[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Także pani Foster poznała tu swojego męża! - przypomniała
sobie Charity.
- To prawda, była ich córką. Mieli trzy córki. Wszystkie
poznały swoich mężów tutaj, w tym domu.
- Mój Boże, co za podobieństwo zdarzeń. - Charity poczuła
się nagle jakoś... dziwnie. Nie, to nie to słowo. Poczuła się nie
taka samotna. To miejsce wywoływało nastrój romantyczny,
kojarzyło jedną parę kochanków po drugiej. Miała wrażenie, że
czuła jego wibrującą siłę.
- Potem moja matka poznała tu mojego ojca. Nazywał się
Blake. Przyjechał jako właściciel i dyrektor łańcucha hoteli
,,The Blake Hotels". Próbował odkupić od nas ten ośrodek, ale
jego misja skończyła się zupełnie inaczej. Zakochał się w mojej
matce. Po ślubie połączyli się w jedno przedsiębiorstwo,
składające się z dwóch łańcuchów hoteli, F i B. Mój ojciec był
bardzo przedsiębiorczy, znany z szybkich działań, ale wprost
zakochał się w tym miejscu. Nie można go było stąd wyciągnąć.
Kiedy umarła moja matka, nie mógł jednak nim kierować.
Przypuszczam, że miał tu za dużo wspomnień. Przenieśliśmy się
do Londynu, ponieważ większość naszych hoteli znajduje się w
Wielkiej Brytanii. Z energią zaczął znowu prowadzić interesy, a
ja zgłębiałem arkana zawodu hotelarza.
- Wobec tego, dlaczego wróciłeś tutaj? - zapytała, w napięciu
oczekując odpowiedzi. Wyglądało na to, że to tutaj członkowie
tej rodziny przyjeżdżają po mężów i żony. Czuła niemal zawrót
głowy na tę myśl. Na myśl, że pod tym księżycem i wśród tych
zboczy o stromych skałach kojarzyły się dozgonne pary.
Pokolenie za pokoleniem.
RS
98
- Babci potrzebna była pomoc. Poza sezonem ona także
przyjeżdża do Londynu i wprawdzie gorąco zapewnia, że daje
sobie radę ze wszystkim, ale... - Pochylił głowę. - Ciężko jest
patrzeć, jak gaśnie kochana osoba. Po prostu nie chciałem, żeby
nadal próbowała zmagać się z prowadzeniem tego hotelu. Ona
bardzo boleśnie przeżywa swój spadek sił i wynikające stąd
niedociągnięcia, chociaż się do tego nie przyznaje.
- Jest uroczą panią. - I bardzo łagodną.
- Nie odnoszę wrażenia, żeby ktokolwiek tutaj to
wykorzystywał, Matthew. Wydaje się raczej, że solidarnie
próbują jej pomagać w różnych niedociągnięciach, które, jak
mówisz, tak ją bolą.
Usłyszała westchnienie.
- Wiem o tym. Zdaje się, że wiem. Może tylko niektóre
posunięcia okazały się błędne, i to wszystko.
- Matthew, chciałabym, żebyś mnie objął.
- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co mówisz?
- Tak - wyszeptała. - Wiem dokładnie, o co proszę. Bez
wysiłku przeniósł ją nad wałem z obrusów.
Otaczające ją ramiona nareszcie były na swoim miejscu.
Odczuła to jak powrót do domu.
- Boże, Charity, gdybyś wiedziała, jak bardzo i ja tego
chciałem. - Jego usta okrywały pocałunkami jej policzki, nos,
usta, szyję.
Obrócił ją na plecy i wpatrując się w nią, przegarniał palcami
jej włosy.
- Charity, powiedziałem sobie, że to się więcej nie powtórzy,
nie może powtórzyć. Przyrzekłem to sobie.
W odpowiedzi przyciągnęła jego głowę i przywarła wargami
do jego ust.
- Charity! Matthew!
Spojrzeli na siebie bez słowa. Usłyszeli zbliżający się stuk
obcasów Mandy.
RS
99
Dla Charity czas jak gdyby się zatrzymał, przynajmniej taką
miała nadzieję. Ale w pewnym momencie Matthew delikatnie
się odsunął.
- Jesteśmy tutaj! - zawołał. Jeszcze raz jego oczy spoczęły na
jej twarzy. Było w tym spojrzeniu coś zastanawiającego, nie
potrafiłaby odgadnąć, co w tej chwili myślał. - Mandy? -
Podniósł się i podszedł do drzwi, wciągając koszulę. - Jesteśmy
tutaj.
- Co? Nie mogę otworzyć drzwi. Zatrzasnęły się. Zaraz
sprowadzę kogoś na pomoc.
Charity szybko wstała. Z pełną godności miną spokojnie
zrzuciła z siebie okrywające ją obrusy i ubrała się. Nie
próbowała się zasłaniać, co było zupełnie do niej niepodobne.
Była to jakby manifestacja, że ma mu za złe wybór, którego
dokonał. Matthew także nie uczynił żadnego ruchu, żeby się
odwrócić.
- Wyznam ci, bo chcę, żebyś o tym wiedziała. Była to
najtrudniejsza decyzja, na jaką się kiedykolwiek zdobyłem.
Obróciła się plecami, żeby schować bluzkę pod pasek
spódnicy, ale przede wszystkim, żeby ukryć przed nim łzy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]