[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kobieta o ciemnej karnacji. Filemon usiadł, wskazał Orme'owi krzesło i przedstawił nowo
przybyłemu swoją towarzyszkę.
Debhora bat Elazar. Ona oczywiście wie, kim ty jesteś.
Nie wyglądała na zaskoczoną. Jej szkliste oczy oraz woń alkoholu mówiły, że w tej chwili
bardzo niewiele rzeczy mogłoby zwrócić jej uwagę.
Filemon, zauważywszy wyraz twarzy Orme'a, zachichotał.
Wypiła za dużo. Ona tak zawsze.
Orme nie mógł się pogodzie z myślą, że istnieje tu podobne miejsce. Znalazł się w marsjańskim
odpowiedniku nielegalnego szynku z czasów prohibicji.
Filemon krzyknął głośno do barmana i po chwili kelnerka ubrana w przejrzysty strój przyniosła
dwa drinki. Towarzyszka sportowca odezwała się niewyraznie, twierdząc, że ona też chce się napić.
Filemon powiedział jej, że ma już dość, po czym dziewczyna znowu zapadła w otępienie. Chwilę
pózniej zasnęła z głową opartą o stół.
Orme spróbował trunku o lekko fioletowym zabarwieniu. Smakował jak burbon z sokiem z
granatów oraz odrobiną toniku.
Skąd to bierzecie? zapytał.
Nasz czcigodny gospodarz pędzi go z pszenicy z domieszką innych składników. Pij. To
znakomity trunek.
Pierwszy łyk nie smakował Orme'owi, lecz potem płyn przechodził mu przez gardło już łatwo i
powodował miłe ciepło w żołądku. Po chwili mężczyzna poczuł odrętwienie i ożywienie zarazem.
No, no!
To świetna pochwała odrzekł Filemon. No, no".
Nie rozumiem powiedział Orme, wskazując ręką na całe pomieszczenie. Czy to nie jest
nielegalne?
W zasadzie jest. Otóż, mój czarnoskóry przyjacielu z odległej i pełnej nieprawości Ziemi,
rozumiesz, od czasu do czasu czujemy się stłamszeni i zniewoleni, niektórzy z nas nawet przez cały
czas, przychodzimy wiec tutaj albo do innego podobnego lokalu -tylko w tej jaskini jest ich tuzin i
upijamy się oraz robimy inne rzeczy, które nie spodobałyby się starszym. I to, obawiam się, nawet
bardzo.
Orme wypił kolejny łyk i wskazał palcem na parę siedzącą przy stoliku w odległym rogu.
Obejmowali się czule i całowali.
Takie jak ci tam?
Filemon odwrócił głowę i przymrużył oczy.
A nawet gorsze.
Starał się mówić wyraznie, lecz w efekcie cedził słowa.
Orme pociągnął następny łyk i zapytał:
Czy tych dwoje wkrótce się pobierze?
To nie jesz... szt pewne.
A więc młodzi buntownicy, tacy jak ty, przychodzą tutaj, aby sobie ulżyć. Myślałem, że jesteś
bardzo wstrzemięzliwy. Jak udaje ci się utrzymywać formę?
Filemon wysączył zawartość szklanki i zamówił następną kolejkę.
Przez najbliższe dwa mieszą... miesiące nie będzie zawodów. Przyszedłem tylko szę... się
odprężyć. Mam czas. Zdążę... zdążą... przepraszam, zdążę wrócić do formy.
Orme pokręcił głową.
Zatkało mnie. Byłem naiwny. Naprawdę wierzyłem, że wszyscy tutaj postępują tak, jak się
tego od nich oczekuje. Ale... co się stanie, jeśli was złapią?
Kelnerka przyniosła im dwie następne szklanki. Debhora dzwignęła nagle głowę, spojrzała
zamglonym wzrokiem i wyciągnęła rękę po alkohol. Filemon odepchnął ją na bok i dziewczyna
zasnęła z powrotem.
Filemon przechylił za jednym zamachem pół szklanki i powiedział:
Publiczne upokorzenie dla nasz... nas... wszysz... do diabła!... wszystkich. Areszt domowy.
Mnóstwo pouczeń. Nie mógłbym sztartować przez cały rok i w miejscu publicznym przez mieszącz
muszałbym noszycz oszle uszy. Chyba jednak warto szę na to na-rażycz. Popatrz na tę Debhorę.
Zawsze się tak zalewa. Jak mamy się ze sobą kochać?
A więc powiedział Orme w balsamie z Gileadu jest mucha.
Wiesz co powiedział poważnym tonem Filemon nigdy nie widziałem muchy. Czytałem o
nich oczywiszcze. Widżałem obrazki. Ale tak naprawdę to nie wiem, co to jeszt... jest mucha.
Jeśli przylecisz na Ziemię, dowiesz się. Przedstawię was sobie.
Podniecenie zaczęło opadać. Ogarniało go rozczarowanie. Powtarzał sobie, że nie powinien
myśleć w ten sposób. Marsjanie to nie anioły, lecz ludzie. Nie można od nich oczekiwać, że wszyscy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]