[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i poprosić o pomoc ONZ. Albo spróbować skontaktować się — co byłoby jeszcze
trudniejsze do przełknięcia — z Palmerem Eldritchem czy tym, co podszywa się
pod niego, i dojść do porozumienia. Zobaczyć, czy nie dałoby się wykupić Leo.
63
Barney rozłączył się i niemal natychmiast wykręcił kierunkowy międzyplane-
tarny, mówiąc:
— Dajcie mi Palmera Eldritcha na Lunie. To błyskawiczna. Niech się pani
pospieszy, panienko.
Kiedy czekał na połączenie, z drugiego końca pokoju odezwała się Roni Fu-
gate:
— Zdaje się, że nie będziemy mieli czasu, by przejść do Eldritcha.
— Na to wygląda.
Jakże zręcznie zostało to obmyślone. Eldritch pozwolił, by przeciwnik wyko-
nał za niego całą robotę. I my też, uświadomił sobie, Roni i ja. Nas zapewne też
podszedł w podobny sposób. Faktycznie to Eldritch mógł naprawdę czekać na to,
byśmy polecieli na satelitę. To wyjaśniałoby, dlaczego dostarczono Leo walizecz-
kę z doktorem Smile’em.
— Zastanawiam się — powiedziała Roni bawiąc się zatrzaskiem bluzki —
czy chcielibyśmy pracować dla tak sprytnego człowieka, jeżeli to w ogóle jest
człowiek. Coraz bardziej mi się wydaje, że to nie jest Palmer, ale jeden z nich.
Myślę, że będziemy musieli to zaakceptować. Następną rzeczą, jakiej możemy
oczekiwać, to Chew-Z zalewający rynek. Z aprobatą ONZ — mówiła z goryczą.
— A Leo, który przynajmniej jest jednym z nas i chce tylko zarobić parę skinów,
będzie martwy lub zrujnowany. . .
Z wściekłością wbiła wzrok w przestrzeń.
— To patriotyzm — powiedział Barney.
— Instynkt samozachowawczy. Nie chcę obudzić się pewnego ranka żując
namiętnie to świństwo, robiąc to, co się robi, kiedy żuje się to zamiast Can-D.
Przenosząc się. . . nie do krainy Perky Pat, to pewne.
Wideofonistka powiedziała:
— Mam na linii pannę Zoe Eldritch, proszę pana. Chce pan z nią mówić?
— Tak — odparł zrezygnowany.
Elegancko ubrana kobieta o przenikliwym spojrzeniu i włosach upiętych
w ciężki kok spojrzała na niego z ekranu.
— Tak?
— Mówi Mayerson z P. P. Layouts. Co mamy zrobić, żeby dostać z powrotem
Bulero? — spytał i czekał na odpowiedź. Nie otrzymał jej. — Pani wie, o czym
mówię, prawda?
Po chwili powiedziała:
— Pan Bulero przybył do naszej posiadłości i rozchorował się. Leży w naszym
szpitalu. Kiedy poczuje się lepiej. . .
— Czy mogę przysłać lekarza firmy, aby go zbadał?
— Oczywiście — Zoe Eldritch nawet nie mrugnęła okiem.
— Czemu nas nie powiadomiono?
64
— To stało się niedawno. Mój ojciec miał właśnie dzwonić. Wydaje się, że to
nic poważnego, zwykła reakcja na zmianę ciążenia. To nawet dość częste u star-
szych osób, które tu przyjeżdżają. Nie utrzymujemy tu grawitacji podobnej do
ziemskiej, tak jak to robi pan Bulero na swoim satelicie „Chatka Puchatka”. Wi-
dzi pan więc, że wyjaśnienie jest bardzo proste. — Uśmiechnęła się lekko. —
Będziecie go mieli z powrotem najpóźniej dziś po południu. Czyżbyście podej-
rzewali coś innego?
— Podejrzewam — powiedział Barney — że Leo nie przebywa już na Lunie.
Myślę, że jest na satelicie Ziemi nazywanym Sigma 14-B, który należy do jednej
z waszych firm w St. George. Czyż nie tak? A to, co znajdziemy w szpitalu na
waszej posiadłości, to nie będzie Leo Bulero.
Roni wytrzeszczyła oczy.
— Zapraszamy. Może pan przylecieć i zobaczyć — odparła niewzruszona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]