[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wewnętrznej postanowiłem jeść pulardy, langusty, wermuje i papawerdy
zakrapiane oblikatoryjnymi fąframi do końca, życia. Jestem cynikiem, aż
do brudu między palcami u nóg - przestałem się myć zupełnie i śmierdzę
jak zgniła flądra. Chram na wszystko.
I CZELADNIK
A co to chrać?
PUCZYMORDA
Chrać to tyle, co zalać coś innym czymś bardzo śmierdzącym. A jako
rzeczownik funguje jako śmierdząca flegma ludzi kompromisu -
demokratów na przykład: ta chrać, tą chracią, tej chraci i tak dalej.
II CZELADNIK
Lepiej zróbmy tak: jak zrobi but w kwadrans, to go puścimy do niej - jak
nie, to się zawyje na śmierć.
PUCZYMORDA
Dobra, Jędrek - walcie! To zaspokaja resztki mego zmarniałego już
sadyzmu - sam nie mogę nic. (płacze cicho i sromotnie) Oto płaczę tu
cicho i sromotnie, samotny, choć byłem taki dziki i obrotny... Nawet
dobrego wiersza nie napiszę! Taki Tuwim nieboszczyk to się zawsze
ostatecznie pocieszył: co by z nim nie było! A ja co? - sirota. Nawet nie
wiem, kto jestem - politycznie oczywiście! %7łyciowo jestem starym
błaznem pełnym fazdrygulstwa i gnypalstwa: równa się fastrygowania
połączonego z bałagulstwem i gnuśnego gmerania albo gmyrania palcem
w tym, czego traktowanie i obrabianie wymagałoby precyzyjnych
instrumentów - takim będę do śmierci zachranej.
II CZELADNIK który słuchał go uważnie
No to ja poszukam tu naszych dawnych instrumentów między rupieciami -
tych resztek niby po naszym pierwszym, rewolucyjnym szewskim
warsztacie - chłówno jego mać! A kiedy to było?! Jak było wtedy dobrze.
W muzeum ma to być na wieczną rzeczy pamięć, (szukając w rupieciach)
Aleście gaduła, Puczymordeczko - może jeszcze większa od naszego
Sajetańczyka. My się będziemy tak nazywać: sajetańczycy albo
mieduwalszczycy - od tego Mieduwała, co z Beatom Czarnym Piecytą
walczył i na jego widok skomlił - co to? Czy mi się coś niesamowitego
przyśniło? (do Scurvy'ego, który skomli jak ostatni Skomli-Aga do
warsztatu) Masz tu, Skomli-Ago - masz wszystko - szyj! Scurvy zabiera
się gorączkowo do roboty, skomląc ze zdenerwowania i pośpiechu. Coraz
gorzej i coraz większy płciowy niepokój "maluje się" w jego ruchach,
wszystko mu się nie udaje i leci mu po prostu z rąk w najwyższym (jego)
podnieceniu erognoseologicznym.
SCURVY
Coraz większy niepokój płciowy maluje się w ruchach moich skociałego
pseudoburżuja. Erognoseologicznie jestem prawie jak święty - turecki,
dodaję dla przyzwoitości, bo jestem zaśmierdziały w tchórzostwie, stary
tchórz. Muszę skomleć, bobym inaczej pękł jak dziecinny balonik. O,
Boże! - ach, za co? ach - ech - czyż nie wszystko jedno za co, byle się raz
dorwać i zdechnąć potem natychmiast. Tak mi chrómno jak nigdy jeszcze!
Irina, Irina - ty już jesteś tylko symbolem całego życia, więcej: istnieniem
w metafizycznym znaczeniu! - czego nigdy nie rozumiałem. Raz się tylko
żyje i to zmarnowałem! To oni, skazani przeze mnie, czuli to wtedy, kiedy
sznur... O, Boże! Skomlę jak pies na łańcuchu, gdy widzi, węszy - to
najważniejsze - przelatujące koło siebie tak zwane słusznie psie wesele
wolnych, szczęśliwych piesków, (tak skomli faktycznie) Suka na przedzie -
psi panowie za nią, za tą jedyną! - suczusią czarną albo beżową - o Boże,
Boże!
SAJETAN
Czyż nic się nie stanie na ostatek życia mego? Czyż umrę w tej komedii
kankrowatej, patrząc na rozkład za żywa bonzorogów dawnych w miazdze
słów rzygotliwych? Bo kankry jesteśmy wszyscy na ciele społeczności w
jej przejściowej fazie od rozdrobnionej sproszkowanej wielości do
prawdziwego społecznego continuum, w którym zlewają się pojedyncze
wrzody indywiduów w jedną wielką "plaque muqueuse" absolutnej
doskonałości wszechogólnego organizmu. Wrzody bolą i cierpią - to jest
ich zawód poniekąd - niech tam! Plaka będzie już tylko' rozkosznie
swędzić, aż się zagoi. Nicość.
PUCZYMORDA
Jezusie Nazareński - ten rżnie swój wykład przedśmiertny bez żadnego
miłosierdzia nad nami!
Księżna tańczy.
SAJETAN
A czyż myślicie, że i my nie powstaliśmy w ten sposób? Rzadka linia
monadologów, raczej monadystów - od hylozoistów greckich, przez
Giordana Bruna, poprzez Leibniza, Renouviera, Wildona Carra - ci ostatni
są jacyś nietędzy - trudno - a dalej przez Vilato i Kotarbińskiego w jego
nowej transformacji reizmu na żywo, a la Diderot, a wcale nie U la
przeklęty demon materializmu baron von Holbach, co wszystko do
bilardowej teorii materii martwej chciał sprowadzić - prowadzi nas do
prawdy absolutnej, w której i dialektyczny materializm, jako walka
potworów, której wynikiem jest istnienie i tak dalej, i dalej...
Bełkot Sajetana trwa nieartykułowany dalej. Oznaki szalonego
zniecierpliwienia wzrastają u wszystkich. Scuryy szaleje na łańcuchu.
Odtąd wszystko, co się mówi, występuje na tle nieartykułowanego bełkotu
Sajetana, który gada aż do odwołania. Gdzie ponad tym bełkotem słychać
będzie oddzielnie jego zdanie, będzie to wyszczególnione.
SCURVY skomląc
Ja nie mogę uszyć tych po trzykroć zawomitowanych astralnie buciorów.
Wszystko leci mi z rąk przez to ohydne, erotyczne podniecenie. Ja nie
mogę już i wiem, że nie zrobię, a z rozpaczą robię dalej, bo jednak umrzeć
z tego nienasycenia byłoby ohydną gaskonadą losu - bragadocie jakieś -
czort wie co! O - teraz wiem, co to są buty, czym jest kobieta, życie,
nauka, sztuka i socjalny problem - wszystko wiem, ale za pózno.
Napawajcie się moją męką, wampiry!
Zaczyna wyć - już nie skomleć - po prostu wyje dziko i żałośnie, a Sajetan
gada wciąż nieartykułowanie z gestykulacją bajeczną.
II CZELADNIK ubierając Księżnę
Zupełna pustka - już mnie nic nie bawi.
I CZELADNIK
Ani mnie. Coś w nas trzasło i już nie wiadomo, po co żyć.
KSI%7łNA
Macie to, czegoście chcieli, co my, arystokraci, czuliśmy zawsze. Jesteście
po tamtej stronie - cieszcie się.
SAJETAN słowa wyłaniają się z ciągłego bełkotu i giną w nim na powrót
...na szczytach zawsze tak, bracia moi, ponurzy bracia w pustce...
W głębi wyrasta nagle czerwony piedestał - może być katedra prokuratora
z II aktu.
KSI%7łNA [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl