[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miną. - Martwię się o George a. Wydaje mi się, że kpiąc z klątwy Makbeta wystawia się
na prawdziwe niebezpieczeństwo. Nie wiem, co robić, i potrzebuję pańskiej rady.
Udobruchany Lovell pokiwał głową i cofnął się o krok.
- Wejdz do środka.
Z wyrazem triumfu na twarzy poprowadził Jupitera do pokoju na końcu
korytarza.
- Widzę, że nasz wczorajszy seans nie pozostawił cię obojętnym - powiedział.
- To prawda, chociaż muszę się panu przyznać, że od czasu do czasu ogarniało
mnie straszne uczucie głodu i nie myślałem wtedy o niczym innym.
- Takie doświadczenia - zachichotał Lovell - wychodzą najlepiej na pusty
żołądek. Sam nie jadłem przez cały dzień.
Jupiter wiedział już, że George i Vic nikogo nie poczęstowali swoimi bułkami.
Pokój, w którym odbywało się spotkanie, był nieskazitelnie czysty. Jupiter
ogarnął go wzrokiem, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Przełącznik
górnego światła znajdował się po prawej stronie drzwi. Nieco dalej zauważył kontakt z
długim kablem, wijącym się po podłodze aż do lampy stojącej w rogu. Marmurowy
Szekspir spoglądał surowo ze stolika pod przeciwległą ścianą.
Jupiter ocenił, że odległość między popiersiem a kontaktem wynosi nieco
ponad trzy metry. Próbował przypomnieć sobie, gdzie kto siedział wczorajszego
popołudnia. Lovell - przy drzwiach, po jego prawej - dziewczyna w okularach, chłopak
z kręconymi włosami i Vic. Dalej trzy nieznane osoby i George, najbliżej Szekspira,
potem dwie albo trzy aktorki i oni - Jupiter, Pete i Kelly, na których krąg się zamykał.
- Wciąż trudno mi uwierzyć - Jupiter zdecydował się już, jak poprowadzić atak -
że to nie był jakiś, jakby to powiedzieć...
- Trik - dopowiedział spokojnie Lovell. - Wiele osób, które po raz pierwszy
stykają się ze zjawiskami tego typu, myśli podobnie. Ale jeśli to naprawdę był trik,
powiedz mi, jakim cudem zgasła lampa?
- Mogła być połączona z wyłącznikiem czasowym.
- Jasne - zaśmiał się Lovell. - Potem ja pognałem w ciemności na drugi koniec
pokoju, zrzuciłem popiersie i szybko wróciłem na swoje miejsce, żeby zapalić górne
światło! Tak to sobie wyobrażasz?
- Może po prostu przepaliła się żarówka?
- Nic podobnego. Sprawdziłem po powrocie do domu. Wtyczka była
wyciągnięta z kontaktu.
Jest! - pomyślał Jupiter. - Powinienem od razu to sprawdzić, zamiast zajmować
się George em.
- Ktoś z obecnych mógł ją przecież wyciągnąć - dodał głośno.
- Nie ktoś - złowieszczym tonem powiedział Lovell - ale coś!
Jupiter udał, że z całą powagą rozważa podobną możliwość.
- Byłoby to bardzo dziwne...
- Młody człowieku - Lovell położył Jupiterowi rękę na ramieniu. - Jak
rozumiem, czujesz się odpowiedzialny za swojego przyjaciela. Porozmawiaj z nim.
Ciebie posłucha prędzej niż mnie. Musisz go ostrzec.
Spojrzał szybko na zegarek.
- Wstyd mi być nieuprzejmym wobec gościa, ale muszę już wyjść. Teatr nie
znosi spóznialskich.
- Oczywiście - Jupiter odwrócił się i wyszedł na korytarz, rzucając od
niechcenia: - Byłbym zapomniał. Moja przyjaciółka Kelly prosiła, żeby przekazać jej
przeprosiny. Widzi pan, tuż przed wczorajszą sesją jadła słodkie bułki i nie zdążyła
umyć rąk. Boi się, że w tym całym zamieszaniu zabrudziła lukrem jakieś rzeczy.
Lovel kiwnął głową.
- Aaa, to pewnie ta dziewczyna, która podniosła z ziemi popiersie Szekspira,
prawda? Rzeczywiście, musiałem zmyć jakąś lepką maz z marmuru. Pachniała
cynamonem. To samo było na wyłączniku lampy.
Jupiter bardzo się pilnował. Za nic nie mógł zdradzić swojego podniecenia.
- Kelly było bardzo przykro.
- Powiedz jej, żeby się nie przejmowała. Odczyściłem to bez trudu.
Podeszli do drzwi wejściowych. Przekręcając klucz w zamku, Lovell spojrzał na
Jupitera.
- Zapraszam na następny seans. Ale to nie będzie wnet. Will musi się trochę
uspokoić.
- Will?
- Mówię o Szekspirze, oczywiście.
- Aha - kiwnął głową Jupiter. - A więc - do zobaczenia w teatrze.
Jechał wolno, ale jego myśli pędziły z szybkością co najmniej stu kilometrów na
godzinę. Stało się jasne, że pierwszym podejrzanym jest Vic. Tylko on poza George em
jadł bułki. Ale czy to możliwe, żeby wyciągnął wtyczkę i przebiegł w ciemności przez
pokój, żeby spuścić Szekspira na głowę kolegi? A potem wrócił i zapalił światło?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]