[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Byłeś bystrzejszy od innych. I dowodziłeś tego, kiedy musiałeś.
- Wiele razy mnie broniłaś, prawda?
- Wierzyłam w ciebie. Kochałam cię.
Ujął jej twarz gestem takim jak dawniej, czym poruszył ją do głębi serca.
- A teraz?
Miała mu tyle jeszcze do powiedzenia, tylko nie wiedziała, jak to zrobić.
- Pamiętasz tę noc czerwcową po mojej maturze? Wyjechaliśmy za miasto. Zwiecił
księżyc, a powietrze pachniało latem.
- Włożyłaś wtedy niebieską sukienkę, przy której twoje oczy wydawały się szafirowe.
Byłaś tak piękna, że bałem się ciebie dotknąć.
- Więc cię uwiodłam.
Roześmiał się na widok jej zadowolonej miny.
- Wcale nie uwiodłaś.
- Ależ tak. Inaczej nigdy byś się ze mną nie kochał. - Przywarła do jego ust. - Czy mam
to zrobić znowu?
- Faith...
- Klara je dziś kolację tu obok, u Marty, i będzie tam nocować. Chodz ze mną do łóżka,
Jasonie.
Ten cichy głos wywołał dreszcz, który przeszył jego ciało. A dotyk jej ręki palił policzek
jak ogień. Lecz razem z pożądaniem splotło się uczucie miłości, które nigdy się nie
zestarzało.
- Wiesz, że cię pragnę, Faith, ale już nie jesteśmy dziećmi.
- Nie jesteśmy dziećmi. - Odwróciła twarz i przycisnęła usta do jego dłoni. - Ja też cię
pragnę. Bez obietnic i bez pytań. Kochaj mnie tak jak wtedy, tej pięknej nocy, gdy byliśmy
razem. - Wstała i wyciągnęła rękę. - Chciałabym coś mieć na następne dziesięć lat.
Trzymając się za ręce, poszli po schodach do sypialni. Zapomniał w tym momencie i o
innym mężczyznie, którego wybrała, i o życiu, na jakie się zdecydowała. Wyrzucił z
pamięci swoje dziesięć lat żalu, by przyjąć to, co mu ofiarowała.
Zimą wcześnie zapada zmrok. W milczeniu zapaliła świece. Pokój wypełnił się złotymi
płomykami pośród ruchomych cieni. Gdy się odwróciła, uśmiechała się, patrząc nań
wzrokiem pełnym ufności i kobiecej wiedzy. Bez słowa przybliżyła się do niego, by
ofiarować mu wszystko.
Sięgnęła śmiało do guzików jego koszuli. Jemu drżały palce, kiedy rozpinał jej
sukienkę. Rozbierali się nawzajem powoli, jakby milcząco rozumiejąc, że potem każda z
tych chwil będzie na zawsze wyryta w ich sercach.
Gdy ujrzał ją tak jak przedtem - wiotką, śliczną, niewinną - zakręciło mu się w głowie
od żądzy, niepewności i marzeń. Lecz podeszła, przytuliła się i rozwiała wszelkie
wątpliwości. Była silniejsza niż kiedyś. Nie ciałem, lecz duchem. Pewnie się zmieniła, ale
tęsknoty, które w nim odżyły, były te same jak u dorastającego młodzieńca.
Jak beztroskie rozbawione dzieci upadli na łóżko.
Nie mieli kiedy zżyć się ze sobą i nabrać doświadczenia. Było to doznanie równie
świeże i dziko ekscytujące jak tamtej czerwcowej nocy. Tyle że już dojrzeli i stali się
bardziej wymagający, zachłanni. Przyciągnęła go bliżej do siebie i dotykała z odkrytą
właśnie niecierpliwością, z wyzwolonym pragnieniem. Tak długo czekała, tak długo, że nie
mogła już ani chwili dłużej. Ale ujął jej rękę, podniósł do ust i uspokoił ten rozwibrowany
oddech.
- Słabo pamiętam, co z tobą robiłem za pierwszym razem. - Delikatnie wtulił twarz w
jej szyję, aż jęknęła w szalonym oczekiwaniu. Unosząc głowę, uśmiechnął się do niej. - Już
sobie przypomniałem.
I potem zabrał ją do miejsc, w których nigdy nie była. Wiódł ją wyżej, ciągle wyżej,
potem nagle zapadli się głęboko tam, gdzie powietrze było gęste i ciemne. Pochwycona w
wietrzny wir, przylgnęła do niego kurczowo. Uczynił ją bezsilną. Czule, miękko i
delikatnie pieścił ją palcami, póki jej ciałem nie wstrząsnął dreszcz. Całował namiętnie,
zachłannie, a pózniej znów spokojnie i kojąco. Przepełniona doznaniami, nie miała już
żadnych myśli ani nawet wspomnień.
Zespoleni w jedność wszystko odczuwali razem. Czas się nie cofnął, lecz ich uwięził w
jakiejś wiecznej terazniejszości.
Otoczył ją mocno ramieniem. Milczeli. Faith z przymkniętymi oczami chłonęła tę ich
wspólnotę, tę ich miłość. Przez chwilę tylko to istniało. Jego wszakże, mimo ekstazy i
zadowolenia, męczyły różne pytania. Ona była tak ciepła, tak wolna i szczera w uczuciu.
Kochała go. Ani teraz, ani nigdy przedtem nie potrzebował żadnych słów, by się o tym
przekonać. Ale lojalność, którą uważał za nieodłączną cechę jej charakteru, została
naruszona. Jak może być spokojny, jeśli nie wie, dlaczego to zrobiła?
- Muszę wiedzieć, dlaczego straciliśmy te dziesięć lat, Faith. - Kiedy nic nie
odpowiedziała, odwrócił ją w swoją stronę. Oczy błyszczały jej w migotliwym świetle, ale
się nie rozpłakała.
- Teraz bardziej niż przedtem muszę to wiedzieć.
- %7ładnych pytań, Jasonie. Nie dzisiaj.
- Już dość długo czekałem. Oboje czekaliśmy wystarczająco długo.
Usiadła z głębokim westchnieniem. Podciągnęła kolana pod brodę i objęła rękami.
Włosy rozsypały się jej na plecach.
Nie umiał powstrzymać się, by nie zadać tego kłopotliwego pytania. Kiedyś całkowicie
do niego należała. Nikt poza nim nie mógł jej tknąć. Zdawał sobie sprawę, że musi się
pogodzić z jej małżeństwem i dzieckiem innego mężczyzny, chciał jednak zrozumieć
najpierw, dlaczego zrobiła to tak szybko po jego wyjezdzie.
- Odpowiedz coś, Faith. Cokolwiek.
- Kochaliśmy się, Jasonie, ale pragnęliśmy różnych rzeczy. - Odwróciła się, by
popatrzeć na niego. - I dalej chodzi nam o różne rzeczy.
- Przytuliła jego rękę do swego policzka. - Gdybyś mi pozwolił, wszędzie bym za tobą
poszła. A ty zostawiłeś mój dom, rodzinę, i nawet się nie obejrzałeś. Chciałeś jechać sam.
- Niczego ci nie mogłem zapewnić... - zaczął, lecz mu przerwała.
- Nie dałeś mi żadnego wyboru.
- A gdybym teraz ci dał?
- Teraz mam córkę, a ona ma dom, którego nie mogę jej pozbawić. Moje własne
pragnienia mniej się liczą. - Odsunęła się, by spojrzeć na niego. - I twoje też. Przedtem
jakoś nigdy nie sądziłam, że naprawdę wyjedziesz. Tym razem wiem, że tak. Wezmy to, co
można. Podarujmy sobie te jedne święta. Nic więcej. Proszę.
Położyła mu rękę na ustach i powstrzymała dalsze pytania.
ROZDZIAA SMY
Dzień wigilijny ma w sobie coś magicznego. Faith zawsze głęboko w to wierzyła. Tym
bardziej, gdy obudziła się z Jasonem śpiącym u jej boku. Przez chwilę po prostu leżała i
patrzyła na niego. Wyobrażała to sobie przedtem w marzeniach - jako dziewczyna i jako
kobieta - teraz jednak już nie potrzebowała marzyć. Był tuż koło niej, ciepły i cichy, a za
oknem w porannym brzasku padał śnieg.
Ostrożnie wyślizgnęła się z łóżka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl