[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wyprowadziłem się, wystąpiłem o rozwód. Romans
nie trwał długo i Erin chciała, żebym do niej wrócił.
Była w ciąży. Nie uznawałem dziecka za moje, mimo
że istniała taka ewentualność.
Sara słuchała w milczeniu. Nie chciała mu przery-
wać.
Zaproponowałem ugodę, chciałem jej dać hojną
odprawę, ale dla Erin to było za mało. Pewnego dnia,
kiedy dziecko miało już trzy miesiące, przyjechała do
mnie do pracy. Wdarła się do gabinetu, wymachując
wynikami testu DNA na ojcostwo, dowodzącego, że
Phoebe jest moją córką. Jej adwokat przygotował
umowę, na mocy której, zamiast z góry ustalonej
sumy na jej utrzymanie, godzę się na odpis pewnego
procentu przyszłych zarobków. Ben potrząsnął
głową. Wściekłem się. Ona chciała wyciągnąć ode
mnie jak najwięcej i wykorzystywała bezbronną is-
totę dla osiągnięcia celu. Pokłóciliśmy się. Utrzymy-
wałem, że test DNA niczego nie dowodzi, mimo że
oczywiście nie miałem racji. Erin bardzo zdener-
wowana wybiegła z gabinetu. W drodze do domu,
przy wyprzedzaniu na zakręcie, zderzyła się z cięża-
rówką. Zginęła na miejscu. Głos mu się załamał.
Po raz pierwszy zobaczyłem moją córkę, kiedy
leżała na oddziale intensywnej opieki w stanie śpią-
czki lekowej, utrzymywanej dla złagodzenia bólu
wywołanego oparzeniami.
Umilkł. Sara czuła, że musi się odezwać.
Nie ty prowadziłeś samochód.
To jeszcze nie koniec rzekł. Pochylił się,
oparł łokcie na kolanach i na moment ukrył twarz
w dłoniach. Wówczas byłem już związany z inną
kobietą. Taki romans, żeby zapomnieć o zdradzie
żony. Ona dała mi jasno do zrozumienia, że chce,
żebym się z nią ożenił. Twierdziła, że kocha Phoebe.
Ja czułem się odpowiedzialny za śmierć jej matki,
tak jak i za jej potworne okaleczenie, więc trwałem
w tym związku. Zbyt długo. Znowu urwał i prychnął
pogardliwie. Moja partnerka zupełnie tak samo
jak Erin wykorzystywała Phoebe, żeby przywiązać
mnie do siebie. Pewnego dnia wróciłem wcześniej do
domu i zobaczyłem, jak Phoebe zaczyna stawiać
pierwsze kroki. Chwiejąc się na nóżkach, zbliżała się
do kobiety, która, jak sądziłem, będzie dla niej dobrą
matką. I wiesz, co ta kobieta zrobiła?
Ben wstał z ławki i odszedł kilka kroków, potem
odwrócił sięi spojrzał na Sarę. W jego oczach pojawił
się ból.
Skrzywiła sięz i odepchnęła od siebie to biedac-
two. ,,Nie dotykaj mnie! wrzasnęła. Wtedy po raz
pierwszy usłyszałem, jak Phoebe płacze nie dlatego,
że nie może znieść bólu, lecz dlatego, że została
odrzucona. Wówczas poprzysiągłem sobie, że już
nigdy nie dopuszczę, żeby ktoś ją w ten sposób zranił.
Och, Ben!
Zerwała się z ławki i z wyciągniętymi ramionami
podbiegła do niego. Przez moment stał sztywno w jej
objęciach, i nagle wstrząsnął nim dreszcz. Wiedziała,
że płacze. Wiedziała też, że ona darzy go bezmierną
miłością. Gdyby tylko przyjął jej uczucie i je
odwzajemnił nic nie byłoby w stanie zniszczyć tego,
co mogliby wspólnie stworzyć.
Długo tak stali objęci. Ben nie tylko opowiedział
jej historię Phoebe, lecz także odsłonił przed nią
własną duszę i Sara obawiała się, że przestraszony,
znowu zamknie się w sobie. To nie jest właściwy
moment zapewniać go o swoim uczuciu, obojętnie jak
bardzo pragnęła wyznać mu miłość. Musi pokazać, że
go rozumie. %7łe akceptuje. I zostawić mu wybór, jak
wiele jeszcze chce przed nią ujawnić.
Powinieneś osiedlić się w Nowej Zelandii
oświadczyła. Zobaczysz, jak ci się tam spodoba.
I Phoebe też. Odsunęła się na odległość ramion
i uśmiechnęła. Skoro w Londynie dojeżdżasz do
pracy, mógłbyś zamieszkać pod miastem. Nawet na
samej plaży. Niewielka podmiejska szkoła byłaby
znacznie bardziej odpowiednia dla Phoebe. Nie jes-
teśmy tacy zli dodała a niektórzy są nawet całkiem
sympatyczni...
Ben też się uśmiechnął. Azy już mu obeschły,
a jego spojrzenie świadczyło o tym, że zrozumiał jej
propozycję.
Wątpię, czy jest na świecie druga taka osoba jak
ty. Pochylił się i lekko ją pocałował. Jesteś
zmęczona, czy chcesz dalej rozmawiać?
Nie jestem zmęczona. Była gotowa rozmawiać
nawet całą noc. Tak długo, aż osiągną zrozumienie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]