[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Indy zaprzeczy� ruchem g�owy.
Nie. Przywi��emy je do wbitych w ziemi� palików. Najwi�k-
szego damy przy samolocie. Pozosta�e trzy utworz� szeroki kr�g
wokó� domu i stodo�y. Niech b�d� g�odne. JeSli je nakarmimy, za-
sn�. Damy im co najwy�ej wody. Pójd� z wami. Tarkiz, Willard, za
mn�. Rene, ty i Gale doko�czcie przygotowania do kolacji.
Ruszyli bez wahania. To w�aSnie zaleta zgranej dru�yny. �ad-
na praca nie jest zbyt wa�na, �adna zbyt nieistotna. Zwierz�ta zo-
sta�y ustawione na pozycjach wokó� domu i stodo�y; nast�pnie trzej
m�czyxni wrócili do domu, gdzie czeka�o ju� na nich jedzenie.
Po posi�ku spalili drewniane talerze i widelce, a tak�e resztki
kolacji, w ogniu kominka. Z no�ami nie by�o problemu: ka�dy u�y-
wa� w�asnego bojowego ostrza.
Startujemy jutro punktualnie o dwudziestej drugiej. Dzi�ki
temu b�dziemy mieli du�o czasu na zamalowanie naszego znaku
firmowego i namalowanie fa�szywego numeru na ogonie. Przysz�o
mi na mySl, �eby zakry� nasze Najprzedniejsze Wina napisem
Wydzia� Robót Publicznych . Nawet jeSli ktoS nas zobaczy, prze-
czyta napis i nie zwróci uwagi na samolot.
Indy zwróci� si� do Willarda Cromwella:
Ty pilotujesz, Will. Gale, usi�dziesz z nim z przodu jako
nawigator i udzielisz wszelkiej pomocy. B�dziemy porozumiewa�
si� przez he�mofony. Rene, potrzebny mi jesteS przy mapach. Tar-
kiz, ty zajmiesz si� hakiem i wyci�gark�. Wszystko jasne?
Przytakn�li bez s�owa.
A co postanawiamy zrobi� z tym domem po naszym odlo-
cie? zapyta� Rene, obejmuj�c gestem teren farmy. Od pocz�tku
podkreSlasz, przyjacielu, �eby pod �adnym pozorem nie zostawia�
po sobie Sladów, po których ktoS móg�by nas rozpozna�.
60
Racja zgodzi� si� Indy.
Czy móg�byS wyra�a� si� nieco jaSniej? zasugerowa� Fran-
cuz.
Nakarmimy psy tu� przed odlotem. Zostan� zabrane godzi-
n� póxniej. Ten, kto ma to zrobi�, przyjedzie tu ci�arówk�, wsa-
dzi psy do klatek i odjedzie. Nic wi�cej.
Nie b�dzie wchodzi� do domu? spyta� leniwie Cromwell.
Nie, jeSli nie chce napyta� sobie biedy. Bez deliberowania
i marudzenia. Nie pozostanie po nas nawet Slad.
A jak ukryjesz nasz samolot?! zaprotestowa� niespodzie-
wanie Rene Foulois. U�yjesz czarów?
Wszyscy si� rozeSmiali. Ale Indy nie chcia� pozostawia� py-
ta� bez odpowiedzi.
Mniej wi�cej odpar�. Masz racj�, Rene. Nie damy rady
ukry� takiej wielkiej maszyny jak ford i tych trzech rycz�cych sil-
ników. Skoro nie mo�emy go schowa�, zamaskujemy go. Mówi-
�em ju�, �e wymalujemy znak robót publicznych na burtach. A dziS
w nocy przeleci t�dy inny ford. Jutro zaS prawdziwy trójsilniko-
wiec Wydzia�u Robót Publicznych poka�e si� nad t� okolic�. To
patrol dróg i kontroli przeciwpowodziowej i b�dzie tu jeszcze kr�-
�y� przez kilka dni po naszym odlocie.
Tarkiz Belem przerwa� milczenie, które do tej pory zachowywa�.
Po co to wszystko, Indiana Jones? zapyta� z trosk� w g�o-
sie.
Napadniemy na poci�g rzek� Indy. RozeSmia� si�, obser-
wuj�c reakcje cz�onków grupy.
Napadniemy na poci�g? powtórzy�a jak echo Gale Parker.
Tak jest.
Tarkiz popatrzy� na Indy ego podejrzliwie.
Wiem, �e robisz ró�ne rzeczy, ale �eby napad na poci�g&
pokiwa� g�ow�.
No, widz�, �e uda�o mi si� was zaciekawi� oSwiadczy� Indy
beztrosko.
Jak na kogoS, kto jest archeologiem& wtr�ci� Foulois,
przybieraj�c �artobliwy ton. Powiedzia�bym, �e zmieniasz ima-
ge. Co trzymasz w zanadrzu, Indy? Napad na dyli�ans? podniós�
r�ce z wyprostowanymi palcami wskazuj�cymi i uniesionymi kciu-
kami, jakby dzier�y� dwa szeSciostrza�owce. Bang! Bang! krzyk-
n��. Nieustraszeni handlarze wina toruj� sobie drog� przez ban-
d� groxnych czerwonych&
61
Czerwonoskórych poprawi� Indy.
OczywiScie. Torujemy sobie drog� i napadamy na dyli�ans.
Indy, równie dobrze mogliSmy nie opuszcza� Anglii i zosta� rabu-
siami w lesie Sherwood!
Jak na kogoS, kto by� powi�zany z najwy�szymi szczeblami
tej operacji, mySla� Indy, Foulois Swietnie wyra�a� w�tpliwoSci
podzielane przez wszystkich cz�onków zespo�u.
Rozpostar� mapy na stole w jadalni i zach�ci� pozosta�ych, by
podeszli bli�ej.
Jutrzejszej nocy powiedzia�, wskazuj�c palcem zakreSlo-
ny na mapie punkt uderzymy tutaj. Wystartujemy dok�adnie go-
dzin� przed spotkaniem z poci�giem. W ten sposób zyskamy czas
na rozwi�zanie ewentualnych problemów technicznych, pogo-
dowych i jakich tam jeszcze aby zd��y� na czas. Zgranie w cza-
sie jest nieodzowne. Musimy si� trzyma� rozk�adu.
Gale z trudem panowa�a nad sob�.
Indy, chcesz powiedzie�, �e dopadniemy ten poci�g z sa-
molotu?
Spojrza� na ni� z min� pokerzysty.
Owszem.
Odchyli�a si� do ty�u, oszo�omiona, ale gotowa s�ucha� dal-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]