[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powinna siebie zaakceptować, tak jak on ją akceptował. Do końca. Tak,
jej wyznanie o własnej inteligencji było szokujące, nie czuł się jednak
zagrożony, nie uszczuplało to jego męskiej próżności. W rzeczy samej,
wyczerpujące informacje o słowie burdel" były interesujące.
Jak jednak zagoić rany zadane jej przez instytut? Jak przekonać, że
kocha ją właśnie taką, jaką jest? Jak pokazać, że choć wspólny wieczór
był uroczy, to jednak nie mogą iść przez życie grając i udając? Jak ma
temu wszystkiemu poradzić?
Jutro. Jutro powie jej, że ją kocha. Pójdzie na całego, poprosi ją o
rękę, porozmawia o dzidziusiu. Boże, czasem sam się dziwił, do czego
RS
71
jest zdolny, kiedy mu czaszka pracuje. Myślący człowiek jest zdolny do
wielkich czynów.
Z mocnym postanowieniem i w pogodnym nastroju Sam podniósł się,
zamknął dom i poszedł do łóżka.
Następnego dnia rano, ubrana w dżinsy i lekki sweterek, z
zaplecionymi w warkocz włosami, Austin weszła do kuchni rodziców.
Mama właśnie wychodziła do kościoła.
Myślałam, że wolisz wieczorne nabożeństwo odezwała się
Austin.
Muszę szybko pomodlić się w intencji proszących. Jak to zrobię,
nie będę się już o to martwić.
O to? Jakie to"? Gdzie jest tatko?
Tatko powtórzyła mama, podnosząc brwi.
Mój ojciec? Twój mąż?
Ten tatko.
A ilu mam?
Jednego jedynego, kochanie powiedziała pani Tyler. Muszę
lecieć.
Mamusiu, gdzie jest ojciec?
Jest u Houstona.
To już następny powiedziała Austin, kiwając głową. A gdzie
Houston?
Z twoim ojcem, głuptasie. Słowo daje, Austin, czasem jestem
prawie pewna, że w ogóle mnie nie słuchasz. Na razie, córuś rzuciła,
całując powietrze przed policzkiem Austin. Prawie wybiegła tylnymi
drzwiami.
Johna Wayne'a nie zachwyciłyby twoje wymijające odpowiedzi,
mamo! krzyknęła za nią Austin.
Podeszła do telefonu, by zadzwonić do Houstona. Odpowiedziała jej
automatyczna sekretarka. Wykręciła więc numer Dallasa, ale ten nie
odpowiadał. Pewnie był z Joyce.
Do licha, niech to! stwierdziła. Wyszła na zewnątrz i ruszyła do
siebie.
Dzień dobry! zawołał ze schodów Sam.
Och, dzień dobry, Sam. Dobry, dobry, dobry" powtarzała w
myślach, czując, że się uśmiecha. Dzień dobry. Miła niespodzianka.
Wejdziesz na górę, czy ja mam zejść na dół?
Chcesz posiedzieć na karuzeli przy tamtym drzewie?
Jak sobie życzysz powiedział, przeskakując po dwa stopnie.
RS
72
Przybliżył się i uśmiechnął.
Kto zobaczy, jeśli cię pocałuję?
Nie ma nikogo w domu.
Masz bardzo troskliwą rodzinkę wyjaśnił, ujmując jej twarz w
dłonie.
Tak naprawdę to podejrzewam, że dwie osoby z niej zginęły.
Co?
Nic. Jestem po prostu podejrzliwa.
Nie zaprzeczył, pochylając się ku niej. Jesteś piękna. Oto
kim jesteś.
Nagle uświadomiła sobie, że była całowana, Austin, przez mężczyznę,
którego kochała. Była zakochana w Samie Carterze, który ją całował i
było to cudowne. Był to specjalny pocałunek, na pamiątkę, na zawsze.
Był to pocałunek... krótki.
Otworzyła oczy i spojrzała na Sama pytająco.
Karuzela przypomniał. Chodzmy na karuzelę. Chcę ci coś
powiedzieć.
Rozmowa z pewnością będzie przyjemna, pomyślała Austin, ale nie
miałaby nic przeciwko jeszcze paru pocałunkom.
Usadowili się, wygodnie oparli plecami, a Sam łagodnie wprawił
karuzele w ruch.
Sam denerwował się . Chciał być romantyczny, wyznając Austin
miłość, prosząc ją o reke. Miejsce było doskonałe, karuzela to niezłe
pociągnięcie. Jeśli jeszcze potrafi ruszać językiem, wszystko zagra.
Opanuj się, Carter. Opanuj." Powtórzył sobie poranną mowę przy
goleniu powie Austin, iż jest jedyną kobietą, jaką kiedykolwiek
kochał, i że pragnie ją poślubić, że poświęci swe życie, by ona była
szczęśliwa. Pierwszorzędna mowa. Mów więc!
Austin?
Tak?
Austin?
Tak, Sam?
Ja... ja... chciałabyś, żebym puścił karuzelę trochę szybciej?
Do diabła".
Nie, tak wystarczy. Mnie się robi niedobrze, jeśli kręci się szybko.
Postaram się mieć to na uwadze. Austin?
Sam, czy coś jest nie tak, czy też polubiłeś nagle moje imię?
Uwielbiam twoje imię.
Dziękuje.
RS
73
Austin?
Sam, na Boga, o co chodzi?
O to, że... Chwycił ją za ramiona. Kocham cię Austin, chcę
cię poślubić, chcę mieć dziecko. Nie, chcę, żebyś ty miała dziecko. Nie,
chciałem powiedzieć, żebyśmy my mieli dziecko. Tak, niech to, kocham
cię i... Głos mu zamarł, ramiona opadły. Zdaje się, że wszystko
zepsułem.
Austin mrugnęła, zamknęła usta, otworzyła je znowu.
Kochasz mnie? wyszeptała.
O tak, Austin, o tak zapewnił gorąco. Przysięgam, że tak. I
chcę, żebyś za mnie wyszła, żebyś spędziła ze mną resztę życia.
Chciałbym mieć z tobą dzieci, wychowywać je. Chcę się kochać z tobą w
nocy i nad ranem. Powiedz, że się zgadzasz. Proszę cię, Austin, powiedz,
że wyjdziesz za mnie.
Przełknęła ślinę, walcząc z napływającymi łzami.
Nie odparła cicho.
Co?
Nie, Sam, nie mogę za ciebie wyjść. Czas spędzony z tobą był
cudowny, każda chwila, każdy ułamek sekundy. Będę nosić w sercu te
wspomnienia jak coś najdroższego. Gardło ścisnęło jej się od
powstrzymywanego płaczu, ale ciągnęła dalej: I ja cię kocham, jesteś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]