[ Pobierz całość w formacie PDF ]

krowy. Na pewno ci się tam spodoba.
Otworzył drzwi od strony pasażera. Sarina ubrana była
podobnie jak jej córka - w wysokie buty, obcisłe dżinsy i cienką
dżinsową koszulę, którą zdobiły haftowane różyczki. Włosy miała
zaplecione w pojedynczy warkocz. Wyglądała ślicznie, zgrabnie i
kobieco.
Colby zajął miejsce kierowcy, zapiął pasy.
- Też jezdzisz konno? Skinęła głową.
- Tak, Rodrigo mnie nauczył. Przekręcił kluczyk w stacyjce i
włączył się w ruch. Wyraznie sposępniał.
Zadumała się. Dlaczego ni stąd, ni zowąd popsuł mu się
humor? Tak samo było tego dnia, kiedy zaprosił ją na lunch, a
ona wcześniej przyjęła zaproszenie Rodriga. Czyżby był o nią
zazdrosny...?
- Co wiesz o Ramirezie? - spytał nagle. Oczywiście nie mogła
podzielić się z nim swoją wiedzą. Odchrząknęła.
- To porządny facet. Bardzo nam pomógł. W przeciwieństwie
do mnie, pomyślał Colby.
Ja nie pomogłem, ja ją skrzywdziłem. Sarina tyle wycierpiała
od czasu ich jednodniowego małżeństwa. Nie wszystko było jego
winą, mimo to czuł wyrzuty sumienia. Gdyby nie wyjechał, gdyby
był na miejscu i wiedział, co się dzieje, mógłby coś zrobić, choćby
wesprzeć ją psychicznie.
- Ty też miałeś kiedyś konie, prawda? - spytała, zmieniając
temat.
- Tak, wiele lat temu na ranczu w północnym Teksasie
hodowałem quartery. Zdobyliśmy wiele nagród. Mój ojciec też
hodował konie. W Arizonie. Tyle że on nie przepadał za
quarterami; wolał appaloosy. Dzięki koniom mnie wykształcił.
Nie lubił mówić o swoim staruszku. %7łałował, że oddalili się
od siebie i nie potrafili ponownie zbliżyć.
Bernardette otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale widząc
ostrzegawcze spojrzenie matki, pośpiesznie je zamknęła.
- Nadal jezdzisz? - spytała Sarina. Zerknął na nią z ukosa.
- Tak. Tylko trochę niezdarnie wsiadam.
- Przepraszam. Nie chciałam...
- Nie szkodzi. Czasem bywam przewrażliwiony.
Założył tę samą protezę, którą kilka dni temu pomogła mu
zapiąć. Na samo wspomnienie tamtego poranka oblała się
rumieńcem.
Zauważył jej reakcję i uspokoił się. To niesamowite, że wciąż
darzy go sympatią. Impulsywnie wziął ją za rękę. Sarina
podskoczyła, ale nie cofnęła dłoni. Po chwili poczuł, jak
odwzajemnia jego uścisk. Skierowała na niego oczy. Usta miała
lekko otwarte, oddech przyśpieszony. Marzył o tym, by ją
przytulić i...
- Uważaj! - krzyknęła Bernardette. Skręcił ostro kierownicą.
Gdyby nie dziewczynka, pewnie zjechałby na pobocze.
- Dzięki, aniołku - powiedział, napotykając jej spojrzenie w
lusterku. - Na moment się zagapiłem.
Błysnęła w uśmiechu ząbkami.
- Daleko jeszcze?
- Bliziutko - skłamał, bo czekało ich jeszcze co najmniej pół
godziny jazdy. Na kierownicy trzymał protezę, prawą ręką ściskał
dłoń Sariny.
- Ojej! - zawołała Bernardette, kiedy w końcu wjechał na
teren rancza. - To właśnie tu nas Rodrigo przywozi! Pan Parks
pozwala mi jezdzić na pięknym koniu...
Colby popatrzył zdziwiony na Sarinę.
- Ramirez tak dobrze zna Cyrusa?
- Nie mam pojęcia, czy dobrze - odrzekła, starannie
dobierając słowa. - Poznali się kilka miesięcy temu. I
zaprzyjaznili.
Przyszło jej do głowy, że musi porozmawiać z Cyrusem na
osobności i uprzedzić go, żeby nie zdradził Colby' emu, co wie na
temat Rodriga.
- Myślałem, że Ramirez przyjechał z Meksyku.
- Tak, ale... przez pewien krótki okres pracował w
Jacobsville - skłamała.
Zorientował się, że Sarina coś ukrywa. Przyglądał się jej
badawczo, dopóki w jego polu widzenia nie pojawił się Cyrus.
- Miło, że przyjechałeś, stary. A to twoi goście? Tak się
składa, że często mnie odwiedzają. - Uśmiechnął się do
dziewczynki. - Dawno cię nie tu było, ślicznotko. - Potargał jej
ciemne włosy. - Zaraz powiem Harleyowi, żeby ci osiodłał Fasolkę.
- Fasolkę? - zdziwił się Colby.
- Klacz rasy pinto - wyjaśnił Cyrus. Obejrzał się przez ramię.
- Harley! Osiodłaj Fasolkę i Gałązkę dla pań, a Siwka i Króla dla
mnie i Colby'ego.
- W porządku, szefie! Hej, Bernie! Pomożesz mi?
Mogę, mamusiu? Możesz, kochanie.
Jak mówiłem Hunterowi, w dawnym magazynie Lopeza
zaobserwowałem wzmożony ruch powiedział Cyrus. - Prosiłem
Eba Scotta, żeby zamontował tam kamerę. Zdobyliśmy interesują-
cy film. - Zauważywszy, jak Colby wskazuje wzrokiem na Sarinę,
przeniósł na nią wzrok. Sarino, Lisa parzy w kuchni kawę.
Zajrzyj do niej, co? A ja cię zawołam, jak będziemy gotowi do
przejażdżki.
Powściągnęła uśmiech. Cyrus stara się jej nie wydać.
- Jasne, kowboju. Gdzież indziej jak nie w kuchni jest
miejsce kobiety? - zażartowała. - Krzyknij, gdyby na horyzoncie
pojawił się wróg. Przyłożę mu wałkiem do ciasta.
Colby roześmiał się wesoło. Pogroziwszy mu palcem, Sarina
ruszyła do domu. Mijając Cyrusa, posłała mu porozumiewawcze
spojrzenie. Oczywiście Cyrus wie, czym tak naprawdę się zaj-
muje. Wolała jednak utrzymać to w tajemnicy przed Colbym.
Przynajmniej na razie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl