[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nim ciężko.
- Gdyby zechciał pan nam teraz towarzyszyć i podpisać
odpowiednie dokumenty, sir.
- Tak, tak, oczywiście. - Spróbował odpędzić przygnębiające
myśli i skoncentrować się.
Wreszcie formalności dobiegły końca. Dokumenty i pieniądze
złożono do drewnianego pudełeczka, które przyniósł jeden
z policjantów. Luke podpisał dokumenty, a w zamian otrzymał
pozwolenie na pochowanie ciała.
- Prześlemy je do kostnicy, sir.
244
- Dziękuję.
- Sierżant Penge zawoła dorożkę i odwiezie pana do domu.
- Policjant przyglądał się Luke'owi z zatroskaniem.
- Dorożkę? - powtórzył Luke nieprzytomnie.
- Jedzcie z nim, sierżancie.
Szok, myślał policjant. Widział to już nie raz. Ten dżentelmen
dojdzie do siebie za parę dni, ale jednak to nieprzyjemne.
Laurence Redbourn musiał być paskudnym draniem, lepiej, że
nie żyje, lecz był bratem tego dżentelmena. Odprowadził
Luke'a i sierżanta na ulicę.
Tak jak przypuszczał policjant, Luke wrócił do siebie po
dwóch dniach. Miał wiele do zrobienia; organizacja pogrzebu,
listy i dyskretne obwieszczenie w The Morning Post" i w The
Times". W poniedziałek, 21 września, wskutek wypadku zginął
Laurence Redbourn, do niedawna zamieszkały w Londynie.
Pogrzeb odbył się w gronie najbliższej rodziny.
Następnie, przez kilka dni zamknięty w biurze z Walterem
i pracownikami, sprawdzał odzyskane dokumenty i projektował
nową kasę do wbudowania w ścianę. Nic już nie stało na
przeszkodzie, żeby przedsięwziąć odpowiednie kroki związane
z unieważnieniem małżeństwa, a jednak niczego w tym kierunku
nie zrobił. Może dlatego, że przytłaczały go inne sprawy.
Hester nie była taka energiczna. Wiadomość o śmierci
Laurence'a tak ją załamała, że przez kilka dni nie robiła nic
innego, tylko płakała lub siedziała bezczynnie z kamienną
twarzą, nie jedząc i prawie się nie odzywając. Minerva, przy
wieziona przez pastora, przyjechała, by pocieszyć przyjaciółkę
i namówić ją, żeby zajęła się swoim zdrowiem. Hetser wyko
nywała wszystko, co jej kazano, niczym automat: po prostu
245
łatwiej jej było posłuchać poleceń Minervy niż się jej sprze
ciwiać i stawać do nieuniknionych bojów.
Anna natomiast odczuła wszechogarniającą ulgę. Dopiero
teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo obawiała się Laurence'a.
To ona napisała do Minervy, informując ją o jego śmierci
i błagając o przyjazd i pomoc przy Hester. Napisała także do
ciotki Marie i sir Roberta, podając wszystkie szczegóły wyda
rzenia, jakie znała. (Sir Robert powtórzył je Helen, zamiesz
kującej teraz w pięknym domku w Brompton. Należało mu
się" - powiedziała. To także Anna zadbała o żałobną odzież
dla siebie i Hester oraz czarną opaskę na ramię dla Emmy. Nie
rozumiała, dlaczego pokojówka, która przecież prawie nie
znała Laurence'a, miałaby nie nosić swoich ślicznych wzorzys
tych sukienek.
Wprawdzie na skutek śmierci Laurence'a jeden ciężar spadł
jej z serca, ale natychmiast znowu zaczęła się zamartwiać, co
będzie z jej małżeństwem. Jednak nie śmiała poruszyć tego
tematu. Na całe szczęście mogła się zwierzyć cioci Marie i tak
uczyniła. Już zdążyła zdać sobie sprawę, że nie jest Luke'owi
tak obojętna, jak wcześniej sądziła. Po prostu nie dostrzegała
jego wielu drobnych i nieśmiałych zalotów, tak przynajmniej
twierdziła Marie.
- Taki mężczyzna jak monsieur Luke nigdy nie domagałby
się pocałunku, gdyby nie myślał o tobie poważnie, Anno -
wyjaśniała. - Chcesz powiedzieć, że nigdy żadnym gestem nie
odpowiedziałaś na jego zaloty?
- Nie rozpoznawałam ich - wyznała dziewczyna. - Sądziłam,
że po prostu stara się być miły. Albo że mylnie odbieram jego
zachowanie.
- I ty jesteś Francuzką?!
- Ale co mogę zrobić, ciociu?
246
- Możesz spróbować zachowywać się trochę bardziej za
chęcająco - odparła Marie.
Ta rozmowa toczyła się przed wypadkiem Laurence'a. Po
jego śmierci cała sytuacja jeszcze bardziej się pogmatwała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]