[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czułego dotyku. Porozmawiam, a potem pomyślę, ale nie sądzę, żeby Miller mógł
powiedzieć coś, co osłabi moją fascynację najsłynniejszym panem do towarzystwa
w Londynie. Chciałabym, ale jestem realistką. Ugrzęzłam w jego oszałamiającym,
mrocznym świecie i nie wierzę, żeby cokolwiek mogło mnie z niego uwolnić, nawet
William, jakkolwiek bardzo by się starał.
Kierowca nie wysadza mnie za rogiem tak, jak uzgodniliśmy. Zatrzymuje się
tuż przed wejściem do restauracji, ale William wydaje się nie zauważać swej
pomyłki. Chcę mu ją wytknąć, ale dostrzegam Millera, który stoi na chodniku,
czekając, a podejrzliwe spojrzenie, jakim obrzuca lexusa, mówi mi, że zna ten
samochód. Nie wie jednak, że w nim siedzę.
Proszę zwracam się do Williama w panice powiedz kierowcy, żeby skręcił
w następną przecznicę.
Nie ma takiej potrzeby zbywa mój niepokój i wysiada z wozu, szybko,
pewnie i z poczuciem wyższości. Mam ochotę wpełznąć pod siedzenie. Nie
wyglądam przez okno, żeby sprawdzić reakcję Millera na pojawienie się Williama.
Nie muszę. Czuję, jak powietrze wokół robi się lodowate, a nawet mnie jeszcze
nie zobaczył.
Hart słyszę ściśnięty głos Williama. A potem moje drzwi się otwierają i
William spogląda na mnie, wyciągając do mnie rękę. Mam ochotę nawrzeszczeć na
niego za ten fortel. Próbuje go zastraszyć, a ja widziałam już Millera, gdy czuł się
zagrożony. To było przerażające.
Zamykam oczy, biorę głęboki oddech dla dodania sobie odwagi, po czym ściskam
podaną mi rękę i wysiadam. Prostuję się powoli, aż ze wszystkich stron otacza
mnie lodowate powietrze, kóre nie ma nic wspólnego z warunkami pogodowymi. A
potem odwracam się do niego. Błękitne oczy rozszerzyły się lekko, pokryta
cieniem zarostu szczęka stężała nieznacznie, ale milczy, kiedy William
podprowadza mnie do niego. Miller jak zwykle wygląda nieprawdopodobnie
oszałamiająco w szarym trzyczęściowym garniturze, bladoniebieskiej koszuli,
idealnie zawiązanym krawacie i jasnobrązowych półbutach. Choć z jego oczu
wyziera szok, migoczą, gdy podchodzę. Jego ciemne włosy układają się w
zmierzwione fale, a wysoka sylwetka jest uderzająco przystojna. Gdy się zbliżam,
rzuca Williamowi chłodne spojrzenie, a potem znów spogląda mi w oczy, otacza
dłonią mój kark i przyciąga mnie do siebie. Pochyla się powoli, tak że nasze
twarze znajdują się na tej samej wysokości, i obdarza mnie bladym uśmiechem.
Przypomina mi się, że Miller Hart ma przepiękny uśmiech i już zbyt długo go nie
widziałam.
Mruga powoli to jego kolejna urocza cecha i wyciska na moich wargach
delikatny pocałunek. Wiem, że stojący za mną William kręci się nerwowo, ale nic
nie powstrzyma mnie przed całowaniem Millera. Nawet ja sama.
Przy tobie nawet ideał musi się schować, moja cudowna dziewczyno. Cmoka
mnie w usta i odsuwa się, żeby spojrzeć mi w oczy. Dziękuję, że przyszłaś.
Czuję się niewymownie głupio z powodu Williama stojącego niczym
przyzwoitka za moimi plecami, więc odwracam się i widzę, że przygląda się nam
uważnie.
Możesz już odejść.
Miller otacza mnie ramieniem w talii i przyciąga do swojej piersi. Kompletnie
zignorował moją prośbę, żeby mnie nie całował ani nie dotykał, a ja nie zrobiłam
nic, żeby go powstrzymać. Demonstruje swoje prawa do mnie, znaczy swój teren.
Wysoki, dojrzały, siwowłosy mężczyzna oddala się powoli w stronę samochodu,
nie odrywając oczu od Millera.
Wiem, że bywasz z moralnością na bakier, Hart, ale proszę cię ładnie, żebyś
tym razem postąpił we właściwy sposób. Może i wyraził swą prośbę w uprzejmy
sposób, ale w jego tonie słychać grozbę.
Niech pan nie podaje w wątpliwość mojej moralności, gdy chodzi o Olivię
Taylor, panie Anderson. Miller ściska mnie mocniej. Nigdy.
Wzajemna niechęć tych dwóch potężnych mężczyzn działa odurzająco. Na usta
cisną mi się pytania o związki i kolizje, a to tylko sam czubek góry lodowej pytań,
jakie mam zamiar zadać Millerowi. Ten milczy przez dłuższą chwilę, a kiedy
wreszcie się odzywa, nie jest to reakcja, jakiej się spodziewałam.
Tego się nie spodziewałem mówi cicho, a ja marszczę brwi. Jak to się
stało, że znalazłaś się w towarzystwie Williama Andersona?
Jestem skonsternowana.
Był alfonsem mojej matki przypominam mu, zachowując dla siebie
informacje, które dopiero niedawno uzyskałam. Wiem też, że Miller nie będzie
zachwycony tym, że spotkałam się z Williamem, gdy przechodziłam okres buntu,
więc o tym też nie wspominam. A skoro już o tym mowa wypalam, odwracając
się w jego ramionach, i odsuwam się jak to się stało, że znalazłam się w twoim
towarzystwie?
Spogląda na mnie lekko zmieszany.
Zdążyłaś już złamać zasadę żadnego dotykania i całowania . Pochyla się i
zuchwale cmoka mnie w usta. A niech mnie, wcale się przed tym nie wzbraniam.
Niemądrze byłoby ją przywracać. Oczy mu się skrzą, z jego twarzy bije
poczucie zwycięstwa. Niemądrze, bo było pewne, że się ugnę z powodu tego, że
mogę wylądować, jeśli się ugnę, w łóżku Millera, wielbiona przez niego.
To wcale nie byłoby niemądre odpowiadam przez zaciśnięte zęby. Choć
bycie uwielbianą przez Millera wydaje się idealną ucieczką przed wszelkimi
troskami, muszę zachować siły bez względu na to, jak bardzo chciałabym, żeby mi
dogadzał i zabrał do swojego oszałamiającego świata rozkoszy. Idziemy na
kolację?
Tak. Wyciąga rękę, a kiedy podążam wzrokiem za jego gestem, zauważam
samochód. Proszę przodem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]