[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oczywiście.
Zakończył rozmowę i zadzwonił do adwokata. Potem podszedł do okna i
stał tak, pogrą\ony w myślach. Najwy\szy czas wracać do domu. Musi te\
wreszcie zapytać Jennifer, czy z nim pojedzie. Dziś wieczorem nareszcie będą
mogli swobodnie porozmawiać. Popatrzył na urządzony z przepychem pokój i
pomyślał, \e wcale mu na tych luksusach nie zale\y. Jego domem były góry i
ranczo, ale czy Jennifer podziela jego upodobania?
Proszę pana? Od drzwi dobiegł głos pokojówki. Pański ojciec pragnie
się z panem widzieć. Czy mógłby pan udać się do jego gabinetu?
Oczywiście. Proszę powiedzieć, \e zaraz przyjdę. Szybko odbył jeszcze
jedną rozmowę telefoniczną i po paru minutach ruszył w dół po schodach. Na
parterze wszedł do obszernego pokoju, wyło\onego boazerią z orzecha. Rozejrzał
się po gabinecie, którego tak nienawidził w młodości, gdy\ ojciec zawsze wzywał
go tu, \eby dać mu reprymendę czy nawet ukarać.
Weston siedział w fotelu, ubrany w spodnie i białą koszulę, i patrzył w
okno. Kiedy usłyszał kroki Bena, dał mu znak, \eby podszedł bli\ej. W świetle
dziennym widać było, \e się postarzał i jak wiele przybyło mu siwych włosów.
Usiądz. Chcę ci powiedzieć, \e doceniam twoje zainteresowanie
sprawami firmy i to, \e przyjechałeś, kiedy cię potrzebowałem.
Od kiedy to stałem się godnym zaufania synem? spytał Ben, siadając na
krześle i nie starając się nawet ukryć sarkazmu w głosie.
Kiedy zrozumiałem, jak bardzo jesteś do mnie podobny.
Bo\e, wcią\ mam nadzieję, \e to nieprawda.
O, widzisz, nawet ta reakcja jest typowa powiedział Weston,
przesuwając dłonią po włosach, a Ben, patrząc na jego silne ręce, przypomniał
sobie dokładnie, jak boleśnie potrafiły go karać. Jestem zmęczony wiecznym
potakiwaniem Jordana. Potrzebny mi jest ktoś, kto potrafi myśleć samodzielnie.
Nie uwierzę, \e on poparł cię, kiedy się dowiedział, \e wysyłasz po mnie
Jennifer.
Nie, jasne, \e nie odparł Weston z uśmiechem. Jordan jest sprytny i
kiedy powinien coś zrobić, wówczas robi to dobrze. Ale ja potrzebuję czegoś
więcej.
Ben pomyślał o czasach, kiedy jego ojciec dawał wiarę wszystkiemu, co
powiedział Jordan, zaś głuchy był na słowa rodzonego syna. Jordan był starszy od
niego o pięć lat i od dzieciństwa starał się utrudniać Benowi \ycie.
Kochasz Jennifer, prawda?
Tak odparł krótko.
Ona te\ cię kocha. Jest taka młoda i niedoświadczona, postaraj się jej nie
skrzywdzić.
Nie mam takiego zamiaru.
Jej matka była najpiękniejszą kobietą, jaka kiedykolwiek chodziła po tej
ziemi. Spędziłem z nią najszczęśliwsze lata mojego \ycia. Weston zamilkł na
chwilę i patrzył na Bena. Chcę, \ebyś wrócił do pracy w Falcon Enterprises. Ty
powinieneś kierować tą korporacją, nie Jordan. On mo\e poprowadzić firmę, ale
nie stworzy imperium, nie będzie w stanie zrobić tego, co ja uczyniłem.
Niech mnie cholera odezwał się Ben, tracąc cierpliwość. Przez całe
\ycie, kiedy dorastałem, a tak\e pózniej, usiłowałem \yć tak, jak sobie tego
\yczyłeś, i stać się takim synem, z którego byłbyś dumny. Nigdy mi się to nie
udało. Nigdy. A teraz po raz pierwszy w \yciu słyszę od ciebie coś w rodzaju
pochwały, tyle \e za pózno. Jak w Przeminęło z wiatrem : nic ju\ mnie to nie
obchodzi. Przerwał i poprzysiągł sobie w duchu, \e kiedy adoptuje Renziego,
codziennie będzie mu powtarzał, \e go kocha, i będzie chwalił wszystko, co
chłopcu uda się osiągnąć. Szkoda, \e nie zdawałeś sobie sprawy z moich
mo\liwości, kiedy u ciebie pracowałem dodał z przekąsem.
Byłeś wtedy za młody, a ja nie chciałem jeszcze ustępować miejsca,
\ebyś mógł przejąć stery powiedział Weston głosem, w którym zaczęły
pobrzmiewać dawne, twarde tony.
Nie przypominam sobie, \ebym kiedykolwiek próbował przejąć stery.
Nie pozwalałeś mi podjąć \adnej decyzji.
Teraz to ju\ przeszłość.
Wcale mnie tak bardzo nie potrzebujesz. Rozmawiałem z doktorem
Neale.
Wszystko, co dotyczy mojego zdrowia, jest poufne. Nie miał prawa tego
z tobą omawiać.
Przekonałem go, \e jako twój syn muszę znać prawdę, \eby nie ucierpiały
na tym interesy firmy.
Zobaczył płomień gniewu we wzroku ojca.
Wróć do pracy powtórzył Weston. Jeśli spełnisz moją wolę, mianuję
cię naczelnym dyrektorem firmy. Ja przez jakiś czas będę jeszcze prezesem, ale
powoli zacznę wycofywać się z pracy i wszystko przekazywać tobie. Jordan
będzie ci podlegał.
Dostałby zawału.
Jordan ci się podporządkuje powiedział Weston pogardliwie.
Będziesz miał dość pieniędzy, \eby wynająć kogoś do poprowadzenia tego
twojego rancza. No i zmienię testament. W tej chwili nie zapisałem ci niczego, ale
podzielę swój majątek na trzy części dla ciebie, Jennifer i Jordana. Będziesz
najwa\niejszą osobą w Falcon Enterprises.
Pamiętaj o Jennifer dodał po chwili ciszy. Pomyśl o tym, co was czeka
i co będziesz mógł jej ofiarować. Do was obojga będą nale\ały dwie trzecie
mojego majątku.
Ben myślał o swoim małym ranczu, zmaganiu się z przyrodą i cię\kimi
zimami, o swoim odosobnieniu. Weston posiada du\o ziemi, stada koni, własny
odrzutowiec.
Jennifer opowiadała mi o ranczu, na którym mieszkają sieroty ciągnął
dalej Weston. Pomyśl, ile będziesz mógł im dać, jeśli przyjmiesz moją
propozycję. Zbudujesz tam nowe budynki, kupisz wyposa\enie. Inaczej nigdy ci
chłopcy nie będą mieli cienia szansy na lepsze \ycie.
Ben przymknął na moment powieki. Weston jest sprytny, wie, czym go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]