[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Poznałeś już naszą koteczkę? - zapytała Kitty, gdy buro-ruda
kocica otarła się o jej łydki. - Nazywa się Madame Butterfly, ale wołamy
na nią Maddie. - Uśmiechem dodała chłopcu odwagi, nachyliła się i
delikatnie wzięła kotkę na kolana. - Niedługo będzie miała małe.
W tym roku Maddie już się kociła, ale ponieważ nie było problemu ze
znalezieniem domu dla pierwszego miotu, nie martwiły się o los
kolejnych kociaków.
- Musisz przyjść je zobaczyć, jak tylko się urodzą - powiedziała Cat i
korzystając z tego, że się odprężył, pokierowała go w stronę huśtawek.
Czas nie stał w miejscu, a absolutnie nie życzyłaby sobie, %7łeby
Caleb wyszedł do ogrodu i zaczął ich szukać. Toby, jeśli chodzi o świat
opery, był najprawdopodobniej kompletnym ignorantem, ale Reynolds
dał już do zrozumienia, że nim nie jest.
Jakież to śliczne dziecko, myślała, bujając Adasia. Miał w oczach
radość, a kiedy się uśmiechał, w drobnej buzi pokazywały się dołeczki.
Taki szkrab, a zaznał już tyle nieszczęścia. On i Kitty... Dwie dobre
dusze...
- Nad czym się tak zadumałaś?
Drgnęła i odwróciła się, przestraszona. Była taka skupiona, taka
zamyślona, że w ogóle nie zauważyła, kiedy podszedł. Zerknęła szybko na
róże, wśród których jeszcze przed chwilą siedziała Kitty. Ale Kitty, jak
zawsze, gdy zjawiali się obcy ludzie, wymknęła się po cichutku i skryła w
swoim mieszkanku. Cat, uspokojona, wróciła spojrzeniem do Caleba i
uśmiechnęła się. Zrobiła to może nawet zbyt ostentacyjnie, ale jego
30
SCANDALOUS
uważny wzrok kazał jej mieć się na baczności.
- Czasem dobrze jest nie zastanawiać się nad niczym i po prostu
pobujać w obłokach.
- Dzwonek już działa. - Przejął huśtanie Adasia.
- Dziękuję. - Było jej teraz trochę wstyd, że tak po prostu zdała się
na niego w tej sprawie.
- Nie ma za co. Zastanawiałem się, czy...
- Tak? - Nagle wystraszyła ją myśl, że może jednak zauważył Kitty.
- Czy zjadałbyś dziś ze mną kolację?
- Ja? - Od razu uzmysłowiła sobie, jak śmiesznie musiało to
zabrzmieć. Zmiesznie i naiwnie. Tak, jakby rzadko kiedy umawiała się na
kolację z mężczyzną. Cóż, skoro taka właśnie była prawda.
Co gorsza, Caleb roześmiał się. Musiała przyznać, że dodało mu to
uroku. Błysnęły białe zęby, a przy ustach pojawiły się dołeczki, bardzo
podobne do Adasiowych. Tyle tylko - skorygowała ironicznie samą siebie
- że o dołeczkach u mężczyzny pod czterdziestkę powinno się raczej
mówić bruzdy.
- Przepraszam. - Opanował się, ale broda trzęsła mu się jeszcze od
śmiechu. - Po prostu nikt nigdy nie zareagował w taki sposób na moje
zaproszenie.
Nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. Zważywszy jednak
to, że jeszcze pół roku temu był żonaty, ciekawe, z iloma podobnymi
zaproszeniami zdążył wystąpić!
- A mnie... też po prostu... zaskoczyło to, że zapraszasz właśnie mnie
- powiedziała z naturalną dla niej szczerością.
Zdjął Adasia z huśtawki i we troje ruszyli w stronę domu.
- A nie, na przykład, kogo?
- Nikogo! - Zrobiła minę.
Wyglądało na to, że od pierwszego słowa, które ze sobą zamienili, coś
ich w sobie nawzajem drażniło. Caleb roześmiał się.
- Podoba mi się twoja uczciwość, Cat. Jedno, czego nie mogę znieść
u kobiety, to udawanie...
31
SCANDALOUS
Powiedział to z jakąś taką wielką goryczą, ale z jego twarzy nie dało
się odczytać nic szczególnego. Zresztą, co by to miało być? Godzinka w
bibliotece pozwoliła jej poznać go jako naukowca. Jako ojciec - bardzo
troskliwy i kochający - też się nie maskował. Ale jako mężczyzna...
stanowił dla niej absolutną zagadkę. I to nie jedynie z powodu tego
zaproszenia na kolację...
Głośno wciągnęła powietrze.
- W takim razie muszę...
- Na stoliku w hallu zauważyłem książki z biblioteki - wtrącił szybko.
- Kate mówi, że to twoje...
Doskonale wyczuł, że za momencik z całą swoją charakterystyczną
szczerością potraktuje go odmownie. Napomykając o książkach, stawiał
ją jednak w niezręcznej sytuacji. Architektura, a szczególnie historia
architektury, nigdy jej specjalnie nie interesowała, ale nie potrafiła
oprzeć się pokusie i wypożyczyła obie książki Caleba, które wyszperała
na półkach, z zamiarem przejrzenia ich wieczorem. Nie spodziewała się,
że ich autor spostrzeże je, a w dodatku szczerze się do tego przyzna.
- Dokąd chcesz mnie zaprosić? - rzuciła szybko.
- Nie uwierzysz. Do siebie. Nie mam na dziś opiekunki do Adasia, a
zostawianie go samego przez dwa wieczory z rzędu to już lekka przesada.
W duchu przyznawała mu rację, ale... Kolacja u niego? Pierwsza
randka i od razu w jego domu? To też lekka przesada. Ale, ale... Jaka
znowu pierwsza randka? Założenie, że mogłyby być i następne, było z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]