[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Matka nie mogła się nim zajmować, a potem... nasz
świat się rozpadł. Starałem się, jak mogłem, żeby Jack
za bardzo tego nie odczuł. Myślę, że mi się udało, ale
wciąż muszę bardzo uważać.
- Przecież wiem. - Kate ukradkiem ocierała łzy.
- Jesteś wspaniałym ojcem. Naprawdę bardzo cię za
to szanuję.
Patrzył na nią zdumiony. Do głowy mu nie przy
szło, że można szanować kogoś tylko za to, że jest
dobrym ojcem. Oczywiście cieszył się, że Kate go
szanuje, ale wolałby, żeby prócz tego choć trochę go
kochała.
- Dobrze, że mnie rozumiesz - powiedział. - Jack
jest jeszcze bardzo mały. Taka zmiana, zmiana całego
naszego dotychczasowego życia, może być dla niego
wielkim szokiem. Trzeba go do tego odpowiednio
przygotować.
- On jest przygotowany. Lepiej niż ty - mruknęła
Kate, ale jej nie słyszał.
- Nie mogę mu tak po prostu powiedzieć, że się
żenię - ciągnął. - Muszę z nim najpierw porozma
wiać. Ty zresztą też. On musi wiedzieć, że może
liczyć na ciebie tak samo jak na mnie.
- Na litość boską, czy ty mnie masz za idiotkę?
Naprawdę uważasz, że o tym wszystkim nie pomyśla
łam? - Kate miała serdecznie dosyć tego tłumaczenia
rzeczy oczywistych. - Nie byłoby mnie tutaj, gdyby
nie Jack. To on mnie poprosił, żebym wyszła za ciebie
246 PASJA %7łYCIA
za mąż. Właściwie to prosił, żebym się z wami ożeni
ła, ale to przecież na jedno wychodzi.
Brody popatrzył na zaczerwienioną ze złości buzię
Kate, a potem usiadł ciężko na powalonym pniaku.
- Coś ty powiedziała? - wyszeptał.
- Czy ja mówię po ukraińsku?! Jack mi się wczo
raj oświadczył! Poprosił, żebym się z wami ożeniła.
- Ale...
- Trudno sobie wyobrazić piękniejsze oświadczy
ny. - Kate go nie słuchała. - Tylko dlatego do ciebie
przyszłam. Wiem, że na ciebie w tej kwestii nie moż
na liczyć, a dziecko nie może dłużej czekać.
- A więc ty to robisz dla Jacka?
- Posłuchaj mnie, ty idioto. - Stanęła tuż przed
nim, jakby miała nadzieję, że dzięki temu jej słowa
lepiej do niego dotrą. - Bardzo kocham twojego syna,
ale na pewno nie poślubiłabym jego skretyniałego
ojca, gdybym tego naprawdę nie chciała. Jack uważa,
że ty i ja do siebie pasujemy, a ja się z nim w pełni
zgadzam. Tylko ty niczego nie widzisz, niczego nie
rozumiesz.
Nie nadążam, pomyślał zrozpaczony Brody. Nie
tylko za tą wariatką, ale nawet za swoim własnym
dzieckiem.
- Czy ty naprawdę nic nie widzisz? - pastwiła się
nad nim Kate. - Zrobiłam już wszystko, co w ludzkiej
mocy, żeby ci pokazać, jak bardzo cię kocham. Jesz
cze tylko nie namalowałam sobie serduszka na czole.
- Ja...
- Milcz, z łaski swojej. Teraz ja mówię. - Spojrza-
PASJA %7łYCIA 247
ła na niego tak, że Brody'emu natychmiast przeszła
ochota do mówienia. - Nie wiesz przypadkiem, dla
czego nie odebrałam swoich mebli z magazynu, dla
czego nie sprowadziłam ich do tego ślicznego miesz
kanka, które mi zbudowałeś? Mądre kobiety tak nie
postępują. Chyba że zmienią zdanie i zechcą zamiesz
kać gdzie indziej.
- Myślałem, że chcesz...
Spojrzała na niego tak ostro, że zamilkł.
- Nie wiesz czasem, z jakiego powodu poświęcam
każdą wolną chwilę tobie i Jackowi? Dlaczego depczę
swoją godność osobistą i sama ci się oświadczam?
Nie robiłabym tego wszystkiego, gdybym cię nie ko
chała. Ty żałosny kretynie!
Odwróciła się i pobiegła do samochodu, płacząc ze
złości i upokorzenia.
- Nie waż się wsiadać do tego samochodu! - za
wołał za nią Brody. - Jeszcze z tobą nie skończyłem.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać - burknęła,
ale zatrzymała się z ręką na klamce.
- Nie musisz - warknął. - Siadaj! - Wskazał jej
pniak, z którego sam przed chwilą wstał.
- Nie chcę siedzieć.
- Kate...
Zrezygnowana podeszła do pniaka.
- Dobra, siedzę. Zadowolony?
- Może być. - Aaskawie skinął głową. - Ale się
nie odzywaj. Chcę, żebyś wiedziała, że nie zamierzam
się żenić tylko po to, żeby Jack miał matkę. A jak baba
nie zechce zostać jego matką, to też się z nią nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]