[ Pobierz całość w formacie PDF ]
osobowych. Dni Bez Ruska to codzienność, jak i festyny, race,
festiwale antyruskie, ulotki, wystrzały barwnych fajerwerków, co
układają się w obwieszczenia: Ruski do Rosji - Polacy do Polski ,
oddajcie fabryki w ręce polskich hiperrobociarzy , obalić siding
produkcji ruskiej , Putin zabieraj swe krzywe dzieci . To już
mnie jednak mało interesuje, to już nie jest moja dziedzina. Ja
mam najwięcej hajcu, robię interes na handlu flagą biało-
czerwoną, transparentami. Po czym podpłacam eliminację Magdy
z miasta i żyję niczym król, żyjąc wśród kobiet i polewając sobie
wino szklankami przed telewizorem. Wszyscy są zadowoleni, choć
najmniej to są Ruscy. Za resztę kasy finansuję inicjację z
prawdziwego zdarzenia partii lewicowej. Pierwszą poważną partię
lewicowo-anarchistyczną. Anarchistyczny nurt ocalenia lewicy.
Tak to widzę. Elewacja największa w mieście, flagi, sztandary,
trawniki. Piękny europejski biurowiec w jasnych kolorach. Ja
sekretarz, mój bracki prezes, choć czy on jest anarchistą to jeszcze
się zobaczy, jeszcze się go podkręci. Matkę jako księgowe,
elegancka, choć już starsza, fuli kompetencje, osobne biuro do
spraw kontroli anarchii, osobny fotel, pionowe żaluzje. I mnóstwo
sekretarek, personel i obsługa to prawie wszystko sekretarki.
Cudne sekretarki leżące na biurkach w zawiniętych na głowę
spódnicach biurowych, w rozpiętych garsonkach, marynarkach, w
ściągniętych rajtuzach, wszystkie chcą jednego. Cudne sprzątaczki
czołgające się u stóp w zdjętych fartuchach. Wszędzie automaty z
amfą, które za kartą chipową wyrzucają z siebie istne góry amfy
prosto do nosa. Wtedy ja w takich warunkach mogę być dobry
wujek Silny, Barmana biorę na kierowcę, Lewego na serwis
techniczny, Kisła na magazyniera, Kacpera na załóżmy, że
ogrodnika. Anarchistyczne sekretarki dają prosto na biurkach,
krzesłach, kto co tam ma, parzą dobrą kawę ze śmietaną, roznoszą
jedzenie na tacy. Magdę na sprzątaczkę, co swym językiem
wyciera najplugawsze brudy z kafelek. Za oknem są same piękne
dni o słonecznej pogodzie. Ja wydaję rozporządzenia: tyle a tyle
transparentów puścimy na Słupsk, tyle a tyle naszywek na
pomorskie, tyle a tyle arafatek na wschód, tyle a tyle czarnych
koszul na szczecińskie. Gospodarka ma się dobrze. Wszystkim
żyje się dobrze, nawet ciemiężonym robotnikom, którym rzucamy,
co im potrzeba, inspiracje tematów na strajki, na wiece.
Lecz nie zdążam już pomyśleć dalej tych pięknych chwil
ostatecznego triumfu lewicy, demonstracyjny wzwód zdąża
ogarnąć me spodnie. Mówię w kierunku swych lędzwiów tak: co,
dżordż, ty po prostu wiesz, co jest dla nas dobre. I w ten sposób
uśmiechasz się. Do mnie. %7łe ci się ten plan podoba, szczególnie z
amfą. A najbardziej z sekretarkami rozwleczonymi po firmowej
wykładzinie. Co, dżordż? Na spacer byś chciał wyjść. No pewnie.
Niestety tak łatwo to się nie przewietrzysz, choćbyś na sporty
miał tak straszną chętkę, jak masz. Ta pani, którą tu mamy, ma
poważny zgon. Być może nawet, że nie żyje. Leży przez wannę.
Wyrzygała kurwi kamień. A możliwe, iż we swej kościstej dupce
też ma kamieniołom, wyasfaltowane, wybrukowane. Obśrupiesz
mi się i jak przyjdzie prawdziwa pora na akcję z jakąś prawdziwą
dupką z krwi i kości, choćby Magdą, to nie będziesz takiż znowu
cwany jak teraz. Będziesz się nadawał tylko na antykoncepcyjne
siusianie poprzez cewnik.
I tak sobie mówiąc półszeptem, półgłośno, gdyż tamta
zwłoka i tak nie słyszy w łazience, wpierdalam te mleczka. I
proszę, zrazu nagle jak gdyby wszystkie me życzenia się spełniały
od ręki, co nigdy się nie działo nawet w zasranym dzieciństwie.
Jak gdyby dobry Bóg król wszechamfetaminy zmiłował się nad
mym nieszczęściem.
Gdyż naraz między owymi bibułkami, które dzielą jedne
mleczka od drugich, co by się nie skleiły, nie rozmemłały w
temperaturze pokojowej i by ogólnie było elegancko, znajduję
ukrytą baterię mego białka, mej królowej matki amfy. W kilku
zresztą akuratnych w sam raz dla mnie woreczkach. Co
najwidoczniej mój bracki skitrał na wypadek dymów z policją,
jakiejś kwaśnej rewizji na mieszkaniu. I to się doskonale składa,
gdyż złe samopoczucie w kośćcu, w mięśniu, daje mi o sobie już
znać. Co więc szybko wykorzystuję, by sobie poprawić kojarzenie,
pojmowanie, współpracę psychofizyczną. Ponieważ amfą to nie
zgrzewka panadolu, herbatka melisa i dwa dni w śpiączce. To
dalszy ciąg zabawy.
Raz dwa, długopis Zdzisław Sztorm , koniec bajki, po bólu.
Od razu robi się na mieszkaniu jakby widniej. Ciemność jest
jaśniejsza. Bardziej przejrzysta, bardziej jasna.
Bezzwłocznie też włączam też odkurzacz. Włącznie z kablem
oraz rurą. Co by się Izabela Robakoska panieńskie nazwisko
Maciak nie natknęła się rano na syf. Wchodząc do domu po
weekendzie. Spędzonym na rachunkach w Zepterze. Wtedy idę do
łazienki i ubikacji. Zobaczyć jak jest z Andżelą i czy będzie dżordż
miał jakieś szansę na odmianę swego losu lichego. Otóż
tymczasowo jeszcze nie. Andżelą w stanie wyraznie złym, zatruta
kamieniami, wisi przez wannę bez nadziei żadnej na rychłe
przebudzenie. I przyznam iż reanimacja zgonów nie jest mą mocną
stroną. Jako że gdy raz usiłowałem to wykonać na przypadkowo
leżącej kobiecie, skutki okazały się dramatyczne. To znaczy że ta
kobieta okazała się już martwa wcześniej. Bardzo to przeżyłem.
Próbować zagadać z prawdziwym trupem. To było dla mnie
straszne przeżycie, gdy potem jechałem na praktyki, jadłem
kanapki tymi ustami samymi, co próbowałem ożywić tę trupią
babę. Lecz do rzeczy. Z Andżelką fatalne gówno. Stopą próbuję ją
szturchnąć, próbuję jakoś ją rozcucić. Lecz nic, trup, zgon, totalny
bezwład. Ze względu na tę amfę, co znalazłem w bebechach
ptasich mleczek, mnie to nie zniechęca. Aeb jej pod kran, pod
prysznic. Jest to łeb blady, anemiczny, załatwiony na maksa,
wyzuty ze krwi. Makijaż waterproof niezniszczalny niczym tatuaż.
Twarz dość bez wyrazu, czy to by miała być złość, czy też radość,
ich śladu nie ma na twarzy Andżelki. Kręci mnie to. Taka by nawet
mogła być, nic nie gadająca, nie napierdalająca od rzeczy jak
nakręcana. W takim milczącym stanie byłbym nawet gotów
obdarzyć ją jakimś uczuciem. Byle tylko mieć gwarancję
zaświadczającą na piśmie z pieczęcią, iż ona otworzy swą gębę w
każdym celu prócz mowy artykułowanej. Wtedy owszem, kupuję
ją.
Dżordż coś chce. Fika. Mówię do niego: kitraj się palancie,
nie widzisz, że tu jest akcja reanimacja? Na razie to możesz sobie
pomarzyć o niej, tak się dramatycznie zerzygała. Chów się teraz, a
gdy tylko ją obudzimy tę naszą zerzyganą kamieniami królewnę
śnieżkę, to owszem, wspólnie razem z nią postaramy się o jakieś
dla ciebie ciekawsze rozrywki niż siedzenie po ciemku w
samotności.
Wtedy wszystko naraz wiem, jak działać. Szybko, sprawnie
niczym ZHR na manewrach. Z ptasich mleczek wywlekam jeden
rzucik, choć potem przeprawa z mym brackim będzie dość ostra na
pięści i noże kuchenne. Lecz nie, nie popuszczę, skoro mnie już
kosztowała ta rzygaczka tyle zachodu. Biorę ten cudzy, czarniawy
łeb w ręce, uchylam jej usta i na chama wcieram w mięso, co ma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]