[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cały ubiegły rok wybaczała Cruzowi wszystko, znajdowała naciągane
uzasadnienie dla jego zachowania, dla jego nieobecności. Ale już dosyć
tego. Dosyć stawania na głowie, dosyć udawania, że wszystko będzie
dobrze, gdy ich życie sypało się coraz bardziej.
Od dawna analizowała sytuację i w końcu dobrze ją zrozumiała. I już
dłużej nie mogła żyć w taki sposób, krańcowo zestresowana, bez cienia
perspektywy zmian na lepsze.
Może nigdy nie miała tego, czego pragnęła, i przez cały ten czas tylko
sama się oszukiwała.
No to jest skończone oświadczyła, patrząc Cruzowi prosto w oczy.
Bo jadę do Vanessy.
Był naprawdę rozwścieczony. Nigdy by nie uwierzył, że jest zdolna to
czegoś takiego. Postawiła mu ultimatum! Wywracała do góry nogami to, w
co wierzył, bo potrzebowała jakiegoś głupiego zapewnienia, że mu na niej
zależy.
Zależy? Do diabła, przecież wszystko, co robił od dnia, gdy pięć lat
temu się dowiedział, że ona oczekuje jego dziecka, było właśnie dla niej. To
115
RS
ranczo było dla niej, dla ich synka i tego maleństwa, które miało przyjść na
świat.
Dzieci powinny być dumne ze swojego ojca. A ona żądała, aby
zrezygnował z tego marzenia, ponieważ czuła się w ich związku niepewnie?
Do licha, kochał ją, lecz wykluczone, żeby dyktowała mu warunki.
Jaki byłby z niego mężczyzna, gdyby na to pozwolił? Jaki przykład dawałby
swojemu synowi?
Niech ci będzie. Jego głos zabrzmiał niemal bezdzwięcznie.
Nie mogła nawet zatrzasnąć za Cruzem drzwi. I wcale tego nie
potrzebowała. Odgłos jego cichnących kroków długo obijał się echem w jej
mózgu, choć już dawno weszła do domu.
Aby się spakować.
116
RS
ROZDZIAA DZIESITY
Jak się sprawy mają? Vanessa stała u szczytu schodów, czekając na
przyjaciółkę.
Bywało lepiej.
Słowa z trudem wydobywały się z zaciśniętego gardła. Savannah nie
chciała rozpłakać się w obecności przyjaciółki. Obawiała się, że gdy zacznie
chlipać, to już nie będzie mogła przestać.
Jej hormony nadal szalały, a jej oczy lada moment mogły wypełnić się
oceanem łez. Zacisnęła wargi, usiłując powstrzymać atak płaczu. Zdawała
sobie sprawę z tego, co zrobiła. Zablefowała, aby skłonić Cruza do zmiany
podejścia. Myślała, że on ugnie się ze strachu, że może ją utracić, i
zmodyfikuje swoją listę priorytetów. Chciała tylko, żeby znów, tak jak
kiedyś, stawiał na pierwszym miejscu rodzinę.
Mogę na pewien czas zamieszkać z tobą? Natychmiast, gdy tylko
padło to pytanie, Vanessa
zbiegła na dół i otoczyła przyjaciółkę ramionami. Luke nadal szukał w
swoim pokoju ulubionych zabawek.
Nawet nie pytaj. Ty i Luke możecie zostać u nas tak długo, jak
chcecie. Odsunęła Savannah od siebie i przyjrzała się jej twarzy. Cieszę
się, że znów będę mieć cię blisko, ale jesteś pewna słuszności swego
posunięcia? Obie wiemy, że faceci to zakute łby, gdy w grę wchodzi ich
duma.
To prawda. Wargi Savannah wygięły się w smutnym uśmiechu.
Ale nie mam innego wyjścia. Jeśli Cruz nie zacznie za mną tęsknić, jeśli nie
zrozumie, co traci, to może od dawna żyłam złudzeniami. Spojrzała na
portret jej i Cruza, wykonany wkrótce po narodzinach Luke'a. Może
117
RS
jestem zakochana w mężczyznie, który już nie istnieje. Zciągnęła łopatki i
przeniosła wzrok na Vanessę. Jeśli tak jest, to równie dobrze mogę przeko-
nać się o tym już teraz i zacząć nowe życie.
Zacząć nowe życie.
To brzmi tak nowocześnie, pomyślała. Jakby rzeczywiście mogła
usunąć Cruza ze swojego serca i beztrosko pomaszerować w przyszłość.
Wiedziała, że to niewykonalne. Nigdy nie będzie w jej życiu nikogo poza
nim. Nawet gdyby żyła sto lat, to nie pokocha innego mężczyzny. Mogła
należeć tylko do Cruza.
Niech go diabli.
Vanessa miała wątpliwości co do planów Savannah, lecz ona
najwyrazniej wierzyła, że musi uczynić drastyczny krok. I kto wie, może
odpowiednio wstrząśnie Cruzem.
Istniały jednak inne metody, które mogłyby przynieść pożądany
skutek.
Nie wybralibyście się do poradni małżeńskiej? Savannah zaśmiała
się gorzko.
To wymagałoby czasu, a właśnie on jest kością niezgody między
nami. Czas i zdolność do dyskusji. Cruz za nic w świecie, zwłaszcza w
obecności osoby postronnej, nie przyzna, że mamy problemy. Sądzisz, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]