[ Pobierz całość w formacie PDF ]
doświadczenia...
- Nigdy w ciebie nie wątpiłem, Glorio. Chciałem jedynie zdjąć
część ciężaru z twoich barków.
Wyprostowała się w fotelu.
- Ja mogę bardzo wiele unieść. Jestem silniejsza, niżby się
zdawało.
- Tak, wiem. - Uśmiechnął się pod nosem. Gdy spojrzała na
niego pytająco tymi swoimi pięknymi oczami, wyjaśnił: - Twoja matka
ous
l
a
d
an
sc
opowiadała mi o twoich przejściach. I o tym, jak dzielnie zdołałaś
stanąć na nogi. Musiało być ci ciężko. - Patrzył teraz na nią z
niekłamanym podziwem.
- To zasługuje na szacunek, moja droga.
- Dziękuję - mruknęła Gloria, zawstydzona. Nagle jednak zdała
sobie sprawę, że Patrick otworzył przed nią wygodną furtkę: podsunął
jej prostą, elegancką wymówkę.
- Rozumie więc pan, że chciałabym postępować po swojemu.
Patrick rozumiał jednak znacznie więcej, niż się Glorii zdawało.
- Dał ci się niezle we znaki, prawda?
Chciała zaprotestować, ale szybko się zorientowała, że nie ma to
większego sensu. Ten mężczyzna czytał w niej jak w otwartej księdze.
- Owszem.
Patrick zaśmiał się pod nosem.
- Jest okropnie uparty. Obawiam się, że tę cechę odziedziczył po
mnie.
Różnica polegała na tym, że gdy ojciec Jacka chciał coś
przeprowadzić, robił to tak, by osobie zainteresowanej się zdawało, iż
sama wpadła na ten pomysł, a nie że ktoś inny forsuje swoją koncepcję,
i to za wszelką cenę.
Gloria uśmiechnęła się smutno.
- Niestety, nie odziedziczył pańskiego uroku. Patrick
rozpromienił się, słysząc ów komplement. Mógł sobie doskonale
wyobrazić tę młodą projektantkę
biżuterii w roli swojej synowej. Im częściej ją widywał, im
ous
l
a
d
an
sc
więcej się o niej dowiadywał, tym bardziej utwierdzał się w
przekonaniu, że Gloria to kobieta wymarzona dla Jacka, Dorównująca
mu pod każdym względem, niezależna, zdolna stanąć samodzielnie na
nogi, dopełniająca związek samą swoją obecnością. Gloria przywodziła
mu na myśl jego własną żonę, Lacey. Jack nie mógłby trafić lepiej.
- Ty, moja droga, jak widzę, też potrafisz roztaczać czap
- rzucił żartobliwie.
- Nie wiem... ja tylko... - Urwała gwałtownie, gdy zorientowała
się, że Patrick przeniósł wzrok, by spojrzeć na kogoś stojącego za jej
plecami. Odwróciła się i poczuła lekki zawrót głowy. To, co zobaczyła,
nie poprawiło jej humoru.
- O, kogo widzę, korki na drogach już rozładowane? - spytała
ironicznie.
- Korki na drogach? - powtórzył Patrick, przenosząc wzrok z
Glorii na syna i z powrotem, wyraznie czekając na wyjaśnienia. Na
ulicy, widocznej z jego okien, ruch odbywał się nadzwyczaj płynnie.
- Właśnie - odparła Gloria, nie odrywając spojrzenia od Jacka. -
Jack nie zjawił się dzisiaj na umówione spotkanie z powodu tłoku na
drogach.
Wreszcie wydarzenia zaczynają nabierać sensu, pomyślał Patrick.
Oto stał się mimowolnym świadkiem kłótni kochanków i jeśli szybko
się nie wycofa, również, na niego mogą spaść przypadkowe ciosy.
Podniósł się, skinął głową Glorii i zwrócił do syna.
- Gloria przyszła dziś do mnie z pewną prośbą. Chce, żebym
usunął cię z funkcji jej osobistego doradcy. Zostawię więc was samych,
ous
l
a
d
an
sc
byście mogli wyjaśnić sobie pewne kwestie.
Usunąć z funkcji doradcy. Przecież o niczym innym nie marzył,
przyszedł tutaj, by właśnie tego - po raz kolejny -domagać się od ojca.
Jednak fakt, że Gloria poprosiła o to pierwsza, mocno uraził jego
męską dumę.
Jack poczuł się niepotrzebny. Odrzucony. I nie było to miłe
doznanie.
- Nie musisz wychodzić... - zaprotestował. Patrick spojrzał
znacząco na syna.
- Owszem. Uważam, że muszę - odparł, po czym uśmiechnął się
do Glorii. - Do zobaczenia, moja droga. -Ruszył w stronę drzwi,
zatrzymał się jednak, gdy zrównał się z synem. - A tak przy okazji,
Gloria prosiła, żebym ci to przekazał. - Wcisnął błękitne pudełko w
rękę syna, po czym wyszedł z gabinetu.
Jack wpatrywał się w etui. Kiedy je otworzył i zobaczył za-
wartość, wpadł w złość.
- Nie musiałaś zostawiać tu zegarka.
Gloria, dotknięta, rozżalona i rozczarowana, już nawet nie
próbowała się hamować.
- A czemu miałabym tego nie robić? Ty najwyrazniej nie
zamierzałeś się w najbliższym czasie zgłosić po swoją własność. Nie
pozwalały ci na to korki na drogach". I gdzie podziały się owe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]