[ Pobierz całość w formacie PDF ]
No właśnie! Ja go tak zrozumiałem, a na rozum inaczej nie można! I w koń-
cu nie chodzi nam o to, żeby one w tej pułapce spędziły całe życie, tylko o to, żeby
jednego dopaść! A poza tym, to w ogóle może nie być potrzebne, to tylko rezerwa
na wypadek, gdyby żaden nie wpadł do dołu!
Nie wiem, czy nie prościej byłoby łapać je za zadnie nogi mruknął pod
nosem Stefan.
Zróbmy próbę zaproponował naczelny inżynier, zachwiany nieco
w swych obawach. Mamy jeszcze chwilę czasu. . .
Propozycję przyjęto z zapałem. Janusz z Karolkiem obsypali ziemią i udepta-
li cztery słupki, metalowa siatka przeszła za nimi i została do nich przywiązana
drutem. %7łerdzie i patyki usztywniły także siatkę sznurową, zapasowe linki prze-
dłużyły ją o następne kilka metrów. Włodek z jednym końcem ulokował się obok
bliższego stogu, Karolek odciągnął swoją część daleko w kierunku środka łąki, aż
do rosnących tam zarośli. Metalowa siatka stała wsparta o słupki, sznurowa kładła
się na ziemi.
Bardzo dobrze, niech się kładzie, podniesiecie ją w ostatniej chwili za-
decydował Stefan.
Moja strona stoi! zawołał Włodek spod stogu. Mogę ją tu przyczepić
patykami, wyrywa się jednym ruchem!
Dobra, to teraz spróbuj się skradać. . .
Uchwyciwszy linki, zgięty w pół Karolek jął się skradać delikatnymi ruchami,
wymacując przed sobą nogami dołki i górki. Siatka popełzła za nim.
Jak krzyknę, ruszajcie obaj! zakomenderował Stefan.
Włodek mocniej ścisnął wplecioną w skraj siatki żerdkę i przybrał pozycję
do startu. Karolek skradał się dalej, trochę nerwowo pociągając za sobą brzemię,
163
wlokące się bez większych przeszkód po skoszonej trawie. Zatrzymał się, wybrał
linki, uchwycił swój skraj z żerdką. Znów ruszył dalej, z wolna podnosząc ku
górze jeden brzeg siatki. Wszyscy obserwowali go w straszliwym napięciu.
Teraz!!! wrzasnął znienacka Stefan.
Karolek runął do przodu. Włodek wyrwał ze stogu wielki kłąb siana i sko-
czył mu naprzeciw, odruchowo wybierając prawą stronę. Karolek znalazł się we
wnętrzu pułapki.
Zcieśniać, ścieśniać! wrzeszczał Stefan. Do środka!!!
Włodek popędził w dal, jego siatka podcięła nogi Karolkowi.
Z chrzęstem i trzaskiem łamanych żerdzi siatka ogrodzeniowa ruszyła kawałek
i przewróciła się na Karolka. Obie strony siatki hamakowej splątały się ze sobą
i legły na ziemi, ścięty z nóg Karolek pozostał tam, gdzie padł. Próba wypadła nie
najlepiej.
Widzę błąd i wiem co zmienić stwierdził Janusz, zabierając się do napra-
wy połamanego usztywnienia. Tej ogrodzeniowej trzeba zostawić tylko mały
kawałek, a reszta nich stoi. Latać się będzie z hamakową.
I ja chyba muszę mieć krótszy odcinek zauważył Karolek, wyplątując
się ze zwojów i oczek. Chociaż taka plątanina też chyba niezła, co? Któryś
może w to wpaść i zaczepić nogą. . .
Krótszy kawałek i od razu masz się pchać do środka zarządził Stefan.
A ty nie leć do lasu, tylko tu bliżej i ciągnij ostro. Tej ogrodzeniowej metr z każdej
strony wystarczy, więcej się nie ruszy, a do zaplątania hamakowa może być. %7łeby-
ście tylko przez parę sekund utrzymali, to już damy sobie radę. Jazda, zamieniać
to, ty wkopuj słupki, a my przygotujemy narzędzia. Karolek, dawaj szpadę!
Ustawmy to trochę inaczej wtrącił się Włodek. Zróbmy tu taki dziób,
żeby on miał się gdzie podziać. A w razie, gdyby na ciebie szarżowały, po prostu
przeskoczysz górą.
Niech ktoś zamaskuje dół polecił naczelny inżynier.
Wprowadzono korektę pułapki, zgromadzono i uporządkowano broń myśliw-
ską. Ze zwalonej na uboczu kupy sprzętu Janusz wyciągnął i dumnie zaprezen-
tował pozostałym prawdziwą, góralską ciupagę. Trzonek miała bardzo długi, po-
nadto nie była żadną cepeliowską atrapą, tylko rzetelną, staroświecką ciupagą, ze
stalową siekierką z jednej strony i również stalowym bolcem z drugiej. Zwieżo
naostrzona siekierka błyskała złowieszczo w promieniach zachodzącego słońca.
Janusz machnął nią, aż powietrze furknęło.
Prószę! Aeb tym można rozdziabać jak nic!
Tylko nie próbuj walić w łeb ostrzegł Stefan. Dzik ma łeb jak kamień,
pociski rykoszetują. Wal gdzie indziej.
Gdzie na przykład?
164
Nie wiem. Dzgać, to wiem, że należy pod łopatkę, ale co do walenia, nie
mam zdania. Może ci się uda przedziabać mu kręgosłup. Chociaż z drugiej strony,
dzik to jest gatunek świni, nie? A świnię się ogłusza.
No to o co chodzi? Dzika też chyba można ogłuszyć?
Toteż myślę, że trzeba walić w tył łba. Rozumiesz, on ma twardy front,
a świnię też się wali jakby z tyłu. Byłem parę razy przy szlachtowaniu i zamierzam
spróbować obuchem. Ale moje cięższe, a twoja siekierka za lekka.
Janusz zważył ciupagę w ręku i z niechętnym szacunkiem popatrzył na strasz-
liwy topór Stefana. Sam widok topora wystarczył, żeby człowiek poczuł się z lek-
ka ogłuszony. Dziki, mimo niewątpliwie mniejszej wrażliwości psychicznej, rów-
nież powinny jakoś to odczuć. . .
Włodek znad dołu niecierpliwie wzywał Karolka, żądając pomocy przy ma-
skowaniu. Woń przynęty mieszała się z woniami łąk i pól, zwyciężając w tej kon-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]