[ Pobierz całość w formacie PDF ]
było jednak tego od niej wymagać. Ktoś próbował ją zamordować, albo przynajmniej tak nastraszyć,
żeby porzuciła sprawę Cludds Haberdashers. Jed wiedział, że Ellie nie zazna spokoju, dopóki nie
dowie się, kto zamordował Abby.
- Przeanalizujmy to wszystko spokojnie - powiedział więc. - Ten mężczyzna lub kobieta z nożem to
musi być ta sama osoba, która próbowała włamać się wczoraj do twojego mieszkania. Wobec tego
krąg podejrzanych zawęża się do tych, którzy w sobotę byli na wyspie. W ten sposób możemy
wyeliminować Emersona. Abby już nie żyje. Zostają Lynn. Marty i Rosemary McKay. Lynn cię
zatrudniła,
a Marty nie ma nic wspólnego z firmą. Poza tym, oboje pojechali do Maine. Czyli Rosemary jest
najbardziej podejrzana.
- Skąd wiesz, że Emerson był naprawdę chory? - Ellie nie była przekonana. - Być może udawał i
pózniej wrócił na wyspę. Nie wiemy też, czy Lynn i Marty rzeczywiście pojechali do Maine. A może
są wspólnikami? Przecież musiałeś sporo się namęczyć, żeby ściągnąć Marty'ego z Europy.
Widocznie podejrzewałeś go o coś.
Jed wyjaśnił, że to Lynn ułożyła listę gości i wpisała na nią Marty'ego jedynie dlatego, że chciała go
zobaczyć. Zresztą trudno byłoby zrozumieć, dlaczego mieliby okradać własną firmę.
- Masz natomiast rację co do Emersona - przyznał. -Faktycznie, każdy mógł się wśliznąć na wyspę.
Mam wrażenie, że kręcimy się w kółko.
Ellie otworzyła torebkę i wyciągnęła pęk kluczy. Jed nie mógł zrozumieć, co robi, aż wreszcie
zauważył niebieskie napisy. Poznał klucze Abby.
- Zwędziłaś je?
- A jak inaczej dostalibyśmy się do jej biura podczas weekendu? - odparła z uśmiechem.
Jed stanowczo wolałby wrócić do domu. Ellie była zmęczona i jeszcze odczuwała skutki wypadku.
Uważał też, że to policja powinna prowadzić dochodzenie, nie oni. Zresztą, czy rzeczywiście
dokumenty z biura Abby mogą im wiele pomóc? Gdy jednak spojrzał na Ellie, przestał namawiać ją
do rezygnacji z wizyty w Newton. Wiedział, że albo będzie jej towarzyszył, albo pojedzie sama.
Nigdy jeszcze nie spotkał równie upartej kobiety.
W godzinę pózniej wjechali na parking przy biurze Cludds Haberdashers. W sklepie nie brakowało
klientów, ale na tyłach budynku panował spokój i cisza. Jed zażądał, aby Ellie szła za nim. Biuro
wydawało się zupełnie puste, ale ktoś mógł się na nich zaczaić.
Gdy Ellie zasiadła do komputera, prześladujące ją znużenie zniknęło jak ręką odjął. Postanowiła, że
cofnie się
pięć lat wstecz i sprawdzi, czy w rachunkach widać jakieś systematyczne zmiany. Szybko zauważyła
wzrost kosztów surowców - przede wszystkim materiałów. Na dokładkę, koszty wzrastały w
niezwykle nieregularny sposób. Przez wiele miesięcy pozostawały na tym samym poziomie, aby
nagle gwałtownie skoczyć w górę. To samo dotyczyło płac personelu.
Jed spróbował sprawdzić przyczyny wzrostu kosztów. Większość oryginalnych dokumentów została
zniszczona, ale udało mu się odnalezć faktury za zeszły rok. Zanotował nazwy wszystkich dostawców
i daty zmian podanych w rachunkach cen. Miał zamiar zadzwonić do nich w poniedziałek i sprawdzić,
czy ceny nie zostały sztucznie zawyżone.
W tym czasie Ellie odkryła coś jeszcze.
- Stary Cludd dawał mnóstwo pieniędzy na cele charytatywne - powiedziała, podając dane za ostatnie
pięć lat. - Lynn najwyrazniej nie jest tak szczodra. Rozdała mniej więcej cztery razy mniej pieniędzy.
- Czy możesz znalezć listę wszystkich obdarowanych? -spytał Jed. - Ciekaw jestem, kto dostawał tyle
forsy. - Sprawdzę na liście wystawionych czeków.
Jed przysunął krzesło i usiadł przy Ellie, która bez trudu odnalazła odpowiednia listę.
- Szpital Beth Israel pięćset dolarów - czytał głośno.
- Uniwersytet Harvarda: dwieście pięćdziesiąt, Stowarzyszenie Badań nad Rakiem: sto,
Stowarzyszenie Ludności Kolorowej: dwieście. - Po chwili dotarli już do sierpnia.
- To wszystko drobiazgi. Kto otrzymał duże wpłaty?
- Przejrzymy listę jeszcze raz.
Tym razem czytali uważniej. W pewnym momencie Ellie zauważyła coś ciekawego.
- Spójrz na to. Charles River Corporation: trzy tysiące dolarów". Co to za korporacja? Jakiś
dostawca? - Nie widziałem żadnej faktury tej firmy - odrzekł Jed.
- Jedzmy dalej.
Gdy skończyli, okazało się, że w ciągu ostatniego roku Charles River Corporation otrzymało
jedenaście tysięcy
dolarów. Podobnie było w latach ubiegłych. Ostatniej wpłaty dokonał tuż przed śmiercią sam Isidor.
Ellie bez trudu sprawdziła, że wszystkie wpłaty dla Charles River Corporation zostały dodane do
wydatków na cele charytatywne. Jed nigdy nie słyszał o takiej instytucji, co było dość dziwne,
ponieważ wszystkie okoliczne organizacje dobroczynne regularnie zasypywały go prośbami o
wsparcie.
Również w książce telefonicznej nie znalezli Charles River Corp. Wobec tego Jed zaczął szukać
zrealizowanych czeków. Znalazł tylko czeki wystawione w ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy, ale
to całkowicie wystarczyło. Wśród nich był jeden czek wystawiony na Charles River Corp., z pieczątką
banku na odwrocie.
- Mam tam przyjaciela - powiedział sięgając po telefon.
- Chcesz dzwonić w sobotę?
- Od czego są przyjaciele? - uśmiechnął się.
Ellie nie zdziwiła się bynajmniej, gdy okazało się, że przyjaciel Jeda jest prezesem banku. Miała
wrażenie, że możliwość wyświadczenia przysługi sprawiła mu przyjemność. Obiecał, że zadzwoni,
gdy tylko się czegoś dowie.
Gdy Jed skończył, zwrócił się do Ellie tonem nie znoszącym sprzeciwu:
- Jeśli zamierzasz ze mną dyskutować na temat powrotu do domu, to czym prędzej wybij to sobie z
głowy. Dzisiaj zrobiłaś już dość. Zjemy obiad, zagramy partyjkę szachów i pora spać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]