[ Pobierz całość w formacie PDF ]

44
Teraz, w okresie przedświątecznym, jego okazjonalne zajęcie polegało na odziewa-
niu się w czerwony płaszcz, przyprawianiu sobie białej brody i wykrzykiwaniu:  Ho-
ho-ho! w czasie przechadzania się po dziale zabawek nieodwiedzanego zbyt tłumnie
domu towarowego w pobliżu Herald Square.
 Nie łaz taki przygarbiony, Alvin!  grzmiał na niego regularnie szef.  Zwięty
Mikołaj powinien przecież wyglądać na osobę mającą jakiś autorytet..
Myślałby kto, że pracuję dla FAO Schwartz*, a nie dla tego sklepu z tandetą, często
odgryzał się w duchu Alvin.
Nic był jednak całkiem pozbawiony optymizmu.
Brak sukcesów w świecie wydawniczym nie pociągał za sobą rezygnacji z prowa-
dzenia w interesującej go dziedzinie drobiazgowych prac badawczych. Poddał szczegó-
łowej analizie każdą powieść detektywistyczną i sensacyjną, jaka znalazła się w minio-
nych dwudziestu latach na liście bestsellerów  New York Timesa , a pózniej zaczął ogra-
niczać się do wybranych. Był dosłownie chodzącą encyklopedią, jeśli chodzi o fabuły,
postacie oraz miejsca akcji, wykorzystywane przez setki autorów powieści detektywi-
stycznych i sensacyjnych. Zapełniał notatniki występującymi w tych książkach wątka-
mi i pisząc swe własne historie, podpierał się nimi. Podzielił fabuły na takie kategorie
jak: szpiegostwo, napady na banki, wymuszenia, zbrodnie w rodzinie, porywanie samo-
lotów, podpalenia, dramaty na sali sądowej i kidnaping.
Jedynym zródłem jego prawdziwej przyjemności było uczestniczenie w semina-
riach na temat sztuki pisania tego gatunku powieści oraz w zjazdach miłośników zaga-
dek kryminalnych z udziałem pisarzy parających się tą tematyką, gdzie z uwagą słuchał
rad tychże, a pózniej próbował na kończących zgromadzenia koktajlowych przyjęciach
przypierać do muru wydawców.
W czwartek był już gotowy do pracy, gdy usłyszał przez radio wiadomość, że Nora
Regan Reilly złamała nogę. Znad owsianki, którą co rano przygotowywała mu matka,
z nią właśnie omawiał tę sprawę.
 Wspomnisz moje słowa  rzekł.  Akcja następnej powieści Nory będzie się to-
czyła w szpitalu. Nora gruntownie wykorzysta to doświadczenie.
 Jedz owsiankę, bo ci wystygnie  upomniała go matka.
Alvin posłusznie podniósł łyżkę do ust i wysiorbał z niej trochę brejowatej papki.
 Chyba wyślę jej kartę.
 A dlaczego nie to zdjęcie, które zrobiłeś jej mężowi wtedy, na ostatniej kolacji dla
pisarzy powieści kryminalnych?
 Masz rację. Dobrze go uchwyciłem  przypomniał sobie Alvin.  Nie tylko na
jednym. Na drugim ma uciętą głowę, bo jest taki wysoki.
 Podobają mi się wysocy mężczyzni. Twój ojciec był konusem, świeć Panie nad
jego duszą.
*Najbardziej znany i drogi sklep z zabawkami na Manhattanie
45
 A może oprawię zdjęcie w ozdobną ramkę i podrzucę jej do szpitala po pracy? Na
święta przygotowali bardzo ładne ramki z okolicznościowymi napisami.
 Tylko nie marnuj na to zbyt wiele czasu  ostrzegła go matka.
 Są powystawiane do wyprzedaży  odparł Alvin z nutą irytacji w głosie.  Nora
Regan Reilly zawsze rozmawia ze mną na koktajlowych przyjęciach i bardzo mnie za-
chęca do pisania.
 W przeciwieństwie do wydawców  zauważyła matka z westchnieniem.
Alvin poszedł do pracy, ciesząc się z góry na niespodziankę, jaką sprawi Norze Regan
Reilly. Ku jego rozczarowaniu, większość najładniejszych świątecznych ramek była już
rozchwytana. Zdecydował się na jedną z napisem:  Będę w domu na święta... choćby
tylko w marzeniach . Zważywszy na to, że to Nora jest unieruchomiona w szpitalu, na-
pis prędzej pasowałby do niej, ale i tak może być.
Z oburzeniem stwierdził, że nie ma rabatu na te towary dla pracowników domu to-
warowego.
 A czego pan oczekiwał?  spytała sprzedawczyni, doprowadziwszy właśnie swą
balonową gumę do wybuchu.  To się sprzedaje prawie za darmo.  Przyjrzała się
ramce, zanim umieściła ją w torbie.  Może zresztą słusznie  wymamrotała pod no-
sem, gdy Alvin pieczołowicie umieszczał swój portfel w głębokiej kieszeni płaszcza
Zwiętego Mikołaja.
Wieczorny obchód Zwiętego Mikołaja nie prowadził oczywiście z rejonów Bieguna
Północnego i szef Alvina kazał mu pracować do ósmej wieczorem. Koniec zmiany na-
stąpił wtedy, gdy ukazał się neonowy napis, że Zwięty Mikołaj wraca już do swego
warsztatu. Do tego czasu uszy mu spuchły. Miał już dość słuchania zgłaszanych do nie-
go nieprzerwanie żądań niekończącego się strumienia dzieci, z których każde zdawało
się znajdować sadystyczną przyjemność we wskakiwaniu z werwą na jego kościste ko-
lana.
 Nie wyglądasz na świętego  taki wyrzut usłyszał od niejednego z tych milusiń-
skich.
Wszystko to razem sprawiło, że dzień był ciężki, co jednak nie powstrzymało Alvina
od planowanej wędrówki po Upper East Side. Ponieważ był odpowiedzialny za utrzy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • typografia.opx.pl