[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pragnęła.
Ogromnie chciała zaskoczyć go ciętą ripostą
i w ten sposób dowieść, że panuje nad sytuacją,
jednak nie potrafiła. Zavier Chambers zdawał się
oszałamiać ją samą swoją obecnością.
Ponieważ nic innego nie przychodziło jej do
głowy, zajęła się zdejmowaniem butów Aidenowi.
Następnie wyciągnęła z szafy gruby koc i przy
kryła bezwładne ciało przyjaciela.
Była pewna, że Zavier teraz sobie pójdzie, dzię
ki czemu będzie mogła nieco ochłonąć. Ostatecz
nie, transportując Aidena do pokoju, Zavier spełnił
braterski obowiązek. Nie było logicznego powodu,
aby teraz zostawał.
- Powinnam położyć go na boku, na wypadek
gdyby zwymiotował - mruknęła Tabitha, bardziej
do siebie niż w nadziei na pogawędkę.
Uklękła na łóżku i wsunęła ręce pod Aidena,
aby go przetoczyć.
- Ostrożnie, nie zrób sobie krzywdy! - krzyk-
nął Zavier i w jednej chwili rzucił się jej na pomoc.
Chwycił ją za rękę i w tym samym momencie
poczuła, że to już za wiele. Nerwowo cofnęła ramię.
Zorientowała się, że Zavier wpatruje się uważnie
w jej głęboki dekolt. Niespokojnie przełknęła ślinę.
- Tabitho... - Aiden nieoczekiwanie się ocknął
i poruszył, jakby usiłował wstać. - Przepraszam.
- Teraz niczym się nie przejmuj - poradziła mu
łagodnie. - Postaraj się zasnąć.
Aiden skierował na nią mętny wzrok.
- Naprawdę przepraszam - powtórzył. - Myś
lałem o nas - wymamrotał i oparł się na łokciu.
Powinienem cię poślubić. Wiesz? To by roz
wiązało wszystkie problemy.
Nie tyle zobaczyła, ile wyczuła, że Zavier ze
sztywniał. Pomyślała, że z pewnością uznał, że te
oświadczyny zostały przez nią zaaranżowane. Nie
potrafiła jednak wykrztusić słowa, zaszokowana
niespodziewaną propozycją matrymonialną przy
jaciela.
- Nie gadaj głupstw - poradziła mu i zachicho
tała nerwowo. - Dlaczego sobie żartujesz?
Aiden zdążył tylko nieznacznie wzruszyć ra
mionami i ponownie zamknął oczy. Zavier oczeki-
wał jednak wyjaśnień. Chwycił brata za ramię
i mocno nim potrząsnął.
- Ejże, Aiden - zaczepił leżącego. Usiłował
mówić żartobliwie. - Nie tak powinny wyglądać
oświadczyny. Dokończ, co zacząłeś.
- To by wszystko rozwiązało - wybełkotał
Aiden. - Tata przed śmiercią obejrzałby ślub syna
i uporalibyśmy się ze sprawą długów z kasyna.
Wiem, że jesteś w kropce...
Nie zdążył dokończyć. Nagle zapadł w głęboki
sen. Przerażona Tabitha zamarła.
- Wszystko wyjaśnię... - zaczęła. - To nie jest
tak, jak sądzisz...
Zavier uśmiechnął się krzywo.
- Z pewnością jest znacznie gorzej.
- Wręcz przeciwnie. Długi z kasyna...
Uniósł wypielęgnowaną dłoń, aby ją uciszyć,
Jego złoty zegarek zalśnił w świetle nocnej lampki.
- Nie obchodzi mnie, w jakie kłopoty się wpa
kowałaś, bo ty sama mnie nie obchodzisz - wark
nął. - Musisz jednak przyjąć coś do wiadomości.
Nie życzę sobie, abyś kręciła się wokół mojego
brata. Jeśli go poślubisz, ujawnię całą prawdę
o tobie. Wszyscy się dowiedzą, że jesteś hazardzis-
tką i naciągaczką. Dotarło do ciebie, co mówię?
- Nic nie rozumiesz...
- Przeciwnie, rozumiem doskonale - syknął.
Obszedł łóżko i stanął przy niej. - Sądzisz, że
wszystko sobie świetnie obmyśliłaś, co? Twoim
zdaniem rodzina Chambersów rozwiąże wszystkie
twoje problemy.
- Skąd - zaprotestowała. Usiłowała się bronić,
wyjaśnić wszystko po kolei, ale jego bliskość ją
onieśmielała. Na domiar złego jej umysł wypełniał
się niebezpiecznymi wizjami. - To nieprawda.
- Popatrzyła mu w oczy.
Oboje zamilkli. Grdyka Zaviera poruszyła się,
gdy przełykał ślinę. Twarz porastał mu już zarost
i Tabitha wyobraziła sobie, jak przyjemnie byłoby
poczuć na twarzy szorstki dotyk jego policzka.
Chociaż Zavier ją atakował, poczuła dziwne pod
niecenie, zupełnie jakby nagle uderzyła jej do
głowy kombinacja adrenaliny, szampana i blisko
ści atrakcyjnego mężczyzny.
Ciszę nieoczekiwanie przerwało donośne chrap-
nięcie Aidena. Zavier nieoczekiwanie uniósł rękę
i przesunął palcem po białym obojczyku dziew
czyny, musnął jej szyję, dotknął palcami loków.
Czekała.
Czekała, aż ją do siebie przyciśnie i mocno
pocałuje. Przesunęła językiem po wargach.
- Mogłem się tego domyślić. - Jednym ruchem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]