ziarno nie może wydać owoców, bujnie rosną na niej
chwasty i ciernie. Są to nieraz ludzkie nierozpoznane jeszcze wady, jakieś głębokie
nierozwiązane problemy, stare niezagojone zranienia, jakieś boleśnie przeżywane nałogi
i przywiązania.
Ziarno Słowa Bożego, które w takiej sytuacji pada w serce człowieka, staje się jego wielką
chwilową nadzieją. Wzrasta szybko. Pierwsze dni, tygodnie, czy może nawet miesiące
wzrastania (rzadziej już lata) przynoszą wiele duchowych pocieszeń, a nieraz wręcz euforii.
Niektórym osobom wydaje się wówczas, że ich problemy nagle gdzieś zniknęły. Aatwo
i szybko składają deklaracje i świadectwa swojego głębokiego wewnętrznego uzdrowienia.
Wydaje im się bowiem, że problemy, które narastały przez dziesiątki lat, nagle przeminęły.
Czują się wewnętrznie wolne, pełne pokoju i radości. Czas jednak odsłania, że wszystko to
wzrasta na ziemi płytkiej, nieurodzajnej. Po pewnym czasie odczucia wewnętrznego
uzdrowienia i przemiany nagle przechodzą. Rodzą się uczucia wręcz przeciwne. Powracają
dawne niepokoje. Do starych lęków i obaw dochodzi nierzadko uczucie kolejnego
rozczarowania sobą, religią, bliznimi. Rodzi się nierzadko jeszcze większa nieufność wobec
potrzeby szukania odpowiedniej pomocy ludzkiej i boskiej.
Z tej sytuacji zagubienia i jednocześnie uwikłania nie ma wyjścia, dopóki człowiek nie
uświadomi sobie braku konsekwencji, jaki charakteryzuje postawę drugiej pary ludzi. W tej
postawie tkwi bowiem jakaś radykalna niechęć do przemiany wewnętrznej, niechęć do
rzeczywistego nawrócenia duchowego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]