[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Spuściła oczy, czekając na stwierdzenie, że to nie
jej interes. Lecz on oparł się wygodnie i zastanowił
nad zadanym pytaniem.
- Skłamałbym mówiąc, że nie bawią mnie spot
kania z pięknymi kobietami - przyznał. - Chociaż
ostatnio zaczynam odczuwać przyjemność siedząc
w domu z dobrą książką - dodał. - Muszę pod-
ładować moje akumulatory, albo wejść w większe
grono kobiet.
- Albo zostać przy jednej.
Wzruszył szerokimi ramionami.
- Mam niski próg nudy, Cassie, a nie spotkałem
dotąd dziewczyny, która by mnie cały czas ekscytowała.
- Ależ to nudne być podekscytowanym cały czas
- odparła. - To jak kawior na każdy posiłek.
Parsknął śmiechem, ale nie skomentował jej słów.
- Czy naprawdę mam powiedzieć, że wyjechał pan
do Rzymu? - podjęła urwany wątek.
- Chyba że wymyślisz lepszą wymówkę.
- Poradzę jej, żeby o panu zapomniała.
Czarne brwi uniosły się do góry.
- Wyczuwam w twoim głosie przyganę.
- Dlaczego? Jest pan bardzo dobrym szefem.
Uśmiechnął się słysząc ten wykręt.
- Chodzi o bardziej prywatne opinie - naciskał.
- Nie znam pana prywatnie.
- To jest tak zwane porzucenie tematu, Cassie.
- Lepsze to niż wyrzucenie z pracy, panie Gilmour.
Uczciwość nie zawsze popłaca.
Dalsze przesłuchanie zostało miłosiernie przerwane
telefonem z działu reklamy w sprawie występu
w kolejnym programie telewizyjnym. Gilmour często
występował publicznie, a kiedyś, gdy z żalem odrzucił
zaproszenie z powodu wcześniejszych zobowiązań,
wyznał, że przed przybyciem do Barlow był wy
kładowcą na uniwersytecie i marzył o profesurze.
- Co zmieniło pańskie plany? - spytała ostrożnie,
pamiętając, że jest tylko jego sekretarką.
- Zbyt sztywne ograniczenia akademickie - odparł.
- I całe studia na nic?
- Dlaczego na nic? Wykładałem literaturę i to
pozwoliło mi dobrze wystartować tutaj.
Musiał wywierać ogromne wrażenie na swoich
studentkach, pomyślała Cassie, przypominając sobie
starcia z jednym ze swoich nauczycieli. Był - tak jak
i Gilmour - łamaczem serc, aż w końcu usidliła go
całkiem zwyczajna panienka. Gdybyż tego Don Juana
spotkało to samo! Odkąd wykopał pannę Edmunds,
na szczycie jego listy była Gemma Charles; równie
zaślepiona i uległa co poprzednia.
- Panna Charles dzwoniła trzykrotnie - poinfor
mowała go, gdy wrócił do biura po długim służbowym
obiedzie. - Powiedziała, że oczekiwała pana zeszłego
wieczoru.
- Kolacja z Donaldem Tremontem trwała dłużej,
niż przypuszczałem - odrzekł - a nie wypadało odejść.
Zaczynasz mi przypominać moją matkę.
Nigdy o niej nie wspominał, więc Cassie sądziła, że
już nie żyje.
- Czemu jesteś zaskoczona? - Wpatrywały się w nią
nieruchomo srebrnoszare oczy. - Czy sądziłaś, że
zjawiłem się na świecie w kłębie dymu?
- Nigdy przedtem nie mówił pan o matce...
- Nie poruszaliśmy tego tematu, przynajmniej nie
częściej niż tematu twojej rodziny. %7łebyś sobie
przypadkiem nie wyrobiła o mnie złej opinii powiem,
że byłem szczęśliwym dzieckiem, miałem kochających
rodziców, którzy wciąż żyją, i trzy starsze siostry.
- Usiadł za biurkiem. - Teraz twoja kolej. Powiesz
coś, czy znowu oberwę?
- O... oberwę? - wyjąkała.
- Kiedykolwiek pytam cię o prywatne sprawy,
czuję, jak uderza we mnie lodowaty syberyjski
wicher.
Cassie wiedziała, że to prawda, ale przecież nie
mogła powiedzieć, że boi się przypadkiem zdradzić
swoją tożsamość.
- Wiem o tobie tyle co pierwszego dnia - kon
tynuował. - Wciąż nawet nie wiem, gdzie mieszkasz.
- W Camden Town.
- Sama, czy z przyjacielem?
- Sama w domu. W bardzo malutkim domku
- dodała szybko.
- Masz kogoś?
Zaskoczyło ją to nagłe zainteresowanie.
- Tak. Prawdę mówiąc, zna go pan. To Justin Tyler.
- Dobry Boże! Nigdy bym nie pomyślał, że on jest
w twoim typie.
Zabrzmiało to jak świadoma kpina z jej gustu.
- Skąd pan może wiedzieć, jaki jest mój typ, panie
Gilmour? Przecież niczego pan o mnie nie wie.
- Najwyższy czas, by coś z tym zrobić. - Pochylił
głowę. - Czy zjesz ze mną kolację dziś wieczorem?
Zaproszenie było tak niespodziewane, że Cassie na
moment zamurowało.
- Chyba że jesteś zajęta - dodał.
- Nie - odpowiedziała szczerze - ale nie powinnam.
Pracuję dla pana i najlepiej...
Urwała, widząc jego rozbawienie.
- Kiedy pierwszy raz przeprowadzał pan ze mną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]