[ Pobierz całość w formacie PDF ]

psa. Uciekał z mięsem, które porwał jej z patelni.
Chciała gonić za psem, ale uciekł z befsztykiem do lasu.
Przypomniała sobie, że zostawiła w piwnicy nie zaszpuntowaną beczkę. Zbiegła
po schodkach, patrzy: dzban przewrócony, beczka pusta, a piwo chlupie pod
nogami. Złapała się za głowę.
Nagle usłyszała turkot wozu na podwórzu. Domyśliła się, że to wraca jej mąż,
więc wybiegła z piwnicy i zawołała:
 Leć prędzej do spichrza i ratuj zboże, jeżeli jeszcze co zostało!
Tafaro popędził z batem do spichrza.
Wróble co prędzej odfrunęły, tylko biały spacerował po dachu ćwierkając
wesoło:
 To jeszcze nie wszystko!
Siny z gniewu piwowar poszedł sapiąc do kuchni. Tam się dowiedział, że nie
dostanie ani befsztyka, ani piwa. A to wszystko przez tego urwisa, przez białego
wróbla.
 To jeszcze nie wszystko  ćwierknął biały wróbel za oknem. Piwowar cisnął
w niego stołkiem, ale nie trafił i wybił szybę.
Wróbel wleciał przez okno do kuchni, fruwał po niej i odgrażał się:
 To jeszcze nie wszystko! To jeszcze nie wszystko! Piwowar rzucał w niego,
czym popadło: talerzami, garnkami, półmiskiem, patelnią, a Kleretta zaganiała go
fartuchem. Wreszcie Tafaro złapał białego wróbla.
 Teraz zginiesz. Teraz ukręcę ci łeb  syknął.
Biały wróbel trzepotał się w ręce piwowara. Ale nawet w tej okropnej chwili nie
stracił odwagi.
Kiedy Tafaro podniósł go do twarzy, żeby mu się przyjrzeć, biały wróbel z całej
siły trzepnął go skrzydełkami po oczach. Tafaro stracił równowagę, wypuścił
wróbla i przewrócił się prosto na rozpaloną blachę kuchenną.
Wyleczył swoje oparzenia, ale wstydził się chodzić po miasteczku, bo wszyscy
pokazywali go sobie palcami i śmiali się:
 Patrzcie, idzie piwowar Tafaro, co przegrał wojnę z wróblem.
Więc sprzedał dom i wyjechał nie wiadomo dokąd.
Stary pies wyzdrowiał i został u dobrej kobiety. Biały wróbel codziennie
wyprowadza go na spacer. Podobno żyją do dzisiejszego dnia, tylko nie pamiętam,
w jakim kraju.
OPOWIEZ O SYNU KUPCA, KTRY MIAA SERCE RYCERSKIE
Jeśli wola wasza, posłuchajcie, mili słuchacze, opowieści o synu kupca z Kale,
portowego miasta Francji.
C;LB8O7K:>2>9 ?@>5:B ;L8 $@0=:0 www.franklang.ru 29
30
Na chrzcie świętym dano mu imię Jerzy. Gdy to się działo, całe królestwo
przywdziało było właśnie żałobę po królu Arturze; książęta i rycerze, nawet kupcy
i pospolity lud, wszyscy opłakiwali wielkiego monarchę.
Matka niemowlęcia zapaliła przed głównym ołtarzem najgrubszą świecę
woskową i modliła się tak:
 Zwięty Jerzy, patronie mego syna, zwycięzco smoka i obrońco uciśnionych, a
także ty, królu Arturze, sprawiedliwy rycerzu! Uproście memu pierworodnemu
serce czyste, prawe i mężne.
Kiedy minęło Jerzemu siedem lat i przyszedł czas, by go odebrać niewiastom,
ojciec powierzył go mądremu wychowawcy. Ten wykształcił chłopca dostatecznie
w odpowiednich jego wiekowi umiejętnościach, a wtedy ojciec wysłał Jerzego do
sławnej szkoły kupieckiej w Paryżu. Na pożegnanie powiedział:
 Sprawuj się godnie, synu mój, a po roku wróć do nas i pokaż, co umiesz.
Minął rok i Jerzy powrócił do Kale jako rozwinięty nad wiek młodzieniaszek. Był
on takiej postawy i urody, i takich manier, że nawet wielmoża jaśnie oświecony
nie powstydziłby się podobnego syna.
Ojciec wypytywał go, co umie, a potem rzekł, z ukontentowaniem gładząc brodę:
 Miły synu, oto przysposobiłem dla ciebie okręt pełen wszelakiego towaru i
wolą moją jest, abyś pojechał sprzedać ten towar w Anglii. Pod pokładem
znajdziesz na dnie okrętu dorodne ziarno pszeniczne, a w kowanej skrzyni sukna
flandryjskie, brabanckie koronki i różne kunsztowne ozdoby niewieście. Uczyłeś
się dotąd z książek, godzi się teraz, żebyś pokazał, co potrafisz zdziałać w życiu.
Syn pożegnał ojca i matkę, otrzymał od nich błogosławieństwo i pożeglował
szumiącym morzem ku brzegom brytyjskim.
A teraz posłuchajcie, słuchacze mili, jakie były dalsze dzieje Jerzego, gdy
sprzedawszy powierzony sobie przez ojca towar wracał z pełną sakwą i w
towarzystwie sługi ku swemu okrętowi, zakotwiczonemu w porcie Anglii.
Posłuchajcie i osądzcie sami, czy godziło się synowi kupca postąpić, jak Jerzy
postąpił, czy też należało zachować się inaczej.
Wiedzieć wam trzeba, że od samej rezydencji królewskiej aż do białych skał, o
które tłuką się fale morza, stała w owych czasach ciemna, grozna puszcza
angielska. Jerzy ciągnął jej skrajem w stronę portu, gdy usłyszał krzyki niewieście
wzywające pomocy i grube wrzaski i połajania jakichś mężczyzn, w których
snadno można było domyślić się rozbójników.
 Panie  rzekł sługa strwożony  uchodzmy po cichu co prędzej! Wszystko,
cośmy utargowali, masz w sakwie przy sobie. Obrabowaliby cię do cna, a jeszcze
kto wie, czy by nas puścili z życiem. Ich tam, jak słychać, kilku, a nas tylko dwóch,
jesteśmy słabsi.
 Te kobiety, które wzywają pomocy, są jeszcze słabsze od nas  odparł Jerzy i
skoczył w gęstwinę.
Po chwili ujrzał dziewicę przecudnej ur@dy szamocącą się z czterema
uzbrojonymi rozbójnikami, którzy wlekli ją na powrozie. Obok czołgała się na
kolanach staruszka, czepiała się szat swej pani i błagała o litość.
Jerzy dobył miecza, ale jeden ze zbójców przyłożył sztylet do szyi panny i
zakrzyknął :
 Za pierwszym twoim krokiem przebiję ją, ujść nie pozwolę!
Niedługo myśląc Jerzy wysypał na ziemię wszystko złoto ze swej sakwy i kopnął
je tak, iż błyszczące monety posypały się w różne strony, pomiędzy mchy i zeschłe
liście.
C;LB8O7K:>2>9 ?@>5:B ;L8 $@0=:0 www.franklang.ru 30
31
Zakrzyknął wielkim głosem:
 To złoto jest wasze, panowie zbójcy, oto wykupuję nim z niewoli brankę i jej
służebną!
Rozbójnicy rzucili się co żywo zbierać pieniądze, a tymczasem Jerzy pochwycił
pannę za rękę i pobiegł z nią w stronę okrętu. Jej piastunka pośpieszała za nimi.
***
Dziób okrętu zdobny w rzezbioną syrenę pruje fale morza, wzdęły się żagle na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl