[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Profesor zignorował kpiący ton policjanta.
 Aącznie z zalaną przez wody jeziora dżunglą, od chwili rozpoczęcia budowy
zniszczeniu uległo kilka tysięcy hektarów lasu. Dla owadów żywiących się drewnem jest to
poważne zagrożenie.
 No, śmierć głodowa im nie groziła  wzruszył ramionami inżynier.  Przecież w tym
kraju na brak lasów nie można narzekać.
 Proszę nie zapominać, że Termes apuriensis żył tylko na skrawku terenu i nie
przejawiał żadnych tendencji do ekspansji, więc był uzależniony od drzewostanu w najbliższej
okolicy. Wprawdzie na razie pożywienia miał pod dostatkiem, ale przy tym tempie wyniszczania
dżungli przez człowieka już niedługo sytuacja dla termitów mogła się stać krytyczna.
Komendant usiadł na pniu koło Grenera.
 Zbyt wysoko ocenia pan inteligencję tych owadów  powiedział pochylając się w
stronę profesora.  Przecież nie sądzi pan chyba, że miały swoich futurologów, którzy opracowali
perspektywiczne plany rozwoju kolonii, dostrzegli niebezpieczeństwo i dali hasło do rozpoczęcia
wojny?
 A gdyby tak było?  mruknął Grener.
 Ależ, panie profesorze!  wybuchnął dyrektor.  Pańska interpretacja tego zjawiska
jest nie do przyjęcia. W postępowaniu termitów nie ma nic niezwykłego. Wyrządzały one zawsze
wiele szkód, i to nieraz znaczniejszych niż na naszej budowie. Chociażby zniszczenie w połowie
dziewiętnastego wieku całej dzielnicy Jamestown na Wyspie Zwiętej Heleny przez małego
termita brazylijskiego zawleczonego tam na statku handlarzy niewolników.
Grener skinął głową na znak zgody. Chciał uspokoić zdenerwowanego dyrektora,
któremu na skroniach wystąpiły grube, pulsujące węzły żył. Wiedział, że Loreza gnębi niepokój
o przyszłość budowy. Nie był on chyba pewny skuteczności środka, jaki przedsięwzięto, a słowa
profesora ostatecznie wyprowadziły go z równowagi. Chciał usłyszeć coś, co by go uspokoiło i
utwierdziło w przekonaniu, że postąpił słusznie, stawiając wniosek o wysadzenie termitier. Ale w
tym Grener nie mógł mu już pomóc, problem tylko pozornie został rozwiązany. Co do tego
profesor zorientował się od razu, gdy tylko z bliska ujrzał rozwalone kopce.
 Ja wiem, że aby uruchomić hutę, trzeba było zwalczyć termity  rzekł  ale
pominąwszy nawet to, że lżycie dynamitu jest, moim zdaniem, barbarzyństwem, twierdzę, iż nie
osiągnęliście zamierzonego celu.
Inżynier zdumionym wzrokiem popatrzył na Grenera.
 Jak to?!  wykrzyknął.  Przecież one zginęły.
 Jest pan pewien, że wszystkie?
 No, może nie co do jednego  powiedział inżynier niepewnie  ale w
dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach...
 I właśnie o to chodzi. Na terenie całej kolonii ocalało z pewnością chociażby kilka
królowych w swych gniazdach. A czy wie pan, że każda z nich znosi około jedenastu milionów
jaj rocznie? Z jaj tych mogą się rodzić również królowe i mogą żyć w tej samej termitierze. Raz
znaleziono trzydzieści królowych w jednym kopcu, a to daje w ciągu roku trzysta trzydzieści
milionów jaj. Jeżeli ocalało lub zostanie założonych w najbliższym czasie tylko dziesięć takich
gniazd, za dwa lata, bez naruszenia równowagi w termitierach, może na nas runąć
sześciomiliardowa armia tych owadów. I proszę wziąć pod uwagę, że jest to ocena bardzo
ostrożna. Prawdopodobnie termity dadzą znać o sobie już za kilka miesięcy.
Inżynier zbladł. Rozglądał się chwilę bezradnie po zoranej ziemi, a potem usiadł na
złomie skalnym rzuconym tu przez siłę wybuchu. Trzęsącymi rękami wyjął papierosy. Pierwszy
opanował się komendant. Zacisnął dłonie na lufie dubeltówki i zwrócił się do Grenera:
 Więc co mamy robić?
Profesor machnął ręką.
 O to samo zapytano mnie w Caracas, gdy protestowałem przeciwko niszczeniu kolonii,
ale kiedy wypowiedziałem swoje zdanie, o mało nie znalazłem się w szpitalu dla obłąkanych.
 Dlaczego?  zdziwił się dyrektor.
 W tej całej sprawie jest jedna rzecz, której się najbardziej boję  rzekł wolno G rener. 
Nie powiem wam, o co chodzi, bo i tak mi nie uwierzycie, że coś takiego jest możliwe.  Zamilkł
na chwilę.  Ponieważ uważam, że całkowite zgładzenie wszystkich termitów jest nieosiągalne,
widzę tylko jedno wyjście: wyjechać stąd jak najszybciej.
 To absurd.
 Wiem i dlatego nie pytajcie mnie więcej o radę.
Wstał otrzepując spodnie.
 Chwileczkę, profesorze  zatrzymał go komendant.  Przecież możemy zniszczyć
dynamitem wszystkie ocalałe gniazda.
 To nic nie da. Termity z każdej dowolnej poczwarki potrafią wyhodować królową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl