[ Pobierz całość w formacie PDF ]
...Nie, nie pokażę mu teraz karty pracy" - szybko decyduje się Daniela.
Ten gestapowiec podrze kartę, nawet na nią nie patrząc. Jak potem
udowodni, że pracuje w ważnej dla wojska fabryce? Nie, nie wolno
dopuścić do utraty karty. Od tego żółtego papierka z czerwoną pieczątką w
kształcie swastyki zależy jej życie. Pokaże kartę w komendanturze policji,
a teraz lepiej iść z innymi. Kolana się trzęsą. Dlaczego? Lepiej się
pospieszyć,. bo gestapowiec się przygląda. Ubranie leci z rąk. Może
rankiem Wowka ją wyciągnie? Przecież musi zgłosić się rano do pracy.
101
- Ruszać się! Prędzej!
Gestapowiec kopnął Hannę, aby zmusić ją do pośpiechu. Hanna chce
wziąć z sobą modlitewnik. Jej siostra Ciwia zupełnie nie może się
pozbierać. Wrzask gestapowca powoduje u niej skurcze żołądka, w końcu
strach eksploduje z niej wymiotami.
- Ty pieprzona torbo z gównem!
Jak nigdy dotąd, Daniela nie może wcisnąć bucika na nogę. Sznurówki
zupełnie się poplątały. Gdy kładła się wczoraj spać, była zbyt zmęczona,
żeby roz-sznurować buty. W ręku gestapowca połyskuje pistolet. Jeśli nie
opanuje drżenia rąk, będzie musiała iść w jednym bucie. Dlaczego tak się
boi, przecież pracuje w fabryce obuwia? Spokój, spokój, nie można stracić
głowy i zapomnieć o rzeczach potrzebnych w podróży. Jakich rzeczach,
przecież niczego nie ma! Tylko na kaflowym piecu leżą trzy zapisane
zeszyty pamiętnika, a w szparze między kaloryferem i parapetem czwarty,
obecnie zapisywany. To wszystko, co ma. %7łeby tylko Chaim Idl poszedł
dov Wowki powiedzieć mu, że zabrali ją w nocy. W końcu Wowka jest
dyrektorem fabryki...
- Ruszać się! Prędzej! Szumowina! Szumowina", czyli cztery żydowskie
dziewczyny
stłoczyły się w drzwiach.
Chaim Idl stoi rozpłaszczony na ścianie, biała kaszula zlewa się z bielą
ściany. Pożółkła twarz sprawia wrażenie sztucznej maski zawieszonej na
gwozdziu. Wytrzeszczonymi oczami gapi się bezmyślnie na czarne plecy
znikającego za drzwiami gestapowca. Zmierć przeszła bokiem. Wygląda
na to, że jeszcze trochę pożyje.
Mijając Chaima, Daniela szepnęła w stronę jego skamieniałej głowy:
- Powiedz Wowce...
102
Dworcze osunęła się na skrzynię, przylegając do niej całym ciałem.
Zasłaniała kryjówkę swego dziecka przed cudzym wzrokiem. Teraz już
wie, już jest gotowa na wszystko - zabiorą jej dziecko tylko po jej trupie. Z
zewnątrz wygląda jak łach rzucony niedbale na skrzynię, jeden jego
koniec zwisa do ziemi. Ale wewnątrz - w duszy Dworcze - obudziła się
matczyna bestia. Biada temu, kto ją zadrażni.
Na zewnątrz budynku czarna noc objęła ich swymi chłodnymi ramionami i
prowadziła... Dokąd? Daniele ogarnęła dziwaczna mieszanina lęku i
ciekawości. Odwieczne ludzkie pragnienie: dowiedzieć się, jak tam jest -
po drugiej stronie strachu i życia? Do jej podświadomości wkradło się coś
w rodzaju gorączki przed podróżą. W sercu kołacze się ledwie słyszalne
echo czegoś znajomego, refleks uczucia, którego już doznała - uczucia, z
jakim przygotowywała się do pierwszej w życiu szkolnej wycieczki.
Dokąd ją ta wycieczka zaprowadzi?
II
Noc zamazała kontury ciemnych-domów getta. Na głównej ulicy
zainstalowano wielkie reflektory, ich ostre światło wcina się w przestrzeń
jak ogniste włócznie siejące strach. Z bocznych ulic wyłaniają się czarne
postacie gestapowców, z pistoletami maszynowymi w rękach,
prowadzących grupki skulonych ze strachu vdziewcząt, dopiero co
wyciągniętych z łóżek. Tych, które się nie ukryły, które czuły się
bezpieczne, bo miały autentyczne karty pracy.
Siostry z Czepina wtuliły głowy w ramiona, idą
103
szybkim, drobnym krokiem, jakby chciały udowodnić swoje
posłuszeństwo: kazano im iść, więc idą. Fella i Daniela przyspieszają
kroku, aby nie odstawać od reszty - tuż za nimi kroczy gestapowiec z
pistoletem w dłoni. Ze wszystkich stron Niemcy i żydowscy policjanci
nawołują bez przerwy: Prędzej! Pospieszyć się!" Lepiej nie dawać im
pretekstów.
Z ciemnej uliczki wyłania się postać Mońka Mat-roza, przewodniczącego
Judenratu, wraz z grupką żydowskich urzędników i oficerów żydowskiej
policji. Matroz jest niezwykle zajęty bardzo ważnymi sprawami - pojawia
się w polu widzenia, potem znika w ciemności, znowu się pojawia. Jakby
się sprzymierzał z nocą, poszeptując z nią w ciemności. Biała kartka
papieru w jego ręku kontrastuje z otoczeniem. Dziś ani jedna osoba nie
zostanie zdjęta z listy, bo dziś nie kto inny tylko on, sam przewodniczący
Judenratu, osobiście nadzoruje Akcję.
Główna ulica stopniowo zapełnia się grupkami dziewcząt. Tu i tam
otwiera się kolejna brama, wypluwając następną porcję ofiar
eskortowanych przez gestapowców i policjantów.
Ferber powiedział: Wkrótce szykuje się wielka Akcja, i według
wszelkiego prawdopodobieństwa będzie to Akcja na dziewczęta".
Teraz już wiadomo - jest Akcja na dziewczęta.
...ona pracuje w fabryce butów, która jest pod opieką komisarza pracy.
Kto może być bardziej bezpieczny?" - mówiła Sonia.
Skąd można dziś wiedzieć, kto ma rację?
... Już ją kiedyś prowadzono przez ciemne ulice getta. To było tej nocy,
gdy Wowka uratował ją przed transportem. Teraz znowu idzie ciemnymi
ulicami. Ale tym razem opuszcza getto. Dokąd? Jaki jest cel tego marszu?
Co z nimi zrobią? Jak to, co
zrobią, przecież to jest transport! Czy Wowka zdoła wybronić ją znowu?
Fella, zawsze taka pewna siebie, też wlecze się razem z innymi jak
zagubiona owieczka, zupełnie nie jak Fella. Może Wowka się pospieszy i
szepnie słówko za Daniela, powie, że jest bardzo dobrą robotnicą fabryki
ważnej dla wojska. Nie opuściła w pracy ani jednego dnia, mogą
sprawdzić w księgach. Najważniejsze, żeby Chaim Idl od razu poszedł do
Wowki przekazać wiadomość. Sądząc po wyrazie twarzy, nie wyglądał na
kogoś, kto rozumie choć słowo z tego, co się do niego mówi.
Policjanci w biało-niebieskich czapkach maszerują po obu stronach
dziewczęcej kolumny. Kolejne ofiary wylewają się nieprzerwanym
strumieniem z bocznych uliczek. Prowadzą je środkiem ulicy, pojedynczo i
grupkami. Noc rozciąga nad nimi swą kontrolę i wiedzie w nieznane. W
żółtym świetle reflektorów czapki policjantów fosforyzują jak oczy
demonów prowadzących nocną procesję według sobie tylko znanego
rytuału.
III
Otoczony płotem dziedziniec przy komendanturze policji jest po brzegi
wypełniony dziewczętami. Wszystkie wyjścia są strzeżone.
Poszczególne warstwy społeczne getta sprawiedliwie złożyły swoją daninę
- są tu dziewczyny z najbogatszych i najbiedniejszych rodzin, takie, które
wykonywały niewolniczą pracę, i takie, którym lewe karty pracy
wykupiono za pieniądze. Nawet uroda nie daje dziś żadnych przywilejów.
Wiele dziewcząt ma pewność, że rankiem zostaną odłączone od transportu
w zamian za łapówki zapłacone przez majętne rodziny,
104
105
co niejednej już zdarzało się w przeszłości. Pozostałe desperacko załamują
ręce, głośno szlochając lub chlipiąc cichutko. Strach przed nieznanym
przyprawia
0 drżenie, podobnie jak spojrzenie złowieszczych oczu spoglądających z
ciemności. Nie twarzy, nie postaci, tylko oczu.
Fella obchodzi wszystkie wyjścia, usiłując zagadać do policjantów.
Wszyscy od dawna są jej przyjaciółmi, może któryś coś dla niej zrobi. Ale
wszyscy kręcą głowami, ukradkiem tylko odpowiadając, że nie są w stanie
nic poradzić. Czyż Fella nie widzi, że sam szef wszystkim dziś dowodzi?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]