[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyodrębnić wzrokiem sieć grawitacyjnie zakrzywionych lotopasm łączących poszczególne
nieblany.
Drużyna kierowała się w stronę największego nieblana, z górskimi pasmami
rozciągającymi się na jego wierzchniej i spodniej strome oraz rzeką opasującą go wzdłuż
równika. Doliny porastała dżungla, a wszelkie występy i wzniesienia, jakie wypiętrzały się z
powierzchni nieblana, zbudowane były z nagiej skały.
Kiedy podlecieli nieco bliżej, Carl zauważył czarno-szare namioty maskujące. Jakieś
postacie, odziane w jasnoniebieskie szaty, wybiegły z jednego namiotu prosto na Wzlotor
wynoszący ich naprzeciw powracającej grupie. Na długo przed tym, zanim Carl dostrzegł
ślady jakichkolwiek osad, Allin znalazł się na czele drużyny i zaczął nadawać sygnały
lusterkiem. Teraz pozdrowił zbliżającą się eskadrę, po czym opowiedział, w jaki sposób
znalezli Carla, a także w jaki sposób zginęło siedmiu nieobecnych członków grupy.
Carl przyglądał się z uwagą twarzom Fouków z patrolu.
Mieli te same cechy wyróżniające co ludzie, którzy go znalezli: ciemne włosy z
jaśniejszymi pasemkami, szerokie kości, Cynamonową skórę i nakrapiane oczy przywodzące
na myśl agaty.
Były to sterane twarze, których oczy nie odpowiadały uprzejmie na jego przymilne
spojrzenie.
Ani razu nie zwrócili się bezpośrednio do Carla, dopóki nie musieli pomóc mu podczas
lądowania, które okazało się manewrem znacznie trudniejszym od startu. Podczas
gwałtownego przejścia z szybowania w spadanie Carl zawahał się i runął w dół, więc tamci
zbliżyli się ku niemu, by go podnieść. Czuł się tak, jakby wyszedł z basenu po długim
pływaniu. Znów znalazł się we władaniu grawitacji i ciężko ruszył po skalnej ścieżce wraz z
innymi w stronę jednego z największych namiotów.
Wnętrze przesiąknięte było orzechowym zapachem jesieni i miało łagodny połysk dymu z
palonych bierwion. Ostre światło wpadające przez wąskie szczeliny w dachu namiotu
zdawało się formować złociste arkusze blasku. W długim holu panował ruch jak na bazarze,
aczkolwiek przyciszone szepty, jakimi się porozumiewano, upodabniało westybul do
przedsionka świątyni.
Prowadzono go na tyle szybko, na ile umożliwiały to jego długie nogi, przez wnętrze
namiotu wypełnione jedwabistym cię57 płem, obok zasłoniętych kotarami przegródek, w
których rozmawiali ze sobą różni ludzie - były to biura, jadłodajnie, salony gier - aż znalezli
się w boksie, gdzie przebywał tylko jeden mężczyzna. Ubrany na czarno, stał sztywno
wyprostowany na tle misternego chmurobelinu widniejącego za jego plecami. Wszyscy
skłonili mu się z wielkim szacunkiem, a Allin pozdrowił go jako magina.
- On zna nasz język, panie. Doskonale.
- Czy tak jest w istocie? - Magin wydawał się młodszy od każdego z członków drużyny.
Jego nieskazitelne i łagodne rysy robiły wrażenie wy szlifowanych w gładzonym bursztynie.
- Tak - odparł Carl. - Pranieblan wdrukował go do mojego mózgu. Następnie zostałem
posłany do Fouków we wnętrzu cierniolota. To najbardziej szalona rzecz, jaka kiedykolwiek
mi się przydarzyła&
- Tak - przerwał mu magin - pranieblany bywają czasem pomocne w tych sprawach. -
Usadowił się na poduszce, nieruchomy i sztywny jak majańska rzezba. - Nie wyglądasz na
Fiutka, ale bez wątpienia jesteś człowiekiem i to dość silnym. Z jakiegoż to miejsca
sprowadził cię pranieblan?
- Pochodzę z planety zwanej Ziemią. - Słowa więzły mu w ustach jak zwinięte gałgany. -
Planeta ta istniała bardzo dawno temu.
- Jakie stanowisko piastowałeś w swoim świecie?
Carl nie był w stanie znalezć w języku Fouków odpowiednich terminów na określenie
takich zawodów jak biznesmen czy barman.
- Byłem kupcem i sprzedawcą napojów.
Magin westchnął cicho, wyraznie rozczarowany.
- To zwykły spad, który umie mówić - odezwał się Allin. - Nie będzie z niego pożytku.
Czułem to już w chwili, kiedy go znalezliśmy, ale inni uparli się, by przywieść go tutaj. Po
drodze siedmiu z nas zginęło. Natknęliśmy się na skokowiec zótli.
Przekazałem współrzędne i jednostka uderzeniowa już znajduje się w drodze.
Magin uciszył go niedbałym gestem.
- Jak masz na imię? - zapytał Carla.
- Carl.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]