[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pomyślał, że Megan pewnie nie byłaby zmieszana, gdyby wiedziała,
że ją obserwuje. Ubrana czy nie, zawsze dobrze czuła się we własnej
skórze. Postanowił, iż nie będzie jej okrywał, póki nie okaże się to
konieczne. Gdy zastanawiał się, czy to dobry pomysł, dziewczyna uniosła
powieki i spojrzała mu w oczy.
- Cześć - powiedziała, pieszczotliwie dotykając kciukiem szorstkiego
podbródka. - Wyglądasz jak pirat.
Niezwykle pociągający pirat, dodała w myślach.
- Teraz już się obudziłaś? - spytał z uśmiechem.
- Prawie - odparła, obejmując wzrokiem ich nagie ciała. - Aadnie,
bardzo ładnie - zauważyła, uśmiechając się lekko.
81
R S
Przewróciła się na bok, tyłem do Luke'a i położyła sobie jego dłoń na
piersi. Odczuł silniejsze uderzenie pulsu, zaczął liczyć od stu do jednego,
by nie stracić nad sobą kontroli. Podobnie jak Megan pragnął, by byli
przytuleni, lecz zdawał sobie sprawę, że chce też znacznie więcej, a nie
miał pewności, czy nie będzie to dla niej za dużo.
Przekonał się, że ma rację, gdy po chwili rozprostowała ramiona, co
spowodowało większy nacisk jego dłoni na jej pierś i... znieruchomiała,
krzywiąc się z bólu.
Wtedy pocałował ją w ramię.
- Boli?
- Trochę - przyznała.
- Przepraszam, kochanie. Powinienem był wiedzieć i nie...
Położyła mu palce na ustach.
- Nie zrobiłeś niczego, czego bym nie chciała - Uśmiechnęła się. -
Zresztą pamiętam, jak sama ostatnim razem cię budziłam.
Luke pocałował jej palce.
- Nawet jeśli tak było, powinienem... Pokręciła głową.
- Nawet jeśli tak było, nie ponosisz za to odpowiedzialności.
Wiedziałam, jak się czuję i czego pragnę. Chciałam ciebie i dostałam,
prawda?
Lekko ścisnął jej pierś.
- Tak. I będziesz miała mnie znowu, jeśli natychmiast nie wstanę z
łóżka.
- Luke? - Chwyciła jego dłoń, gdy zaczął silniej się do niej przytulać.
Odetchnął głęboko i pochylił głowę. Całował ją długo, aż jęknęła z
rozkoszy i sięgnęła ręką do jego ciała.
Uniósł głowę, a potem jeszcze raz pocałował Megan.
82
R S
- Nie - powiedział. - Kochanie, to najprzyjemniejsze zaproszenie,
jakie kiedykolwiek otrzymałem, lecz nie chcę cię skrzywdzić. Mogę
zaczekać. %7ładne z nas nigdzie się nie wybiera.
Podniósł z podłogi prześcieradło i okrył Megan.
- Wezmę prysznic, a ty sobie jeszcze poleż. Potem zejdę do kuchni i
zrobię śniadanie. Dołączysz do mnie, kiedy będziesz gotowa.
Skubiąc kawałek papai, Megan powiedziała w zamyśleniu:
- Sądzę, że powinieneś jakoś nazwać swoje plantacje. Wszystkie
należałyby do sieci McCalla, ale można by je reklamować, używając
osobnych nazw.
- Dobry pomysł - zgodził się, popijając kawę, a w duchu uznał, że od
dawna nie było mu tak dobrze jak teraz,
Megan miała nań niezwykły wpływ. I to pod każdym względem.
Przypomniał sobie, jak na niego spojrzała, gdy ją okrywał prześcieradłem.
Z największym trudem opanował wtedy podniecenie.
- Warto namalować obraz, który ukazywałby oryginalny wygląd
głównej rezydencji.
- Po co?
- %7łeby powiesić go przy wejściu, kiedy zakończymy renowację. Na
tym obrazie ważny byłby motyw tęczy, która koniecznie powinna kończyć
się na dachu domu. Właściwie obraz mógłby nosić tytuł W tęczy".
- Po co? - powtórzył, patrząc z uśmiechem na jej podekscytowaną
twarz.
- Bo wiem, że tak należy.
- Megan...
Pomachała widelcem, nakazując milczenie.
83
R S
- Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o właścicielach tej
plantacji, kiedy byłam tam wczoraj. Gdyby inne sprawy nie zaprzątnęły
mojej uwagi, opowiedziałabym ci o tym już w drodze do domu. W każdym
razie tamci ludzie przeżyli naprawdę wspaniały romans.
- Kochanie...
- Mężczyzna, który zakładał plantację - jej oczy rozbłysły - był do
szaleństwa zakochany w swojej narzeczonej. Obdarzył uczuciem każdy
skrawek kupionej z myślą o niej posiadłości. Sadził drzewa wiedziony
uczuciem, a nie praktycznym zmysłem.
Luke przestał się uśmiechać, odstawił kubek z kawą i próbował
zapanować nad ogarniającymi go emocjami. Nie był zazdrosny. Nigdy w
życiu nie odczuwał niczego podobnego. To głupie i niegodne
przyzwoitego człowieka...
- Wybrał najmodniejsze materiały do wystroju kuchni - ciągnęła.
Do diabła, a jednak to zazdrość. Po ostatniej nocy miał powody, by
ją odczuwać. Doprowadził Megan do stanu, jakiego wcześniej nie zaznała,
więc sądził, że zdobył wyłączne prawo do jej uwagi. Niecałą godzinę temu
leżała rozgrzana w jego ramionach, a teraz, gdy opowiadała o innym
człowieku, w jej oczach ujrzał tęsknotę.
Rozumiał, że to niemądre, a jednak czuł się urażony. Jeśli ktoś miał
doprowadzać ją do takiego stanu, to tylko on, który potrafił sprawić, by
drżała i płonęła z rozkoszy Nieważne, że w grę wchodził mężczyzna
szalejący za swoją żoną i to taki, który umarł pół wieku temu. Chodziło o
zasadę: Megan Murphy należała wyłącznie do niego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]