[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ścią zamek i całą moją fortunę, aby móc, tak jak pani, z lekkim sercem
wędrować po lesie!
Słowa jego tchnęły głęboką boleścią. Serce Astrid ścisnęło się współ-
czuciem. Zanim zdążyła jednak odpowiedzieć, zabrzmiała w lesie pio-
senka. Zpiewały ją cienkie, dziecięce głosiki. Była to prosta pieśń ludo-
wa.
Oboje zaczęli się przysłuchiwać miłej melodii. Dzieci zbliżały się,
wreszcie wyszły z lasu na polanę. Było tam dwóch chłopców i trzy
dziewczynki. Miały one wianuszki na główkach. Wszystkie dzieci niosły
wiązanki kwiatów. Aadny był to widok.
Dzieci, ujrzawszy Astrid, zamilkły zakłopotane i przyglądały się jej
nieśmiało. Dziewczyna zapytała z uśmiechem:
No, dlaczego przestaliście śpiewać? To była taka ładna piosenka!
Ośmielone dzieciaki powoli zbliżyły się do ławki. Trącały się nawza-
jem i chichotały, nabrały jednak trochę odwagi. Miały widocznie wielką
ochotę usiąść obok Astrid.
To przecież panienka z Różanki powiedziała jakaś maleńka, ja-
snowłosa dziewczynka i z wielką powagą włożyła palec do buzi.
95
TL R
No, dlaczego nie siadacie? Usiądzcie, miejsca jest dosyć. Ale musi-
cie mi jeszcze raz zaśpiewać waszą piosenkę mówiła żartobliwie
Astrid.
Teraz jednak dzieci podeszły tak blisko, że spostrzegły doktora Ro-
decka, leżącego opodal na trawie. Wlepiły w niego przerażone oczy, a
gdy uniósł się trochę, schwyciły się za ręce i rzuciły się do ucieczki. Pę-
dziły przed siebie, jakby je kto gonił.
Sinobrody!
%7łonobójca!
Sinobrody! Uciekajmy! wołało jedno przez drugie.
Astrid zbladła jak opłatek. Nie miała odwagi spojrzeć na Haralda, nie
widziała jego gorzkiego uśmiechu. Przez chwilę panowało ponure mil-
czenie. Wreszcie Harald powiedział bezdzwięcznym głosem:
Czy pani także ucieknie przede mną, panno Holm? Widzi pani, te
dzieci uciekają przed człowiekiem napiętnowanym, uginającym się pod
brzemieniem winy...
Astrid zwróciła teraz ku niemu pobladłe oblicze i spoglądała z prze-
rażeniem na ponury wyraz jego oczu.
Nie jestem niemądrym dzieckiem odrzekła wiem, że istnieje
wielka różnica między człowiekiem winnym, a dotkniętym nieszczę-
ściem...
Zerwał się i stanął przed nią, wyprostowany jak struna.
Pani nie wierzy w moją winę?
Nie!
A jednak nie wątpię, że panna Kasia Salten ostrzegała panią
przede mną. Na pewno opowiedziała pani, że nazywają mnie Sinobro-
dym, że ciąży na mnie wieczysta klątwa. Wiem, że po całej okolicy krążą
o mnie rozmaite pogłoski w tym rodzaju. Czyżbym się miał omylić?
Astrid uśmiechnęła się do niego. Był to uśmiech promienny, pełen
niezmierzonej dobroci, kojący. Spłynął niby ożywcza rosą na jego wzbu-
rzone nerwy.
96
TL R
Panna Kasia jest romantycznym podlotkiem. Sama nie wie, co
mówi. Trudno przywiązywać wagę do jej słów.
Spojrzał na nią badawczo.
Więc pani poddaje w wątpliwość to wszystko, co opowiadała pani o
mnie panna Salten?
Uważam jej opowieść za twór wyobrazni, spleciony z prawdy i baj-
ki. To wszystko!
Harald uspokoił się trochę, odetchnął z ulgą.
I pani nie sądzi, że zasługuję na przydomek rycerza Sinobrodego?
Astrid uśmiechnęła się pobłażliwie.
Nie jestem przecież niemądrym podlotkiem. Pomimo mojej młodo-
ści przyswoiłam sobie pewną znajomość ludzi. Gdy ujrzałam pana po
raz pierwszy wtedy, gdy spotkaliśmy się w pociągu pomyślałam, że
pan musi być bardzo nieszczęśliwy. Od razu sprawił pan na mnie takie
wrażenie. Mimo to wydawał mi się pan szlachetnym, dobrym człowie-
kiem.
A teraz, przy bliższym poznaniu czy nie zmieniła pani swego
zdania?
Nie!
Harald zbliżył się do niej i wyciągnął rękę.
Czy mogę podać pani rękę? Nie obchodzi mnie wcale, co myślą o
mnie ludzie, nie dbam o to, co sądzi cały świat... Cieszę się jednak, że
pani nie wydała na mnie potępiającego wyroku, że nie przyłączyła się
pani do wołania tłumu, który wznosi okrzyk: Ukrzyżujcie go!
Uścisnęła jego rękę. Poczuł, że ta drobna, delikatna rączka zadrżała
lekko w jego dłoni.
Ludzie na ogół są skłonni do potępiania swoich bliznich. A naj-
chętniej potępiają właśnie to, czego nie mogą zrozumieć i pojąć
szepnęła Astrid.
Machnął lekceważąco ręką.
Powtarzam, że mnie to niewiele obchodzi. Oburzenie panny Kasi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]