[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zbierają przy drewnianych stołach piknikowych ustawionych
pod zadaszeniem.
Mary czuje się w tym spartańskim otoczeniu równie
swobodnie, jak w swoim eleganckim biurze. Nic dziwnego,
skoro dorastała w bazach wojskowych, gdzie jej ojciec był
zawodowym żołnierzem, który zaczął służyć w marynarce i
przeszedł do lotnictwa. Podarował Mary i jej dwóm starszym
siostrom wiatrówki Czerwony Kapturek, zabierał córki na
pola i uczył strzelać. Czasem dołączała do nich matka Mary,
która sama była dobrym strzelcem. Ojciec Mary był tak często
poza domem, że dziewczyna nigdy nie zapomniała tych
wspólnych chwil, zwłaszcza że nie trwały długo. Zmarł, kiedy
miała dziewięć lat.
Mary już dawno nie ma tamtego Czerwonego Kapturka,
ale pozostało jej zainteresowanie bronią. Dzisiaj jest
właścicielką pięknej Beretty", pistoletu High Standard
Supermatic Trophy kalibru 22, zasilanego gazem pistoletu
Colt Combat Commander oraz pistoletu Desert Eagle i, z
powodów sentymentalnych, dwóch Czerwonych Kapturków.
Zapisała się na ten warsztat, bo nigdy wcześniej nie uczyła się
strzelać z pistoletu.
Zaczynają się zajęcia, jeden instruktor przypada na dwie
uczestniczki. Mary jest w parze ze Stephanie Fuller,
pięćdziesięciodwulatką, która zajmuje się pożyczkami pod
hipotekę. Obie kobiety usiadły przy stole naprzeciwko
instruktora, Ralpha Rendiny, mechanika samochodowego,
który brał udział w zawodach strzeleckich. Jest opalony i
muskularny, ma krótkie, nastroszone włosy.
- Nie istnieje coś takiego jak bezpieczna broń palna -
mówi instruktor. - To wy musicie zapewnić bezpieczeństwo.
Trzydzieści lat ternu ludzie uczyli się obsługiwać broń od
swoich rodziców. Teraz uczy ich Hollywood, a w filmach nikt
nie postępuje z bronią właściwie.
Rendina mówi, a Mary zdejmuje okulary
przeciwsłoneczne i zawiesza je na dekolcie bluzki w kształcie
litery V". Pokazuje Rendinie pistolet męża, który przyniosła,
Colt Python 357 Magnum.
- Pożyczamy sobie nawzajem pistolety - wyjaśnia.
Rendina demonstruje, jak trzymać broń, naciskać spust,
ładować i rozładowywać magazynek. Mary chłonie każde jego
słowo. Kiedy instruktor upuszcza nabój, biegnie, żeby go
podnieść.
Mimo, że mówi do obu kobiet, Rendina skupia swoją
uwagę na Mary.
- Czy zastrzeliłabyś kogoś - pyta ją - gdybyś bała się o
swoje życie?
- O, tak - zapewnia bez wahania.
- W takim razie musisz się nauczyć, jak strzelać w swojej
obronie.
- Byłoby świetnie - odpowiada Mary. - Czy są zajęcia dla
kobiet?
Na strzelnicy, w odległości piętnastu metrów od strzelców,
ustawiono dwadzieścia tarcz. Mary zakłada okulary ochronne
i słuchawki. Strzelają ze Stephanie na zmianę. Rendina przez
cały czas je instruuje.
- Kobiety są najlepszymi strzelcami - mówi. - Ich serce
bije wolniej, wolniej też oddychają, więc są bardziej stabilne.
Mary wystrzeliwuje wszystkie dwadzieścia trzy naboje.
Strzela, trzymając pistolet w jednej ręce, w obu, w prawej, w
lewej. Zmienia kąt ustawienia. Choć żaden z naboi nie trafia w
czarny środek, każdy mieści się w obrębie kół tarczy.
Po zakończonym strzelaniu Rendina idzie do wszystkich
dwudziestu tarcz i dokładnie ogląda wyniki.
- Mary była najlepsza pod względem trafień w tarczę -
ocenia.
- Strzelanie daje mi energię - mówi pózniej Mary,
elegancko sącząca z puszki dietetyczną pepsi. - Chciałabym
strzelać w każdy weekend, to cudowny sport. Nigdy nie
udałoby mi się namówić do tego kobiet z Jewelii, ale czyż nie
byłoby wspaniale umówić się z przyjaciółkami i pójść
postrzelać?
- Uwielbiam współzawodnictwo - tłumaczy Mary kilka
dni po wizycie na strzelnicy. - Za każdym razem, gdy
strzelam, chcę być lepsza. Chciałam być lepsza niż Stephanie.
W młodości byłam niezgrabna i niezdarna, nie uprawiałam
żadnego sportu. Mój drugi mąż występował w konkursach
strongmanów, to on namówił mnie na strzelanie, treningi na
siłowni i zapasy. Mieliśmy w domu stół do siłowania się na
rękę i ja też brałam udział w konkursach. Mąż zainteresował
mnie motocyklami.
Lubię sprawować kontrolę nad potężnymi maszynami.
Lubię samochody z silnikami o dużej mocy. Raz prowadziłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]