[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w samym centrum tego wiru. Zatracała granice swojego je
stestwa. Jęknęła, próbując odzyskać chociaż część siebie, ale
wtedy przeszył ją dreszcz. Szczytowała. Lewitowała. Już nie
była sobą.
Pragnął jej właśnie takiej. Ogarnęła go pierwotna, męska
satysfakcja, że potrafi wprawić ciało kobiety w konwulsyjne
drżenie. Summer z trudem chwytała oddech, ale nie pozwolił jej
ochłonąć. Zaczął ją od nowa rozpalać gorącymi ustami i za
chłannymi dłońmi. Widział jej twarz w świetle świec. Jaśniała
szczęściem, radością i pragnieniem. Sam jej pożądał jeszcze
bardziej niż przed chwilą.
Gdziekolwiek dotknął ciała Summer, czuł wzbierający, pod
skórny nurt.
- Powiedz, że mnie pragniesz - zażądał, wspinając się ku jej
ustom. - Tylko mnie.
- Pragnę cię. - Summer nie umiała już myśleć o niczym
innym. Oddałaby mu wszystko. - Tylko ciebie.
Połączyli się z gwałtownością, której nie było końca. Potem
opadli na podłogę, wyczerpani i dyszący. '
MIAOZ NA DESER 159
Leżała obok niego, wiedząc, że nie ma w sobie dość siły, by
się poruszyć. Ledwie mogła oddychać. Nie miało to zresztą
znaczenia. Dopiero teraz zorientowała się, że leży na twardej
podłodze. Nie pokusiła się jednak, żeby zmienić pozycję. Wes
tchnęła głęboko i zamknęła oczy, gotowa zasnąć tam, gdzie
leżała.
Blake zsunął się z niej. Ciało Summer wydało mu się nagle
delikatne i bezbronne. Kiedy kochał się z nią gwałtownie, była
pełna pasji i zaborcza. Teraz z przyjemnością patrzył, jak drze
mie, wyczerpana rozkoszą. Nie miała na sobie nic oprócz bry
lantowej bransoletki. Wreszcie uniosła leniwie powieki i wpa
trzyła się w niego. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Blake
przypieczętował go pocałunkiem.
- Co na deser? - spytał z łobuzerską miną.
V
ROZDZIAA 9
Ku swojemu niezadowoleniu, Summer musiała zamontować
w gabinecie telefony. Nie lubiła ich, ponieważ miały brzydki
zwyczaj przeszkadzania w pracy. Ostateczna wersja menu była
prawie gotowa i Summer wprowadzała już tylko niewielkie po
prawki. Wielkimi krokami zbliżał się kolejny etap pracy: zdoby
cie potrzebnych produktów. Przy tak rozbudowanym menu,
skomponowanym z niecodziennych składników, będzie musiała
postarać się o najlepszych dostawców. Najchętniej zleciłaby po
szukiwania komuś innemu, ale nie miała zaufania do cudzych
zdolności negocjacyjnych i intuicji. Aby pozyskać najlepszych
dostawców ostryg lub okra , niezbędne były jedne i drugie.
Z samego rana Summer przejrzała i uprzątnęła wszystkie
papiery na biurku. Intuicja jej nie myliła. Podjęła się zupełnie
nowego zadania i jak na razie świetnie sobie radziła. Remont
kuchni przebiegał planowo. Personel był dobrze wyszkolony,
a pod jej kierownictwem stawał się jeszcze bardziej sprawny.
Dwoje nowych kucharzy z działu deserów okazało się lepszymi
fachowcami, niż się spodziewała. Julio i Georgia przysłali nie
dawno kartkę z Hawajów, która została uroczyście przyczepiona
* Okra (ang.) - piżmian jadalny, warzywo uprawiane w krajach podzwrotnikowych
(przyp. tłum.).
MIAOZ NA DESER 161
do lodówki. Czasami miała ochotę rzucić w nią ostrym narzę
dziem.
Wystrój jadalni pozostał prawie niezmieniony. Oświetlenie było
odpowiednie, obrusy nienaganne. Jedzenie - jej jedzenie - stano
wiło jedyny odświeżający akcent, jakiego potrzebowała restauracja.
Niedługo, planowała, wydrukuje nowe menu. Najpierw jed
nak musi przeforsować swoje ceny i uzgodnić z zaopatrzeniow
cami warunki oraz terminy dostaw. A także zamontować telefon
w swojej kanciapie. W spontanicznym odruchu, pragnąc zała
twić sprawę od razu, skierowała się. ku drzwiom. Weszła do
kuchni i w tej samej chwili w drugim końcu sali pojawiła się
Monique. Praca na moment zamarła.
Summer zawsze zadziwiało, jak jej matka potrafi oddziały
wać na otoczenie. Kątem oka dostrzegła Maksa. Stał jak wryty,
wpatrzony w Monique, a z chochli, którą trzymał w ręku, kapał
sos. Monique była oczywiście świadoma swoich talentów i z lu
bością je wykorzystywała. Była po prostu stworzona do efe
ktownych wejść.
Tym razem uśmiechnęła się lekko, jakby onieśmielona.
Wkroczyła między garnki, rozsiewając wokół siebie zapach Pa
ryża w porze wiosny. Jej oczy były bardziej szare niż córki.
Pomimo wieku i wielu doświadczeń ciągle miały w sobie nie
winność. Summer nie zdążyła jeszcze dociec, czy jest ona natu
ralna, czy należy do teatralnego sztafażu.
- Czy ktoś mógłby mi pomóc?
Sześciu mężczyzn okazało natychmiastową gotowość. Maks
o mało nie wychlapał zawartości chochli na ramię Monique.
Summer doszła do wniosku, że czas przywrócić porządek.
- Mamo... - Przecisnęła się przez wianuszek panów otacza
jących Monique.
162 MIAOZ NA DESER
- O, Summer, właśnie cię szukałam. - Nawet witając się
z córką, nie omieszkała rzucić męskiej publiczności czarującego
uśmiechu. - Fascynujące. Nigdy jeszcze nie byłam w hotelowej
kuchni. Jest taka... ogromna, n'est pas?
- Zapraszam, pani Dubois. - Maks z atencją ujął dłoń Mo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl