[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łości. Tak się nie stało, rzecz jasna - chociaż naj�
wyrazniej dzisiejsze spotkanie z Dee pomogło.
Szkoda, że nie natknął się na nią wcześniej. Nie
pamiętał jednak, żeby kiedykolwiek czuł się tak
niezręcznie jak przy tej kobiecie, ani na początku,
ani na końcu związku. Właściwie to z niektórymi
byłymi narzeczonymi nawet się zaprzyjaznił.
Hm, jakoś nie mógł wyobrazić sobie, jak za�
przyjaznia się z Sapphie Benedict. Wyprostował się.
- Posłuchaj, jestem pewien, że pięć lat temu
zarówno ty, jak i twoja mama uważałyście, że
działacie w jak najlepszym interesie Dee...
- A ja jestem pewna, że chociaż mówisz to już
dzisiaj nie po raz pierwszy, nadal nie mam bladego
pojęcia, o co ci chodzi!
Nie rozumiał jej uporu. Naprawdę przesadzała.
Robił wszystko, by ją usprawiedliwić, by wyjaśnić
sytuację, ale ona uparła się udawać niewiniątko!
- Ty i twoja matka chciałyście, żeby Dee wyszła
za Jerome'a i...
- Tak? - Sapphie szeroko otworzyła oczy. - Ni�
by dlaczego miałabym tego chcieć? Przecież się
w nim kochałam.
SPOTKANIE W PARY%7łU 51
Zmarszczył brwi. Niewątpliwie miała rację. Do
dziś nie wiedział nic o jej uczuciach do Jerome'a,
więc nawet nie przyszło mu do głowy, by kwes�
tionować słowa Dee.
Teraz jednak wiedział więcej i znów musiał
zastanowić się nad szczerością ukochanej. W tych
okolicznościach nie był w stanie uwierzyć Sapphie.
Gdyby to zrobił, okazałoby się, że kochał nie Dee,
a wyimaginowaną osobę.
- Pewnie dla twojej matki nie miało znaczenia,
która z córek za niego wyjdzie. W końcu chodziło
o pieniądze i wpływy w mediach.
- Jak śmiesz? - wykrztusiła ze złością, oddycha�
jąc ciężko.
Gdy tak na nią patrzył, zrozumiał, że pamięć
go nie zawodzi. Był również pewien, że i Sapphie
doskonale pamięta ich wspólną noc. No cóż, nawet
jeśli się starali, trudno im było traktować się z obo�
jętnością.
- Posłuchaj mnie, Sapphie... - westchnął.
- Nie, Rik, to ty mnie posłuchaj - przerwała mu
pełnym napięcia głosem. -Nie bardzo wiem, co Dee
nagadała ci o naszej rodzinie, chociaż mogę się
domyślać, sądząc z twoich słów - dodała z nie�
smakiem.
- Wierz czy nie, ale wtedy rozmawialiśmy
o znacznie ważniejszych sprawach! - odparł szty�
wno.
- O, nie wątpię - prychnęła. - Ale teraz mówię
52 CAROLE MORTIMER
ci, jak było naprawdę. Wtedy mieszkałam i praco�
wałam w Ameryce. Byłam asystentką Jerome'a,
a także jego narzeczoną.
- Byłaś narzeczoną Jerome'a? - Nawet nie pró�
bował ukryć zdumienia.
Skinęła głową.
- Polecieliśmy do Anglii, chciałam go przed�
stawić rodzinie. Kiedy jednak Jerome spojrzał na
Dee, wiedziałam, że koniec z nami. - Skrzywiła się.
- Chyba łatwiej byłoby mi zatrzymać pędzący eks�
pres, niż nie dopuścić do miłości między nimi.
Postanowiłam więc wycofać się z godnością. - Po�
patrzyła prosto w oczy Rika. - Tobie najwyrazniej
się wydaje, że przebieg zdarzeń był całkiem inny.
Chyba nie zdołam zrobić ani powiedzieć nic, co
mogłoby zmienić twoją opinię. Mogę cię jednak
zapewnić, że mam czyste sumienie, podobnie zresz�
tą jak moja mama. Czy ty możesz powiedzieć to
samo o sobie?
Rik przez cały czas usiłował ogarnąć umysłem
to, co przed chwilą powiedziała. Sapphie była zarę�
czona z Jerome 'em i potem odstąpiła go siostrze?
To się diametralnie różniło od wersji wydarzeń
przedstawionych przez Dee, a jednocześnie wyda�
wało się znacznie bardzie sensowne niż opowieść
Dee o tym, jak została zmuszona do małżeństwa
z niekochanym mężczyzną. No cóż, teraz nie mógł
nie zwątpić w słowa dawnej ukochanej.
Nagle uświadomił sobie, o co go zapytała.
SPOTKANIE W PARY%7łU 53
- Co masz na myśli?
Sapphie wykrzywiła usta.
- Czy to spotkanie w Paryżu to rzeczywiście
przypadek?
Szybko zrozumiał, o co jej chodzi.
- Nie miewam romansów z mężatkami.
- Nawet wtedy, kiedy się w nich kochasz?
- Nawet wtedy. - Zwłaszcza że nie kochał już
Dee, tego był całkowicie pewien.
Właściwie nie wiedział, co do niej czuje. Jeśli
Sapphie mówiła prawdę, jego miłość opierała się na
kłamstwach. Kłamstwach Dee...
- Nie wierzysz mi, prawda? - westchnęła Sap�
phie.
- Tego nie powiedziałem.
- Zastanawiam się, czy Dee kiedykolwiek zda�
wała sobie sprawę z tego, jak bardzo ją kochałeś
- westchnęła Sapphie.
I czy w ogóle ją to obchodziło!
Ta myśl zupełnie znienacka pojawiła się w jego
głowie i już nie mógł jej odpędzić. Był załamany
tamtego dnia przed niemal pięcioma laty, kiedy Dee [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl