[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A może już umierał? Nie, jednak niejasno wyczuwał, że nie była mu przeznaczona
śmierć w wodzie.
Po chwili powoli, bardzo powoli odzyskał władzę w ciele.
Dopłynął do brzegu, zebrał z piasku ubranie, a kiedy uniósł rękę, wydało mu się, że
wciąż wyczuwa tamten straszliwy zaduch pokoju umierającej, że sól morska jeszcze go nie
zmyła, że musi oczyścić sobie dokładnie wszystkie pory skóry. Wbiegł zdyszany na werandę,
zapukał do oszklonych drzwi.
Kto tam? - spytała z pokoju Livia.
Otwórz, zimno mi.
Livia otworzyła drzwi, zobaczyła, że jest nagi, roztrzęsiony, siny z zimna. Rozpłakała
się.
Co ty, Livio...?
Zwariowałeś, Salvo! Chcesz umrzeć? Chcesz i mnie zabić? Co ci przyszło do
głowy? Co ci się stało? Dlaczego?
Zrozpaczona weszła razem z nim do łazienki. Komisarz natarł całe ciało mydłem w
płynie, a potem, pokryty żółtą pianą, wszedł pod prysznic, odkręcił wodę i zaczął pocierać
sobie skórę kawałkiem pumeksu. Livia już nie płakała, patrzyła na niego jak skamieniała.
Woda spływała bardzo długo, zbiornik na strychu opróżnił się niemal do dna. Po wyjściu
spod prysznica Montalbano, wpatrując się rozgorączkowanym wzrokiem w Livię, spytał
niecierpliwie:
Powąchaszmnie?
Kiedy ją o to prosił, sam zaczął sobie wąchać ramię. Sprawiał wrażenie psa
myśliwskiego.
Co ci się stało? - dopytywała się przerażona Livia.
Powąchaj mnie, naprawdę. Proszę cię.
Livia posłusznie przeciągnęła nosem po jego ramieniu.
Coś czujesz?
Zapach twojego ciała.
Na pewno? Tylko to? Nie oszukujesz?
Chyba dopiero wtedy przekonał się, że jest już po wszystkim. Włożył czystą bieliznę,
koszulę i dżinsy.
Przeszli do jadalni. Montalbano zapadł w fotel, Livia usiadła obok w drugim fotelu.
Długo nie otwierali ust. Wreszcie Livia niepewnym głosem zadała mu pytanie:
Już minęło?
Minęło?
Jeszcze przez chwilę siedzieli w milczeniu. I znowu pierwsza odezwała się Livia:
Powiesz mi, co się stało?
To będzie trudne.
Rozumiem. Ale spróbuj.
Więc opowiedział jej o wszystkim. Trwało to dość długo, bo naprawdę z trudem
znajdował właściwe słowa, żeby jej opisać, co zobaczył. I co odczuł.
Na koniec Livia zadała mu pytanie, jedno jedyne, ale takie, które trafiało w samo
sedno rzeczy.
Jeszcze mi powiedz, dlaczego poszedłeś ją zobaczyć. Czy to było konieczne?
Jak na to odpowiedzieć? Konieczne. Czy to jest słowo trafne, czy nietrafne? Nie,
prawdę mówiąc, to wcale nie
było konieczne, ale zarazem w jakiś niezrozumiały sposób właśnie było.
Nie wiem. Lepiej to wiedzą moje ręce i moje nogi - mógłby jej odpowiedzieć.
Wolał jednak nie zgłębiać tego, co przeżył, jeszcze zbyt wielki zamęt panował w jego głowie.
Rozłożył ręce.
Nie potrafię ci tego wyjaśnić, Livio.
A kiedy to wypowiadał, już rozumiał, że uciekł się do słów tylko w małej części
prawdziwych.
Jeszcze długo siedzieli i rozmawiali, nie myśleli o kolacji.
Montalbano nie odczuwał apetytu, wciąż jeszcze miał zaciśnięty żołądek.
Peruzzo, twoim zdaniem, zapłaci? - spytała Livia, kiedy już szli do sypialni.
Było to tego dnia najważniejsze pytanie, trudno go było uniknąć.
Zapłaci, zapłaci.
Pewnie już zapłacił - miał ochotę dodać, ale się nie odezwał.
Kiedy ją ciasno obejmował, kiedy ją całował i był już w niej, Livia wyczuła, że w ten
sposób prosi ją rozpaczliwie o pomoc, o pocieszenie.
Nie czujesz, że jestem razem z tobą? - wyszeptała mu do ucha. widzi. W
każdym razie ten nowy element zdecydowanie zacieśnił pole poszukiwań, bo już nie należało
się rozglądać za rozrzuconymi w pobliskich wsiach domkami, tylko za jakimś większym
folwarkiem, i to pewnie na wpół opuszczonym.
Od razu zatelefonował do Minutola i zawiadomił go o swoim odkryciu. Minutolo
uznał je za niezmiernie ważne i potwierdził, że w istocie znacznie ogranicza zasięg działania
policji. Dodał, że natychmiast wyda nowe dyspozycje swoim ludziom, którzy ciągle
przeszukiwali wiejskie domy.
Potem spytał:
A co powiesz o tych nowych rewelacjach?
O jakich rewelacjach?
Nie oglądałeś w Televigacie wiadomości o ósmej rano?
Tylko tego by brakowało, żebym się zrywał i od wczesnego rana siedział przed
telewizorem!
Porywacze zadzwonili do Televigaty. A ci wszystko nagrali. I oczywiście
zaraz nagranie puścili. Słychać było ten sam zniekształcony męski głos. Porywacz
powiedział, że ten, co powinien , ma czas do jutrzejszego wieczoru. W przeciwnym razie
nikt już Susanny więcej nie zobaczy.
Montalbano poczuł, że nagle przez plecy, wzdłuż kręgosłupa, przebiegł mu dreszcz.
Wymyślili sobie porwanie multimedialne! I nie powiedzieli nic więcej?
Powtórzyłem ci dokładnie ich komunikat, nie ująłem ani nie dodałem jednego
słowa! Poza tym za chwilę przyślą mi tutaj taśmę; jeżeli chcesz, możesz przyjechać i
posłuchać... Sędzia jest wściekły, chce wpakować Rago - nesego do aresztu. I coś jeszcze
chciałem ci powiedzieć: to wszystko zaczyna mnie poważnie niepokoić.
Mnie także - odparł Montalbano.
Porywacze już się nie fatygowali telefonowaniem do Mistretty. Zdołali osiągnąć swój
cel, którym było wpakowanie w tę sprawę inżyniera Peruzzo, nie wymieniając ani razu jego
nazwiska. Opinia publiczna już inżyniera potępiła. Montalbano był pewien, że gdyby
porywacze zabili Susan - nę, ludzie oskarżyliby o to nie ich, tylko jej wuja, który nie chciał
się angażować w sprawę i nie zrobił tego, co powinien był zrobić. Gdyby ją zabili...
Chwileczkę. Przecież porywacze nie użyli tego słowa. Nie użyli też słowa zamordować .
Ani zlikwidować . Byli ludzmi, którzy doskonale sobie radzili z językiem włoskim i
wiedzieli, jak z niego korzystać. Oświadczyli tylko, że dziewczyny nikt już więcej nie
zobaczy. A przecież zwracali się do przeciętnych ludzi, na których słowo zabić zrobiłoby
znacznie większe wrażenie. Dlaczego go zatem nie użyli? Uczepił się tego językowego
szczegółu z rozpaczliwą siłą. Było to jak trzymać się zdzbła trawy, żeby nie spaść z urwiska.
Może porywacze chcieli zostawić sobie jeszcze jakiś margines na prowadzenie pertraktacji i
dlatego wyrzekli się tak radykalnego słowa? Może chcieli mieć jeszcze możność wycofania
się ze swoich żądań? Tak czy inaczej trzeba było działać jak najszybciej. Tylko jak?
Po południu Mimi Augello, którego znudziło plątanie się po domu, wybrał się do
komisariatu i podzielił z komisarzem dwiema nowinami.
Pierwsza sprowadzała się do tego, że kiedy pani Valeria, żona inżyniera Antonia
Peruzzo, wysiadła przed południem na parkingu w Montelusie ze swego samochodu, została
rozpoznana przez trzy kobiety. Otoczyły ją, szarpały, popychały, przewróciły na ziemię i
opluły, wrzeszcząc, że powinna się wstydzić i nakazać mężowi, by bez zwłoki zapłacił okup.
Zrobiło się zbiegowisko, inni pomagali tamtym trzem. Uratował panią Valerię przejeżdżający
w pobliżu patrol karabinierów. W szpitalu okazało się, że żona inżyniera odniosła trochę
obrażeń - że ma na całym ciele sińce i zadrapania.
Draga nowina była taka, że ktoś podpalił dwie ciężarówki firmy Perazzo. A żeby nie
było wątpliwości i mylnych domysłów, napisał obok na murze: Płać natychmiast, szujo!
Jeżeli Susannę zabiją - stwierdził Mimi - to Perazzo na pewno zostanie
zlinczowany.
Myślisz, że cała ta sprawa może się aż tak paskudnie skończyć? - spytał
Montalbano.
Mimi Augello odpowiedział bez chwili namysłu:
Nie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]